Reprezentował wykorzystanych przez księży. Złożył rezygnację
Robert Wiktor Fidura-Porycki, który był przedstawicielem osób pokrzywdzonych wykorzystaniem seksualnym w radzie Fundacji św. Józefa, napisał list do prymasa Polski informując, że rezygnuje z pełnionej funkcji. W oświadczeniu podał powody swojej decyzji.
Fidura-Porycki uzasadnił, że "nie jest w stanie w zgodzie ze swoim sumieniem firmować działań Konferencji Episkopatu Polski, w której zasiadają tacy ludzie jak (Andrzej) Dzięga i (Sławoj Leszek) Głódź, jak (Edward) Janiak, (Andrzej) Dziuba i dziesiątki innych".
ZOBACZ: Koniec dochodzenia ws. księdza Dymera. Wyjaśnienia komisji ds. pedofilii
"Dowiaduję się o kolejnych sprawach, których nie umiem nazwać cywilizowanym językiem. Okazuje się, że Dzięga, jak i emeryt Głódź, ale także ponad 90 proc. biskupów, skoncentrowali swoją działalność na dyskredytację nieumarłych, na torpedowanie pomocy" - napisał w liście do abpa Wojciecha Polaka.
Oświadczenie o rezygnacji: pic.twitter.com/DcaLGNK2MZ
— Wiktor Porycki რობერტ ფიდურა (@WPorycki) February 15, 2021
Wykorzystany seksualnie przez księdza
Robert Wiktor Fidura-Porycki został w wieku 14 lat wykorzystany seksualnie przez księdza. Był wówczas ministrantem i przygotowywał się do sakramentu bierzmowania. W październiku 2018 roku opowiedział o doznanej krzywdzie biskupowi, udzielił też wywiadu w tej sprawie polsatnews.pl.
ZOBACZ: "Skrzywdził mnie nie Kościół, lecz konkretna osoba". Rozmawiamy z ofiarą księdza pedofila
Na pytanie, czy przez to, że o pedofilii w Kościele mówi się teraz w Polsce głośno i otwarcie, czuje się bardziej ośmielony oraz czy mówienie i słuchanie o tym jest dla niego bardziej bolesne niż oczyszczające, Porycki odparł: - Dla mnie to koszmar, bo za każdym razem wyzwala te złe wspomnienia.
Pytany, czy jest wierzący, odpowiedział: - Tak, bo mnie nie skrzywdził Kościół, nie 1,2 mld katolików na świecie, tylko jedna, konkretna osoba.
- Tak się złożyło, że to był ksiądz, ale to była konkretna osoba. We mnie nie ma gniewu na Kościół, we mnie jest - po tylu latach to już nie gniew, tylko ból i żal - do tej jednej konkretnej osoby - podkreślił.
W poniedziałek TVN 24 wyemitował reportaż "Najdłuższy proces Kościoła", w którym przedstawiono, że ks. Andrzej Dymer, były dyrektor Instytutu Medycznego w Szczecinie wykorzystywał seksualnie osoby nieletnie, a szczecińscy biskupi wiedzieli o tym od 1995 r. Śledztwo wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 r.
Abp Polak o "przewlekłości kościelnych procedur"
W oświadczeniu przekazanym tego samego dnia przez Biuro Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży abp Polak odniósł się do informacji, jakie usłyszał podczas spotkania z osobami pokrzywdzonymi, których świadectwa zostały upublicznione w tekstach red. Zbigniewa Nosowskiego i w reportażu.
"Uważam, że niesłychana przewlekłość kościelnych procedur w sprawie ks. Andrzeja Dymera oraz brak odpowiedniego traktowania osób skrzywdzonych na wielu etapach tego postępowania nie mają żadnego usprawiedliwienia" - podkreślił prymas Polski.
"Misją Fundacji Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski jest ochrona dzieci i młodzieży we wspólnocie Kościoła Katolickiego oraz budowanie efektywnych struktur pomocy wspierających uzdrowienie osób zranionych i zapobieganie kolejnym przestępstwom wykorzystania seksualnego" - poinformowała fundacja na swojej stronie.