Problem z domami we Włoszech za 1 euro. Rodziny właścicieli dochodzą swoich praw
Pomysł sprzedaży opuszczonych domów za symboliczną kwotę miał pomóc uniknąć wyludniania się włoskich miasteczek. Mimo że plan zdawał się nie mieć wad, pojawiły się pierwsze problemy. Rodziny pierwotnych właścicieli niektórych opuszczonych posesji zaczynają zgłaszać roszczenia. Mówią, że nikt nie poinformował ich o sprzedaży, a lokalne władze nie odpowiadały na prośby o wyjaśnienia.
Oferty sprzedaży domów w cenach od 1 do 15 tysięcy euro wywołały w ostatnim czasie ogromne zainteresowanie. Włoskie miasteczka chciały w ten sposób uniknąć wyludnienia. Jak alarmowali, młodzi ludzie opuszczają je w poszukiwaniu pracy.
Większość miast sprzedaje posesje za symboliczną kwotę, lecz wymaga zaliczki w wysokości do 5 tys. euro, która przepada, jeśli kupujący nie wyremontuje domu w ciągu trzech lat. Niektóre miejscowości decydowały się na pobranie jedynie rocznej opłaty ubezpieczeniowej w wysokości 250 euro do czasu zakończenia prac.
Problem z prawem własności
CNN pisze, że wspaniały z założenia plan nie sprawdza się w każdym przypadku i przedstawia historię Josie Faccini z Niagara Falls w Kanadzie. Jej babcia - Consilia Scapillati - wyemigrowała do Kanady w latach pięćdziesiątych XX wieku, pozostawiając po sobie "uroczy mały kamienny dom w historycznym centrum Castropignano w południowym regionie Molise we Włoszech, który rodzina regularnie odwiedzała w ostatnich latach".
ZOBACZ: 1 euro za wolność od koronawirusa. Włoskie miasteczko zachęca do kupna domu
Po przeczytaniu o planie Castropignano dotyczącym sprzedaży posiadłości, Faccini zdała sobie sprawę z ryzyka przejęcia własności i - mówi w rozmowie z CNN - spędziła miesiące, próbując zdalnie potwierdzić swoje roszczenia do domu, który jej babcia opuściła dziesięć lat temu.
- Usłyszałam o planach przeprowadzenia sprzedaży w kwietniu. Później zobaczyłam w prasie artykuł, w którym burmistrz zapewnił, że wysłał powiadomienia do rodzin właścicieli, ale nie dotarło do nas żadne pismo - zapewnia. Jak mówi, wysłała wiele wiadomości e-mail do tamtejszego ratusza, ale nie otrzymała odpowiedzi.
"Wściekła i sfrustrowana"
- Jestem wściekła i sfrustrowana. Sama chciałabym, żeby to miasto odżyło i rozkwitło na nowo. Jestem gotowa być tego częścią, ale - proszę - nie kradnijcie naszych domów - apeluje. Przekazała, że finalnie otrzymała odpowiedź od burmistrz miasta po ośmiu miesiącach. W piśmie stwierdzono, że musi przestawić akt własności.
Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste. Burmistrz Castropignano wyjaśniła, że przez lata dom mógł stać się własnością kogoś innego. Mogli to być także kuzyni, których kobieta nie zna.
CNN informuje, że nie jest niczym nadzwyczajnym, że sprzedaż lub przeniesienie praw własności odbywa się we Włoszech nieformalnie, zwłaszcza na obszarach wiejskich, w celu uniknięcia podatków.
Burmistrz zapewnia, że gdy zainteresowani kupnem skontaktują ws. konkretnego domu, zawsze podejmowane są starania, by dotrzeć do pierwotnych właścicieli na podstawie danych z rejestru gruntów.
Chce odzyskać dom po babci... i nie jest jedyna
Faccini mówi natomiast, że chce wiedzieć, co należy zrobić, aby odzyskać dom i jest gotowa zapłacić wszystkie zaległe podatki i koszty remontu. Uważa, że przejęcie nieruchomości, nawet porzuconej, bez odpowiedniego powiadomienia członków rodziny jest niedopuszczalne.
- Jeszcze 10 lat temu mieszkałem w domu mojej babci. Jedna z moich ciotek we Włoszech przez jakiś czas korzystała z tej posiadłości. Później zmarła, ale nie mam pojęcia, co się stało z domem, do kogo należy teraz - przyznaje.
Okazuje się, że takich osób jest więcej. Pomimo wysiłków władz lokalnych, aby skontaktować się z rodzinami pierwotnych właścicieli, ci obawiają się utraty rodzinnych domów i walczą o swoje.
Czas pandemii, dystans i komplikacje prawne tego nie ułatwiają.
Czytaj więcej