Zgromadzenie przed komendą policji w Rybniku. Chodzi o interwencję w klubie
Kilkadziesiąt osób zgromadziło się w niedzielę po południu przed komendą policji w Rybniku, solidaryzując się z właścicielami otwartego mimo obostrzeń klubu muzycznego, gdzie minionej nocy interweniowała policja. Podczas przepychanek użyto gazu, pałek, granatów hukowych i broni gładkolufowej.
Policjanci tłumaczą, że użycie środków przymusu bezpośredniego było wynikiem agresji skierowanej przeciwko funkcjonariuszom. Policja podkreśla, że lokal działał wbrew przepisom - został zamknięty decyzją sanepidu, a decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. Policjanci asystowali sanepidowi przy doręczaniu decyzji i wezwali gości do opuszczenia klubu.
ZOBACZ: Nocna kontrola klubów w Gdańsku. Służby zamknęły jeden lokal
Osoby zgromadzone w niedzielne popołudnie przed rybnicką komendą przysłuchiwały się konferencji prasowej, podczas której właściciele klubu Face 2 Face relacjonowali dziennikarzom wydarzenia z nocy z soboty na niedzielę. Głos zabrał także aktywista grupy skupionej wokół Strajku Przedsiębiorców, Michał Wojciechowski, według którego interwencja policji w klubie była "festynem przemocy, festynem reżimu".
- Policja sprowokowała, wtargnęła nielegalnie do klubu Face 2 Face w Rybniku; wtargnęła siłą, użyła gazu - mówił Wojciechowski, informując, iż właściciele klubu dysponują licznymi nagraniami, potwierdzającymi, że policja użyła gazu wobec gości lokalu nie tylko na zewnątrz, ale także w środku. Z tego powodu – jak mówiono - miała zasłabnąć przebywająca w klubie kobieta.
"Policja przyszła nas prowokować"
Witani przez zgromadzonych oklaskami współwłaściciele klubu, Marcin Koza i Sandra Konieczny, oceniali, że policja weszła do lokalu bez podstaw prawnych, a proszeni o przedstawienie się funkcjonariusze używali filmowych nazwisk: James Bond i Grzegorz Brzęczyszczykiewicz.
ZOBACZ: Kilkaset osób bez masek w nyskim klubie. Dyskoteki w Tarnowie i na Podhalu
- Myślałam, że w tym trudnym czasie, kiedy jest pandemia, policja chce chronić ludzi przed pandemią. Jak się jednak okazuje, policja atakuje ludzi, żeby chronić pandemię - powiedziała Sandra Konieczny. - Weszli na lokal bez żadnej zgody, siłą, zaatakowali klientów. Gazowali nas w lokalu, przez co jedna z naszych klientek miała problemy z oddychaniem w górnej strefie lokalu; nie pozwolili nam jej sprowadzić na dół – relacjonowała.
- Policja przyszła nas prowokować; policja przyszła po to, żeby nas siłą wyszarpać z tego lokalu” – dodała współwłaścicielka rybnickiego klubu. - Ja uważam, że wczoraj nie było interwencji policji - nikt się nie wylegitymował. Do nas przyszli bandyci. Weszli, zaatakowali wszystkich ludzi, którzy pojawili się w naszym lokalu; ludzie byli wystraszeni, my również - ocenił współwłaściciel lokalu Marcin Koza, zarzucając przedstawicielom sanepidu, że także oni weszli do lokalu nielegalnie, wbrew przepisom.
Zamknięcie lokalu w Rybniku
"Wolna Polska", "Morawiecki do więzienia", "Popieramy" - skandowano podczas niedzielnego zgromadzenia przed komendą. "Zamknąć rząd, otworzyć gospodarkę" - głosiło jedno z napisanych na kartonach haseł jego uczestników. Protestujący domagali się rozmowy z komendantem lub rzecznikiem prasowym rybnickiej policji. Chcieli wiedzieć, kto wydał rozkaz interwencji oraz czy na miejscu był negocjator i policjanci z zespołu antykonfliktowego. Wzywali do dymisji funkcjonariuszy odpowiedzialnych za interwencję.
ZOBACZ: Rybnik. Klub otwarty drugi weekend z rzędu. Przed wejściem tłumy
Policja stanowczo odpiera zarzuty o nielegalność swoich działań oraz agresywne zachowania funkcjonariuszy. "Decyzją Państwowego Inspektora Sanitarnego lokal został zamknięty, a decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. W związku z powyższym policjanci asystowali pracownikom sanepidu w doręczeniu dokumentu właścicielowi. Następnie mundurowi poinformowali uczestników imprezy o zamknięciu lokalu i konieczności wyjścia z klubu" – podała policja w niedzielnym komunikacie.
WIDEO - Zgromadzenie przed komenda policji w Rybniku
Wylegitymowano 213 osób
Część uczestników - jak informują policjanci - dobrowolnie opuściła lokal, zaś pozostali nie chcieli dostosować się do poleceń. Na zewnątrz zebrała się grupa kilkuset osób, wśród których – jak głosi policyjny komunikat - "większość była nietrzeźwa i agresywna w stosunku do policjantów"; niektórzy nie mieli na twarzach maseczek, pili alkohol i podawali policjantom fałszywe dane personalne - informuje policja.
"Po opuszczeniu lokalu uczestnicy byli agresywni i atakowali mundurowych niebezpiecznymi przedmiotami. Policjanci podawali komunikaty wzywające do rozejścia się. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, wobec agresywnych uczestników zgromadzenia użyli środków przymusu bezpośredniego w postaci ręcznych miotaczy gazu, pałek służbowych, granatów hukowych, oddali także strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej" - czytamy w komunikacie śląskiej policji.
ZOBACZ: Domówki w czasie pandemii we Włoszech. Wysokie kary dla uczestników
W interwencji uczestniczyło prawie 150 policjantów z Rybnika oraz z oddziałów prewencji z Katowic. - Interwencja była skuteczna i doprowadziła do przywrócenia ładu i porządku publicznego - podała policja. Zatrzymano trzech mężczyzn w wieku 30, 44 i 48 lat, podejrzewanych o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Wylegitymowano 213 osób. Część osób ukarano mandatami, wobec innych mają być kierowane wnioski o ukaranie do sądów.
Czytaj więcej