Martin Scorsese krytykuje platformy streamingowe. "Słowo »film« straciło na znaczeniu"
Reżyser Martin Scorsese w felietonie o Federico Fellinim sporo miejsca poświęcił krytyce współczesnego przemysłu filmowego i platform streamingowych. "W branży filmowej, która jest obecnie biznesem masowej rozrywki wizualnej, nacisk zawsze kładzie się na słowo »biznes«, a wartość filmu jest zawsze określana przez ilość pieniędzy, jaką można zarobić na danym tytule" - podkreślił.
Scorsese, działający w przemyśle filmowym od kilkudziesięciu lat, kolejny raz krytycznie wyraził się o mechanizmach w branży.
Na łamach "Harper’s Magazine" opublikowano esej jego autorstwa. "Il Maestro" dotyczy twórczości Federico Felliniego, choć nie brakuje w nim wątków dotyczących platform streamingowych i podejścia producentów filmowych. Zdaniem Scorsese, prawdziwe kino zastąpił "content" obejmujący znaczeniem właściwie każdą formę audiowizualną.
ZOBACZ: Książę Harry i Meghan podpisali kontrakt z Netflixem. To umowa na wiele lat
"Jeszcze 15 lat temu termin »content« był używany tylko w trakcie poważnych dyskusji o kinie i w kontraście do »formy«, ale z czasem zaczął być używany coraz częściej i częściej przez ludzi, którzy przejęli firmy medialne. Większość z nich nie wiedziała nic o historii sztuki filmowej. Nie obchodziła ich ona nawet na tyle, żeby uważali, że powinni to wiedzieć (…) Było to połączone nie z doświadczeniem pójścia do kina, a oglądaniem z domu za pomocą platform streamingowych" - napisał.
"Nacisk w branży filmowej kładzie się na słowo »biznes«"
Twórca przyznał, że na rozwoju VOD skorzystali filmowcy, również on sam. W 2019 roku na Netflixie pojawił się jego "Irlandczyk". Nie zmienia to jednak jego opinii na temat algorytmów platform streamingowych podsuwających użytkownikom produkcje podobne do tych, które już widzieli i ograniczających się do najpopularniejszych gatunków.
Scorsese uważa, że słowo "film" straciło na znaczeniu i obecnie sprowadza się je do pojęcia "treść".
ZOBACZ: Złote Globy. Polacy bez nominacji w kategorii najlepszy film zagraniczny
"Jeśli chodzi o kino, nie możemy polegać na przemyśle filmowym, w takiej formie. W branży filmowej, która jest obecnie biznesem masowej rozrywki wizualnej, nacisk zawsze kładzie się na słowo »biznes«, a wartość filmu jest zawsze określana przez ilość pieniędzy, jaką można zarobić na danym tytule. W tym sensie wszystko od »Wschodu słońca« przez »2001: Odyseję kosmiczną« po »La Strada« jest teraz wyciśnięte do cna i wrzucone do kategorii »Kino artystyczne« na platformie streamingowej" - wyjaśnił w felietonie.
Czytaj więcej