Prokuratura sprawdza, jak po wyroku TK przeprowadzano aborcje
Białostocka prokuratura, po zawiadomieniu organizacji pro-life, sprawdza, jak przerywano ciąże po 22 października ub. roku, a więc po ogłoszeniu, ale długo przed publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przepisów antyaborcyjnych - podaje poniedziałkowy "Dziennik Gazeta Prawna".
"DGP" zapytała się w kilku prokuraturach okręgowych w dużych miastach, co zmieniło się w postępowaniach karnych po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że przepis zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
ZOBACZ: Komitet Legalna Aborcja Bez Kompromisów prezentuje projekt. "Nie tracimy nadziei"
"Prawidłowość decyzji o zabiegach zaczęła sprawdzać - i to wstecz - białostocka okręgówka. Choć terminacja ciąży z powodu wad płodu mogła być legalna do czasu publikacji wyroku (nastąpiła ona dopiero 27 stycznia) - prokuratura ma wątpliwości. I dlatego prosi szpital »dla celów postepowania przygotowawczego« o dane wszystkich pacjentek, u których dokonano aborcji, z informacją, jaki był powód przerwania ciąży: wady płodu czy też zagrożenie życia czy zdrowia matki albo inne przesłanki. Przy tym wnioskuje o pełną dokumentację medyczną od 23 października (wyrok zapadł 22 października 2020 r.) do drugiej połowy stycznia. Na piśmie z prokuratury widnieje dopisek: »sprawa wyjątkowo pilna!!!«" - podaje dziennik.
ZOBACZ: Granice aborcji w Europie
Jak usłyszeli w białostockiej prokuraturze dziennikarze "DGP", śledczy musieli podjęć czynności sprawdzające po tym, jak otrzymali zawiadomienie od organizacji społecznej o możliwości popełnienia przestępstwa. "DGP" ustalił, że chodzi o Fundację Pro-Prawo do Życia. Ta przyznaje, że jej zdaniem październikowe ogłoszenie wyroku oznacza, że od tego momentu przerywanie ciąży z powodu wad płodu stało się nielegalne.