Awaria samolotu w USA. Zapalił się silnik, na ziemię spadały fragmenty maszyny
Groźna awaria samolotu linii United Airlines lecącego z Denver do Honolulu. W sobotę po starcie zapalił się sinik Boeinga 777 i zaczęły odpadać od niego fragmenty, ale maszyna z 241 osobami na pokładzie zdołała zawrócić i wylądować. Pasażerowie byli przerażeni. - Trzymając się za ręce odmawiałyśmy modlitwy - opowiadał jeden z nich.
Amerykańskie media pokazują w swych serwisach zdjęcia z dzielnicy willowej w miasteczku Broomfield w stanie Kolorado.
ZOBACZ: Niemcy: zapytał policję, czy może zabrać do samolotu… "mini-pistolet"
W jednym z ogrodów widać spore fragmenty silnika Boeinga, które oderwały się i upadły na ziemię. Policja w Broomfield zapewniła, że nie dotarły do niej żadne informacje o rannych czy szkodach materialnych.
Another photo of debris from a home off Elmwood in @broomfield. pic.twitter.com/VXEHEMpeDD
— Broomfield Police (@BroomfieldPD) February 20, 2021
W momencie awarii na pokładzie samolotu znajdowało się 231 pasażerów i 10 członków załogi. Podróżujący, z którym rozmawiała telewizja CNN, twierdzą, że zaraz po starcie słyszalna była "potężna eksplozja".
Awaria silnika
Jeden z pasażerów powiedział zaś korespondentowi agencji Associated Press, że wybuch miał miejsce, gdy kapitan wygłaszał swój rutynowy komunikat, a zatem - już po osiągnięciu wysokości przelotowej. Materiały filmowe wskazują, że doszło do zapalenia się silnika.
Z komunika Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), jaki opublikowano w sobotę wieczorem, wynika, że uszkodzeniu uległ prawy silnik maszyny. Do awarii doszło o godz. 13:00 czasu miejscowego w sobotę (godz. 14 w Polsce).
Policja w Broomfield zaapelowała do mieszkańców, by w żadnym wypadku nie dotykali fragmentów Boeinga, zanim Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) i Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) nie zakończą dochodzenia.
Relacja świadka
O sytuacji opowiedziała uczestniczka lotu. - Wystartowaliśmy jak do normalnego lotu, a tak naprawdę to ja trochę boję się latać. I pomyślałem, że to fajny samolot. Jest czysty. Wygląda nowocześnie. Będzie dobrze, spokojnie. A potem nagle było duże "bum" i można było je po prostu poczuć i usłyszeć. Zaczęliśmy się trząść. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam dym. Było oczywiste, że coś jest nie tak. - powiedziała kobieta, wspominając, że "widziała lecące odłamki".
Przy oknie siedziała jej córka. - Trzymając się za ręce odmawiałyśmy modlitwy. Rzucało samolotem w górę w dół i na boki. A mój najmłodszy dzieciak, który ma dziesięć lat był bardzo przestraszony. Powtarzał: słyszysz? słyszysz? przerażonym głosem. Co z nami będzie. Co się dzieje? Nie mogłam odpowiedzieć na takie pytania, bo jak. Po prostu zgroza - stwierdziła pasażerka.
Czytaj więcej