"Zapamiętam go jako chodzącego anioła". Aktorzy o Krzysztofie Kowalewskim

Kultura
"Zapamiętam go jako chodzącego anioła". Aktorzy o Krzysztofie Kowalewskim
PAP/Wojciech Olkuśnik
Krzysztof Kowalewski miał 83 lata

- Tracimy wspaniałego człowieka, artystę, epokę. Krzysztofa zapamiętam jako chodzącego anioła, który swoją serdecznością, ciepłem, mistrzostwem był przykładem dla każdego. Umarł prawdziwy nestor, wielki mistrz - wspominał na antenie Polsat News Michał Żebrowski, dyrektor Teatru 6. piętro. Krzysztof Kowalewski zmarł w wieku 83 lat.

Kowalewski był jednym z najpopularniejszych polskich aktorów, odtwórcą słynnych komediowych ról w "Nie ma róży bez ognia" i "Brunet wieczorową porą", a także tytułowym bohaterem radiowej audycji "Kocham Pana, Panie Sułku".

ZOBACZ: Nie żyje Krzysztof Kowalewski. Aktor miał 83 lata

 

Na antenie Polsat News zmarłego aktora wspominali koledzy i koleżanki po fachu.

 

- Był wzorem dla nas wszystkich, gdy zaczynałem studia, patrzyliśmy na niego jak w obrazek. (…) Dramatyczna wiadomość. (…) Jego talent komediowy jest wielkim wzorem dla wszystkich aktorów ten gatunku w Polsce - mówił Andrzej Nejman, dyrektor Teatru Kwadrat.

 

"Miał wielką klasę aktorską"

 

- Krzyśka znałem od 1 roku szkoły teatralnej. (…) Przeuroczy człowiek, wybitny aktor, fantastyczny kolega. Ogromna strata, to strasznie bolesne, bo w ostatnim czasie odeszli również Andrzej Strzelecki, Wojciech Pszoniak, Piotruś Machalica. (…) Z Krzysztofem grałem wiele razy. Zawsze to była wielka frajda. Z jego strony płynęła niesłychana życzliwość. Nigdy nie grał pod siebie, zawsze kombinował, żeby partnerowi na scenie było wygodnie. Miał wielką klasę aktorską. Role u Barei przyniosły mi ogromną popularność i sławę, ale on był fantastycznym aktorem teatralnym. (…) Posiadał genialne warunki, był ceniony. Jako jeden z nielicznych potrafił rozśmieszać mnie do łez. (…) Miałem to szczęście, że darzył mnie dużą sympatią, z wzajemnością - wymieniał Wiktor Zborowski.

 

ZOBACZ: Nie żyje Andrzej Strzelecki. Aktor walczył z nowotworem

 

Emilian Kamiński, dyrektor Teatru Kamienica, Kowalewskiego poznał w szkole teatralnej.

 

- To był bardzo ciepły człowiek, o ciepłym sercu. Dobra dusza. Wspaniały aktor, zostaną po nim role, ale odczuć ciepło tego człowieka mogli tylko ci, którzy się z nim znali. (…) Rzadko zdarzają się ludzie mający tyle serca i ciepła. Ta dobroduszność przebijała w jego rolach. Naprawdę lubił swój zawód - podkreślał.

 

WIDEO: Aktorzy wspominają Krzysztofa Kowalewskiego

  

"Umiał się zmienić w ciągu sekundy"

 

- Tracimy wspaniałego człowieka, artystę, epokę. Krzysztofa zapamiętam jako chodzącego anioła, który swoimi serdecznością, ciepłem, mistrzostwem był przykładem dla każdego. Umarł prawdziwy nestor, wielki mistrz. (…) Był mistrzem słowa, wiele lat występował w Teatrze Polskiego Radia. (…) Widziałem, jak w ciągu sekundy umiał się zmienić i być postacią, którą grał - opowiadał Michał Żebrowski, dyrektor Teatru 6. piętro.

 

ZOBACZ: Wojciech Pszoniak nie żyje. Aktor miał 78 lat

 

- Miałem zaszczyt grać z nim w filmie i również reżyserować. Jako ówczesny dyrektor Teatru "Syrena" zrobiłem "Łup", w którym Krzyś zagrał główną rolę. Niczego nie robił na pół gwizdka, zawsze pracował z oddaniem - wspominał Wojciech Malajkat, rektor Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.

 

- Krzysztof, dzięki swoim rolom, pozostanie z nami na zawsze. Poznałam go bardzo wcześnie, kończąc szkołę teatralną. (…) Był wybitnym aktorem, niezwykle inteligentnym. Piękna osobowość. Role komediowe - nikt tego nie grał tak, jak on - mówiła Katarzyna Figura.

ac/zdr/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie