Brytyjski sąd: kierowcy Ubera powinni być traktowani jak pracownicy
Kierowcy Ubera powinni być traktowani jak pracownicy, a nie zleceniobiorcy, w związku z tym przysługują im wszystkie prawa pracownicze - zdecydował w piątek brytyjski Sąd Najwyższy. Firma Uber stała na stanowisku, że jest dostawcą jedynie technologii, a kierowcy świadczą usługi zawierając umowy z pasażerami.
Uber to holenderska firma będąca właścicielem aplikacji, która świadczy przewozy pasażerskie. W Wielkiej Brytania firma posiada zależną spółkę Uber Ltd.
Piątkowe rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego jest ostatnim etapem toczącej się od 2015 r. sprawy sądowej dotyczącej statusu kierowców Ubera, którą rozpoczęło dwóch jego byłych kierowców - James Farrar i Yaseen Aslam. Na wszystkich trzech poprzednich etapach sądy pracy, a później sądy cywilne przyznawały rację obu kierowcom, ale Uber za każdym razem odwoływał się do wyższej instancji.
ZOBACZ: "Lex Uber" wchodzi w życie. Pasażerowie zapłacą więcej
Firma argumentowała, że działa tylko jako dostawca technologii i pośrednik dla kierowców i pasażerów, których łączy aplikacja. W swojej linii obrony Uber tłumaczył, że w czasie "rezerwacji przejazdu za pośrednictwem aplikacji Uber dochodzi do zawarcia umowy bezpośrednio między kierowcą a pasażerem, na mocy której kierowca zgadza się świadczyć usługi transportowe pasażerowi".
Firma wyjaśniała też, że kierowcy pracują wtedy, kiedy chcą i ile czasu chcą, nie mają ustalonych godzin pracy ani dyżurów. Zdaniem Ubera: "to niezależni kontrahenci, którzy pracują na podstawie umów zawieranych z klientami i nie pracują dla Ubera".
Inne zdanie sądu
Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa stwierdził jednak, że nie było pisemnej umowy między kierowcami a firmą Uber. Sąd ocenił, że "charakter ich stosunku prawnego należało wywnioskować z zachowania stron i nie było podstaw faktycznych do twierdzenia, że Uber London działał jako agent ds. kierowców (pośrednik)".
W uzasadnieniu wyroku zapisano: "Prawidłowy wniosek był taki, że Uber London zawiera umowy z pasażerami i angażuje kierowców do dokonywania rezerwacji na jego rzecz". Ponadto są uznał, że kierowcy nie mają wpływu na wysokość pobieranych opłat.
ZOBACZ: Taksówkarz potrącił i przejechał rowerzystę. Jest wyrok
"Po pierwsze, jeśli przejazd jest rezerwowany przez aplikację Uber, to Uber ustala opłatę, a kierowcy nie mogą pobierać opłat wyższych niż obliczone przez aplikację. Dlatego to Uber dyktuje, ile kierowcy otrzymują wynagrodzenie za wykonywaną pracę. Po drugie, warunki umów, na których kierowcy wykonują swoje usługi, narzuca Uber i kierowcy nie mają w nich nic do powiedzenia" - uzasadniał sąd.
Zdaniem sędziów czas pracy kierowców wygląda inaczej, niż twierdzi firma. "Sąd Najwyższy orzekł również, że trybunał pracy miał prawo uznać, że czas spędzony przez powodów pracujących dla Ubera nie był ograniczony (jak twierdził Uber) do okresów, w których faktycznie dowozili pasażerów do ich miejsc docelowych, ale obejmował okres, w którym kierowca zalogował się do aplikacji Uber na terytorium, na którym kierowca miał licencję na prowadzenie działalności i był gotowy i chętny do przyjmowania przejazdów".
"Kierowcy słusznie zostali uznani za pracowników" - podsumowano.
To nie koniec sprawy
- Myślę, że jest to ogromne osiągnięcie w tym sensie, że byliśmy w stanie przeciwstawić się gigantowi. Nie poddaliśmy się i byliśmy konsekwentni - bez względu na to, przez co przeszliśmy emocjonalnie, fizycznie lub finansowo, trzymaliśmy się swojego zdania - powiedział Aslam, który obecnie jest szefem ADCU, związku zawodowego kierowców i kurierów zamawianych poprzez aplikacje.
- To orzeczenie zasadniczo uporządkuje gospodarkę umów krótkoterminowych (ang. gig economy) i położy kres powszechnemu wyzyskowi pracowników za pomocą algorytmów i podstępnych umów. Kierowcom Ubera w okrutny sposób sprzedaje się fałszywy sen o niekończącej się elastyczności i swobodzie przedsiębiorczości. Rzeczywistość to nielegalnie niskie płace, niebezpiecznie długie godziny pracy i intensywny nadzór cyfrowy - dodał Farrar, który jest sekretarzem generalnym ADCU.
ZOBACZ: Uber pomaga pracownikom polskiej służby zdrowia. 10 tys. darmowych przejazdów
Jak wskazywał, widoczne to się stało zwłaszcza w czasie pandemii koronawirusa, gdy z racji zakazów przemieszczania się bez uzasadnionego powodu liczba przejazdów spadła o ok. 80 proc. i większość kierowców ma problemy z pokryciem kosztów, nie mówiąc już o zarobieniu na życie.
Mimo że Sąd Najwyższy jest ostatnią instancją odwoławczą, a jego piątkowe orzeczenie jednoznacznie przyznaje rację kierowcom, sprawa nie jest jeszcze zupełnie zamknięta. Uber w wydanym oświadczeniu podkreśla, że wyrok odnosi się tylko do grupy kierowców reprezentowanej przez Farrara i Aslama, a nie do wszystkich.
- Uznajemy decyzję sądu, która odnosi się do niewielkiej liczby kierowców korzystających z aplikacji Uber w 2016 r. Od tego czasu wprowadziliśmy kilka znaczących zmian w naszym modelu biznesowym, uwzględniając na każdym kroku zdanie kierowców. Obejmują one m.in. przyznanie im jeszcze większej kontroli nad tym, jak zarabiają, i zapewnienie nowych zabezpieczeń, takich jak bezpłatne ubezpieczenie w przypadku choroby lub obrażeń. Czujemy się zobowiązani do tego, by zrobić więcej, i będziemy teraz konsultować się z każdym aktywnym kierowcą w Wielkiej Brytanii, aby zrozumieć zmiany, które chcą zobaczyć - oświadczył Jamie Haywood, generalny menedżer Ubera na Europę Północną i Wschodnią.
O ewentualnej zmianie statusu wszystkich kierowców w kontekście wyroku Sądu Najwyższego będzie teraz decydował sąd pracy. Ponadto Sąd Najwyższy jedynie orzekł, że kierowcy powinni być uznawani za pracowników, a nie za pracowników zatrudnionych na etacie, czego zresztą Farran i Aslam wcale się w pozwie nie domagali. Zatem do rozstrzygnięcia jeszcze pozostaje, jaką pośrednią formę między etatem a samozatrudnieniem będą w przyszłości mieli kierowcy.
Czytaj więcej