Prawnicy Lewandowskiego zarzucają brak bezstronności dziennikarzowi "Der Spiegel"
Istnieją poważne powody, aby mieć uzasadnione wątpliwości, co do bezstronności i intencji dziennikarza tygodnika "Der Spiegel", który pisał o Robercie Lewandowskim. Poinformowaliśmy o tym redaktora naczelnego tygodnika - oświadczyli pełnomocnicy polskiego piłkarza.
Niemiecki tygodnik w czwartkowym tekście odnosząc się do swego dziennikarza podkreślił zaś, że nie miał on wiedzy o sprawie podejrzeń szantażu wobec Lewandowskiego.
"Warto też spytać, jakie są źródła publikowanych informacji i ich rzeczywiste intencje. W jednej z ostatnich publikacji dotyczącej rozbieżności dotyczących wysokości kontraktu R. Lewandowskiego z klubem FC Bayern, »Der Spiegel« pisze, że dziennikarze sprawdzili kwoty w podpisanej przez R. Lewandowskiego umowie" - napisano w oświadczeniu pełnomocników Lewandowskiego przekazanym w piątek. Jak dodali, "kontrakt jest dokumentem całkowicie poufnym i nigdy nie powinien trafić do osób trzecich, w tym dziennikarzy".
Menedżer z zarzutami
Jesienią zeszłego roku Prokuratura Regionalna w Warszawie przedstawiła zarzuty byłemu menedżerowi Roberta Lewandowskiego. Cezary K. nie przyznał się do szantażowania piłkarza w celu wymuszenia 20 mln euro zapłaty.
ZOBACZ: Robert Lewandowski Sportowcem Roku 2020. Wyniki 86. Plebiscytu Przeglądu Sportowego
Jak podawała prokuratura, Cezary K. miał grozić wszczęciem postępowania karnego i "rozgłaszaniem wiadomości uwłaczającej czci pokrzywdzonego oraz jego żony". K. miał zapowiedzieć Lewandowskiemu, że go "zniszczy", jednocześnie obiecywał zachowanie wiadomości w tajemnicy, gdy "Lewy" zapłaci mu 20 mln euro, czyli równowartość 84,6 mln zł.
Postępowanie wszczęto po zawiadomieniu złożonym przez pełnomocnika "Lewego". Robert Lewandowski ma w tej sprawie status pokrzywdzonego. Piłkarz został przesłuchany na początku października, ale prokuratura nie informuje o treści jego zeznań. Oskarżyciel dysponuje także zeznaniami świadków, uzupełniającymi zeznania Lewandowskiego, a także zapisami sms oraz nagraniami rozmów, pomiędzy "Lewym" a Cezarym K., które miały miejsce w restauracjach w Warszawie oraz Monachium.
Były menedżer Lewandowskiego nie przyznał się do zarzutu szantażu.
Domagał się 39 mln złotych
Wcześniej - we wrześniu ub.r. - polskie media, powołując się na publikacje w niemieckim dzienniku "Der Spiegel" podawały, że Cezary K. skierował przeciwko Lewandowskiemu pozew cywilny, domagając się zapłaty około 39 mln zł. "Chodzi o udziały w spółce RL Management, którą założyli w 2014 roku, na potrzeby kolejnych kontraktów. K. wniósł do niej prawa do wizerunku zawodnika wycenione wówczas na 3,5 mln zł. Otrzymał w zamian 2 proc. udziałów firmy, pozostałe 98 proc. należy do Lewandowskiego" - wyjaśniali dziennikarze portalu wirtualnemedia.pl. Spółka RL Management została rozwiązana. Na łamach "Spiegla" znanemu piłkarzowi zarzucano m.in. antydatowanie umowy dotyczącej praw reklamowych, dzięki czemu miał uniknąć wielomilionowych podatków.
ZOBACZ: Iga Świątek i Robert Lewandowski najlepszymi sportowcami Europy
Rzecznik prokuratury regionalnej Marcin Saduś mówił w październiku ub.r., że polscy śledczy chcą ustalić, czy "w szantażowaniu pokrzywdzonego uczestniczyły inne osoby, w tym przedstawiciele zagranicznych mediów". Chodzi o publikację w "Der Spiegel".
Jak napisano w oświadczeniu pełnomocników Lewandowskiego, w trakcie spotkań z piłkarzem Cezary K. miał przedstawić "swoje oczekiwania finansowe, które w opinii prokuratury noszą znamiona przestępstwa, powołując się przy tym na rozmowę z dziennikarzem »Der Spiegel«, Rafaelem Buschmannem". Według oświadczenia miał też mówić do Lewandowskiego: "Rafael był u mnie dwa razy i wszystko czytał".
"Uderzenie w wizerunek Lewandowskiego"
"Tygodnik »Der Spiegel« we wrześniu 2020 r. opublikował pierwszy tekst insynuujący, że osoby kierujące spółką i zarządzające wizerunkiem R. Lewandowskiego mogły podejmować działania mające na celu unikanie opodatkowania przychodów pochodzących z działalności marketingowej R. Lewandowskiego. Głównym autorem tej publikacji był Rafael Buschmann" - zaznaczyli pełnomocnicy piłkarza.
ZOBACZ: Ważny apel Roberta Lewandowskiego ws. maseczek
W ich ocenie, "nie ulega zatem wątpliwości, że publikacja tekstu mogła być odebrana jako realizacja groźby sformułowanej w rozmowie, której celem było uderzenie w wizerunek R. Lewandowskiego". W oświadczeniu napisano, że "w świetle tych faktów istnieją poważne powody, aby mieć uzasadnione wątpliwości co do bezstronności i intencji Rafaela Buschmanna". Dodano, że poinformowany został o tym redaktor naczelny "Der Spiegel".
W tekście zamieszczonym w czwartek na stronie internetowej "Der Spiegel" tygodnik podkreślił zaś, że ani R. Buschmann, ani żaden z dziennikarzy, którzy pracowali przy tekście, "nie wiedzieli o rzekomym szantażowaniu Lewandowskiego" przez K. i tym bardziej nie byli zaangażowani w jakąkolwiek jego formę. Tygodnik przypomniał, że niektóre niemieckie media sugerowały, iż Buschmann "odegrał rolę w rzekomym szantażu". Dodał jednocześnie, że dziennikarz podjął kroki prawne w związku z tymi doniesieniami i uzyskał korzystne orzeczenie sądu w Hamburgu.
Czytaj więcej