Koronawirus w natarciu, a aptek w Polsce coraz mniej
Z roku na rok spada liczba aptek w Polsce. Taki jest rezultat nowelizacji ustawy "Prawo farmaceutyczne", która wprowadziła regułę "apteka dla aptekarza". Od połowy 2017 roku do końca 2020 roku liczba placówek aptecznych zmalała z 13 574 do 12 202. To oznacza, że przez trzy i pół roku ubyły 1 372 apteki.
Licznik na rynku aptecznym został cofnięty o 10 lat - do roku 2011. Takie dane podaje Związek Pracodawców Aptecznych na podstawie raportu przygotowanego przez firmę analityczną PEX Pharma Sequence.
Twarde reguły gry
W myśl wprowadzonych w 2017 roku przepisów nową aptekę może założyć tylko osoba będąca farmaceutą albo spółka jawna lub partnerska farmaceutów. Obowiązują także restrykcyjne regulacje geograficzno-demograficzne.
Jedna placówka apteczna musi przypadać na co najmniej 3 tysiące mieszkańców i znajdować się co najmniej 500 metrów od już istniejącej, jeśli w gminie jest więcej niż 3 tysiące mieszkańców na aptekę, lub tysiąc metrów, jeśli na aptekę przypada mniej niż 3 tysiące mieszkańców.
ZOBACZ: Aptekarz zniszczył setki szczepionek. Grozi mu do 10 lat więzienia
Celem wprowadzenia ustawowych ograniczeń miało być zwiększenie dostępu Polaków do leków. Jak zauważa Związek Pracodawców Aptecznych, cel nie został osiągnięty. Restrykcje spowodowały natomiast, że aptek nie ma kto, ani gdzie otwierać. Liczba nowo otwieranych placówek po wejściu w życie reguły "apteka dla aptekarza" spadła ze 100 - 110 do 15 - 20 miesięcznie.
Nie zmieniła się natomiast liczba aptek zamykanych co miesiąc - pozostała na średnim poziomie sprzed nowelizacji prawa, czyli oko 70 placówek.
Powrót do przeszłości
- Polski rynek aptek skurczył się do poziomu z roku 2011 i to w czasie pandemii. W dodatku, w przeddzień wprowadzenia do aptek opieki farmaceutycznej i usług dla pacjentów, co spowoduje, że rola tych placówek będzie większa niż teraz. Jednym z deklarowanych celów wprowadzenia "apteki dla aptekarza" miało być zwiększenie dostępu klientów do farmaceutyków. Osiągnięto jednak skutek odwrotny do zamierzonego - podkreśla Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych (ZPA).
Przedstawiciele ZPA uważają, że oficjalnie podawane w 2017 roku przez ustawodawcę przyczyny zmian ustawowych były pozorne, a tak naprawdę chodziło o zamknięcia rynku dla członków korporacji zawodowej aptekarzy.
ZOBACZ: Skuteczny lek na Covid-19? "To ekscytujące wiadomości"
"Apteka dla aptekarza" okazała się też nie mieć nic wspólnego z deklarowanym w ustawie zatrzymaniem procederu nielegalnego wywozu leków z Polski. Sejm musiał bowiem i tak wprowadzać w następnych latach kolejne nowelizacje prawa farmaceutycznego, by paraliżować działania mafii lekowych.
Polonizowanie tego co polskie
Zdaniem przedstawicieli ZPA, także zapowiadana przez polityków w 2017 roku operacja repolonizacji aptek i wyrwania ich z rąk obcego kapitału była pozbawiona podstaw. W posiadaniu firm krajowych jest bowiem ponad 93 proc. ogólnej liczny aptek w Polsce. Do podmiotów z udziałem kapitału zagranicznego należy tylko 6,7 proc. placówek.
Argument o monopolu sieci aptecznych również nie znajduje potwierdzenia w faktach. W Polsce działa dziś 340 sieci aptecznych. Są to głównie małe i średnie polskie firmy rodzinne mające po kilkanaście lub kilkadziesiąt aptek. Twierdzenie, że kilkaset przedsiębiorstw tworzy monopol na rynku jest sprzeczny z podstawową wiedzą ekonomiczną i zdrowym rozsądkiem.
ZOBACZ: Amantadyna do leczenia COVID-19? "Rozpoczęto badania kliniczne"
- Reguła "apteka dla aptekarza" zaszkodziła polskiemu rynkowi. Z typowego systemu otwartego zmieniła go w jeden z najostrzejszych i najbardziej przeregulowanych w Europie systemów zamkniętych, w którym łącznie obowiązują restrykcyjne ograniczenia właścicielskie, ilościowe, geograficzne i demograficzne oraz bezwzględny zakaz reklamy aptek - wylicza Marcin Piskorski.
Czytaj więcej