Burzliwe posiedzenie Porozumienia. "Gowin sam się zawiesił"
Porozumienie miało zawiesić Bielana, Urbana i Klinowskiego w prawach członka partii - to efekt czwartkowego posiedzenia zarządu, które skończyło się oskarżeniem wicepremiera o nielegalne działanie i podważeniem jego przywództwa. Urban tłumaczy Interii, dlaczego w partii wrze i dlaczego to Gowin "sam się zawiesił". Z Adamem Bielanem porozmawia dziś w programie "Gość Wydarzeń" Grzegorz Kępka.
Czwartkowe posiedzenie zarządu Porozumienia miało być długie i burzliwe. Jak wynikało z pierwszych doniesień miało się ono skończyć zawieszeniem w prawach członka partii trzech polityków - Adama Bielana (jako pierwszy poinformował o tym portal rmf24.pl), Arkadiusza Urbana i Marcela Klinowskiego.
W każdym przypadku decyzje zapadały niemal jednogłośnie. Politycy mieli zostać zawieszeni za "wielokrotne łamanie regulaminu partii".
Interia zapytała Urbana czy finalnie został on zawieszony, jednak ten zaprzeczył. - Sąd koleżeński naszej partii, który zebrał się wkrótce po spotkaniu prezydium zarządu partii uznał, że podjęte uchwały zawieszające nas w prawach członka partii należy uchylić, bo w posiedzeniu prezydium i w głosowaniu brały udział osoby nie będące członkami prezydium. Zwracaliśmy na to uwagę przed głosowaniem, ale nikt nie słuchał. Dlatego też kilkanaście osób nie wzięło udziału w tym głosowaniu. I sąd zgodnie ze stanem faktycznym orzekł, że te uchwały są nieobowiązujące jako niezgodne ze statutem - przekazał.
Bielan prezesem Porozumienia?
Pytany o to, kto jest dziś prezesem Porozumienia Urban odparł, że "rzeczywiście w trakcie przeglądania stanu faktycznego w naszej dokumentacji partyjnej - o co wielokrotnie wnosiłem - ujawnił się pewien problem, gdyż prezes partii po raz ostatni był wybierany w 2015 roku".
- Jego kadencja upłynęła zaś w kwietniu 2018 r. Z naszego statutu wynika, iż jeśli prezes nie pełni funkcji, to sprawuje ją przewodniczący kongresu krajowego. A jest nim dziś Adam Bielan. Sąd koleżeński stwierdził więc obecnie, że skoro prezes nie został ponownie wybrany, to jego kadencja upłynęła, a p.o. prezesa jest właśnie Adam Bielan - zaznaczył.
Dopytywany czy to właśnie Bielana uważa za prezesa Porozumienia przyznał: "Tak. Jestem zaskoczony, ale to rewolucyjne zmiany".
Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.
- W partiach politycznych nie ma miejsca na uzurpatorów; Jarosław Gowin nie jest prezesem Porozumienia od kwietnia 2018 r., bo formalnie ostatni raz został wybrany w 2015 r. a kadencja trwa trzy lata; moje zawieszenie to krok uprzedzający - powiedział w piątek europoseł Adam Bielan.
- Prezes Jarosław Gowin w reakcji na porażkę nad wyborem swojego kandydata na ministra w październiku ubiegłego roku zwołał posiedzenie zarządu i niezgodnie ze statutem napompował zarząd swoimi stronnikami. Statut nie pozwala na dodawanie członków, tylko na uzupełnianie w przypadku m.in. śmierci - mówił Bielan.
"Niezgodne ze statusem partii"
Do doniesień na Twitterze odniósł się w czwartek poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk.
"Obrady już się zakończyły. Wielu członków, w tym ja, odmówiło udziału w głosowaniu, ponieważ nie zapewniono jego tajności, a prezydium obradowało w niezgodnym ze statutem składzie. Jestem pewny w 200 proc., że zawieszenie Adama Bielana jest prawnie bezskuteczne - napisał.
Obrady już się zakończyły. Wielu członków /w tym ja/ odmówiło udziału w głosowaniu, ponieważ nie zapewniono jego tajności, a prezydium obradowało w niezgodnym ze statutem składzie. Jestem pewny w 200%, że zawieszenie @AdamBielan jest prawnie bezskuteczne. https://t.co/R9UyghT71g
— Kamil Bortniczuk (@KamilBortniczuk) February 4, 2021
Podobnego zdania był jeden z polityków Porozumienia, z którym rozmawiała Polska Agencja Prasowa.
- Prezydium zarządu obradowało dzisiaj w składzie niestatutowym, rozszerzonym, "napompowanym" przez prezesa Gowina. Odbyło się ono w sposób jawny, a według naszego statutu wszystkie głosowania personalne muszą odbywać się w głosowaniu tajnym - powiedział.
"Gowinowi trzy lata temu wygasła kadencja szefa partii"
Inny polityk dodał, że zawieszenie Bielana prawdopodobnie było spowodowane tym, że "podczas dokonywania kwerendy dokumentów statutowych okazało się, że prezesowi Gowinowi trzy lata temu wygasła kadencja szefa partii".
- Jarosław Gowin był wybrany na szefa partii sześć lat temu, a kadencja naszych władz wynosi trzy lata - powiedział.
- Trudno w to uwierzyć, że na ostatnim kongresie szef partii zapomniał być wybrany. Potwierdza to stenogram z kongresu, że wszyscy to przegapiliśmy. Zgodnie ze statutem w momencie kiedy dochodzi o sytuacji wygaśnięcia członkostwa prezesa w partii, niemożności wykonywania przez niego mandatu lub jego rezygnacji, do czasu wyboru przez kongres nowego prezesa uprawnienia wykonuje przewodniczący konwencji krajowej. W tej chwili obraduje sąd koleżeński partii w tej sprawie - poinformował polityk.