"Raport". Z zimną krwią zabili swoje dzieci. Co nimi kierowało?

Polska
"Raport". Z zimną krwią zabili swoje dzieci. Co nimi kierowało?
Polsat News

Te historie wstrząsnęły całą Polską. Madzia z Sosnowca, Szymonek z Będzina, a ostatnio Hania z Kłodzka czy bracia z Turzan - wszystkie te dzieci zostały zamordowane przez swoich rodziców. Co powoduje, że matka lub ojciec zabija bezbronne dziecko? Zajęli się tym reporterzy "Raportu".

Na szokującym nagraniu z kamienicy, w której mieszkała trzyletnia Hania, słychać z czym przyszło zmierzyć się dziecku. Kilka tygodni potem dziewczynka została skatowana na śmierć.

 

W tym przypadku wszyscy słyszeli i wiedzieli, co działo się w rodzinie, jednak nikt nie zareagował. Po tragedii sąsiedzi tłumaczyli się, że nie wiedzą, dlaczego biernie obserwowali gehennę dziecka. Cisza, obojętność i bierność ułatwiły zadanie rodzicom-katom, którym dziś grozi dożywocie. O patologii w rodzinie wiedziały też policja i ośrodek pomocy społecznej.

 

ZOBACZ: Premier zareagował na materiał "Raportu". Odwiedził pracownię naprawy rękawiczek w Warszawie

 

Paradoksalnie, to właśnie zbrodnie na dzieciach budzą największe emocje, ale najczęściej wtedy, gdy rzecz dzieje się daleko od nas. Jeśli dramat rozgrywa się obok, najczęściej odwracamy głowę. Gdy jest za późno, prześcigamy się w wymyślaniu kar dla oprawców. 

 

Psychologiczna wiedza policjantów ustępuje szokowi

 

Policjanci, biegli i eksperci mówią zgodnie: każda sprawa dotycząca zabicia dziecka jest dla nich dużym psychicznym obciążeniem. Mało pomaga znajomość psychologii; wiedzę zastępuje szok.

 

Z kolei w Turzanach koło Inowrocławia matka, pod nieobecność męża, zadała 20 ciosów nożem swoim dwóm synom - Janek miał trzy lata, a Wojtek pięć. Następnie kobieta próbowała się zabić. W tym przypadku mówi się o rozszerzonym samobójstwie czy depresji. 

 

Jednak sprawa, która najbardziej wstrząsnęła opinią publiczną, wydarzyła się dziewięć lat temu. Katarzyna W. z Sosnowca upozorowała porwanie dziecka, a w poruszających apelach wcielała się w rolę kochającej matki.

 

Jak się okazało, kobieta kłamała, bo to ona doprowadziła do śmierci dziecka, a pod pozorem porwania próbowała ukryć okrutną zbrodnię. Została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. 

 

Ciała dzieci w zamrażarce

 

Inny dramat również rozegrał się w Sosnowcu. Policjanci dokonali makabrycznego odkrycia: w zamrażarce Lucyny D. znajdowały się zwłoki trójki dzieci. Tu także sąsiedzi coś podejrzewali, ale na podejrzeniach się skończyło. 

 

Kobieta uśmiercała swoje dzieci tuż po narodzeniu; dusiła je, a ciała przechowywała chowała w zamrażarce, z której korzystała na co dzień cała rodzina. Kobieta usłyszała wyrok 9 lat pozbawienia wolności. To kara za dzieciobójstwo, czyli drastyczne czyny popełnione tuż po porodzie.

 

ZOBACZ: "Raport": ginące zawody w pandemii

 

Zdaniem ekspertów, do takiego przestępstwa dochodzi najczęściej pod wpływem impulsu. Jednak zdarzają się takie historie, które są precyzyjnie zaplanowane.

 

Dwulatek umierał przez kilka dni

 

W 2010 roku odnaleziono ciało dwuletniego chłopca w jeziorze w Cieszynie. Policja opublikowała zdjęcie, bo śledczy nie wiedzieli nawet, jak zmarłe dziecko ma na imię i dlaczego zginął.

 

Po dwóch latach od śmierci chłopczyka jego oprawcy zostali odnalezieni. Okazali się nimi jego rodzice: Beata Ch. i jej konkubent.  

 

Oboje znęcali się nad Szymonkiem. Przed śmiercią dziecko zostało dotkliwie pobite, później przez kilka dni konało w męczarniach. Kilkanaście miesięcy po śmierci dziecka Beata Ch. wciąż pobierała przyznany na chłopca zasiłek.

 

Kobieta usłyszała wyrok 13 lat pozbawienia wolności. Jej partner Jarosław R. został skazany na 15 lat więzienia.

wka/ polsatnews.pl, Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie