Pożar archiwum w Krakowie. Spłonęła część dokumentów
25 zastępów straży wciąż walczy z pożarem w archiwum urzędu miasta, który wybuchł w sobotę wieczorem w Krakowie. Sytuacja jest trudna, głównie z uwagi na ograniczoną przestrzeń, w której poruszają się strażacy. Akcja potrwać może jeszcze kolejnych kilkanaście godzin.
Informację o pożarze w archiwum na terenie Urzędu Miasta w Krakowie strażacy dostali o godz. 20:20 w sobotę. Zostali powiadomieni przez specjalny system.
ZOBACZ: Pożar hali przy Global Expo na warszawskim Żeraniu
Rzecznik małopolskiej straży Sebastian Woźniak w niedzielę wieczorem poinformował, że działania ratowniczo-gaśnicze przy ul. Na Załęczu wciąż trwają i trudno powiedzieć, kiedy się zakończą. Akcja potrwa jeszcze najpewniej od kilku do kilkunastu godzin.
"Wyczerpująca praca"
Na miejscu pracuje obecnie 25 zastępów, czyli 75 strażaków. W sumie zaangażowanych w nią będzie ich znacznie więcej - z uwagi na wielogodzinne działania strażacy wymieniają się. - Warunki gaszenia tego pożaru są bardzo trudne, jest to bardzo wyczerpująca praca - przyznał rzecznik.
Wiadomo, że w pożarze zniszczone zostały dokumenty. Strażacy oprócz ugaszania ognia, ręcznie wynoszą z hal nadpalone dokumenty.
WIDEO: Pożar archiwum w Krakowie
- W dalszym ciągu prowadzimy działania. Podzieliliśmy teren akcji na trzy odcinki bojowe. Pierwszy z nich obejmuje parter hali dwukondygnacyjnej od strony drogi, gdzie prowadzone są działania i gdzie jest pożar. Drugi i trzeci odcinek są w drugiej hali, na parterze i na pierwszym piętrze - bo tam pożarem objęte są dwie kondygnacje - poinformował wcześniej w niedzielę Woźniak. Jak wyjaśnił, prowadzenie działań gaśniczych jest bardzo trudne, ponieważ strażacy muszą poruszać się w ograniczonej przestrzeni.
W informacji zamieszczonej na swojej stronie internetowej miasto Kraków przypomniało, że w archiwum tym znajduje się 20 tys. metrów bieżących dokumentów. - Zgromadzone tam segregatory, akta i dokumenty tlą się i żarzą. Regały o wysokości około trzech metrów strażacy muszą przesuwać ręcznie. Normalnie są one zasilane elektronicznie, ale w warunkach pożarowych musimy przesuwać je po szynach; dogaszać teczka po teczce - przekazał Woźniak. - Dlatego szacujemy, że te działania mogą potrwać nawet kilka, kilkanaście godzin - dodał.
Na miejscu zdarzenia wciąż pracuje kilkanaście zastępów straży, czyli kilkudziesięciu strażaków. Zostały tam skierowane dodatkowe siły i środki z powiatu myślenickiego. - Rozważamy podjęcie działań związanych z wybiciem otworu w bocznej ścianie. Chcemy to zrobić po konsultacji z nadzorem budowlanym. To działanie mogłoby umożliwić nam oddymienie hali i wzrost poziomu widzialności - podał rzecznik. "Wówczas nasze działania mogłyby być skuteczniejsze - wskazał Woźniak.