Dziadek odebrał z przedszkola cudze dziecko. Chłopca szukało kilkudziesięciu policjantów
Starszy mężczyzna wybrał się do przedszkola, by odebrać 4-letniego wnuka, jednak wskutek pomyłki wyszedł z innym dzieckiem. Malca przez godzinę szukało ok. 50 policjantów i pies tropiący. Gdy funkcjonariusze zapukali do drzwi mieszkania 80-latka, chłopiec zjadł już zupę i obejrzał bajkę.
- W miniony piątek przed godz. 15:00 policjanci zostali powiadomieni o zaginięciu kilkuletniego chłopca z jednego z przedszkoli na terenie Lubartowa. Dziecko miało wyjść z placówki w towarzystwie starszego mężczyzny - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl st. sierż. Jagoda Stanicka z Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie.
Zjadł zupę, oglądał bajkę
Alarm wszczął inny staruszek, który przyszedł do placówki po wnuka, a tam usłyszał, że 4-latka odebrał już... dziadek.
ZOBACZ: 60 lat temu ukradł policyjne kajdanki. Zwrócił je, bo było mu wstyd przed wnukami
Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania, w których udział wzięło ponad 50 funkcjonariuszy oraz pies tropiący. Analizowano m.in. nagrania z kamer monitoringu.
Wideo: gdy funkcjonariusze zapukali do drzwi mieszkania 80-latka, chłopiec zjadł już zupę i obejrzał bajkę
Po godzinie chłopiec został odnaleziony w mieszkaniu mężczyzny, w towarzystwie którego opuścił przedszkole. Malec zjadł już miskę zupy i oglądał bajkę.
Chłopcy byli podobnie ubrani i mają podobne imiona
"Dziadek" zorientował się, że doszło do pomyłki i zamierzał skontaktować się z placówką. Wcześniej jednak odwiedzili go policjanci.
Jak się okazało, dwaj czterolatkowie są do siebie łudząco podobni, mają podobne imiona, a feralnego dnia byli również podobnie ubrani. Poza tym, przyjaźnią się i znają członków swoich rodzin, co zapewne sprawiło, że przedszkolak bez oporów wyszedł z dziadkiem kolegi.
Policjanci sprawdzają, czy nie doszło do stworzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia chłopca.
Czytaj więcej