Ziobro o działaniach Facebooka wobec IPN: skandaliczne
6 lutego Facebook zablokował angielskojęzyczne konto Instytutu Pamięci Narodowej. Powodem był post sprzed siedmiu miesięcy dotyczący niemieckich planów germanizacji polskich dzieci. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ocenił działanie Facebooka jako "bulwersujące".
- Niemcy dopuścili się wielu zbrodni przeciwko ludzkości, to są niepodważalne fakty - podkreślał minister, mówiąc m.in. o porwaniach polskich dzieci.
ZOBACZ: "Europa równych państw i wolnych narodów". Trwa szczyt Grupy Wyszehradzkiej
- Dla Facebooka prawda historyczna nie ma znaczenia. Facebookowi te informacje się nie podobają, kolejny raz je cenzuruje - mówił. - Nie możemy się zgodzić na takie funkcjonowanie wielkich mediów społecznościowych na terenie Polski, które dopuszczają się skandalicznych manipulacji prawdą - przyznał.
- Chciałbym zaapelować o przyspieszenie prac nad ustawą o wolności mediów, wolności słowa w obszarze internetu, która została przygotowana przez ministra Kaletę w Ministerstwie Sprawiedliwości - dodał.
Chodzi o opracowany w resorcie sprawiedliwości projekt ustawy dotyczącej ochrony wolności słowa w internecie, którego główne założenia to m.in.: powołanie Rady Wolności Słowa złożonej z pięciu członków wybieranych przez Sejm oraz możliwość wniesienia reklamacji od decyzji serwisów społecznościowych o blokowaniu treści. Projekt został przedstawiony w połowie stycznia.
Ziobro chce spotkać się z premierem
Jednocześnie Ziobro krytycznie ocenił poranną wypowiedź rzecznika rządu Piotr Müllera, który - jego zdaniem - mówił o "prymacie rozwiązań europejskich", przed polskimi rozwiązaniami.
Minister wyraził nadzieję, że niedługo spotka się w tej sprawie z premierem Mateuszem Morawieckim. - Jestem przekonany, że premier podzieli nasz punkt widzenia - że Polska jest państwem suwerennym, że ma swój parlament, ma swojego prezydenta, rząd i ma też demokratyczne wybory i wyborców, którzy mają prawo oczekiwać, że to my, w ramach naszych suwerennych obowiązków, będziemy stać na straży praw i wolności Polaków, że nie będziemy uchylać się od regulowania tej materii, ale wspólnie, jako rząd Zjednoczonej Prawicy - przy poparciu sił opozycyjnych - przygotujemy rozwiązania, które zagwarantują wolność słowa w internecie - podsumował.
ZOBACZ: Szef dyplomacji UE: Rosja odłącza się od Unii Europejskiej
Ziobro sparafrazował słowa XVI-wiecznego poety i pisarza Mikołaja Reja: "A niechaj narodowie wżdy postronni znają, że Polacy nie gęsi, iż swój rząd i parlament mają". "To tak w odpowiedzi tym, którzy chcą, żeby tylko i wyłącznie Parlament Europejski i Unia Europejska zajmowały się sprawami, które dotyczą podstawowych praw i wolności Polaków" - powiedział.
Pytany o to, czy Polska powinna zwracać uwagę na regulacje unijne, wprowadzając te rozwiązania, Ziobro odpowiedział, że "nie ma żadnej kolizji z przepisami UE". "To, że jesteśmy w Unii, to nie znaczy, że tylko UE tworzy prawo" - dodał.
Z kolei wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta zapewnił, że "jesteśmy gotowi do zdecydowanych działań legislacyjnych i przygotowani do konsultacji oraz debaty wokół tego projektu". "Ta ustawa jest niezbędna, żeby ochronić prawa naszych obywateli do wolnych wypowiedzi, zgodnych z prawem, w internecie i mamy nadzieję wkrótce ten cel osiągnąć" - podkreślił wiceminister.
Porwania dzieci
W czasie II wojny światowej tylko w tzw. Aktion Zamość Niemcy odebrali rodzicom 30 tysięcy dzieci wywożąc je do obozów (w tym do specjalnego obozu w Łodzi) i fabryk na terenie Niemiec. Oddawano je także niemieckim rodzinom do germanizacji. Zbrodnia ta, jedna z najokrutniejszych w czasie II wojny światowej była sądzona podczas procesu norymberskiego. Symbolem tej akcji m.in. są losy Czesławy Kwoki, która wysiedlona z Zamojszczyzny trafiła do Auschwitz, gdzie została zabita zastrzykiem z fenolu. Miała 14 lat.
"W poście, który został zablokowany, napisaliśmy o niemieckich planach germanizacji dzieci, odnosząc się do autentycznych dokumentów. Mimo zgłoszenia o zweryfikowanie decyzji, konto jest zablokowane od sobotniego przedpołudnia" - wyjaśniają przedstawiciele IPN.
Datowany na 15 maja 1940 r., "Einige Gedanken über die Behandlung der Fremdenvölker im Osten" ("Kilka myśli o traktowaniu obcoplemieńców na Wschodzie") Heinricha Himmlera to dokument, który mrozi krew w żyłach zwłaszcza tam, gdzie traktuje o dzieciach.
Jest to w gruncie rzeczy instrukcja porywacza, zainspirowana teoriami Walthera Darrégo, ministra Rzeszy ds. Żywności i Rolnictwa, którego ideologia rasowa "Blut und Boden" ["Krew i gleba"] położyła podwaliny pod program denacjonalizacji.
W latach 1940-1945 III Rzesza wywiozła z podbitych ziem setki tysięcy nieletnich, traktując ich jak produkty i stosując rygorystyczne procedury kontroli jakości. Niemcy poszukiwali materiału nadającego się do germanizacji, a dzieci uznane za zdatne ze względu na „dobrą krew" odbierano rodzinom i kierowano do specjalnych obozów, gdzie poddawano je selekcji. Zakwalifikowane do programu przechodziły tam wstępną germanizację zanim wysłano je do niemieckich rodzin.
"Produkty" niespełniające wymagań znikały w obozach koncentracyjnych lub były ponownie wykorzystywane do eksperymentów "medycznych".
W sumie, na 200 tysięcy polskich dzieci, po wojnie odnalazło się tylko 30 tysięcy. Reszta zniknęła ich ciała zostały usunięte z powierzchni ziemi, lub też tożsamość wymazana z ich własnej albo cudzej pamięci.
Autor instrukcji porywacza, Heinrich Himmler, obawiał się, że wykorzenione dzieci mogą zostać odrzucone przez społeczeństwo niemieckie w związku z czym zalecił poddanie ich procedurze w bardzo młodym wieku i przy zachowaniu tajemnicy, by mogły się w to społeczeństwo wtopić i w nim rozpłynąć. Niepotrzebnie się martwił: rozpłynęły się.
Przypomnijmy, że w połowie stycznia Facebook zablokował możliwość zagranicznej promocji filmu IPN o niemieckim obozie w Łodzi, do którego trafiło około 3000 dzieci.
Czytaj więcej