Luzowanie obostrzeń. Rzecznik MZ wyjaśnia mechanizm
- Przy luzowaniu jakichkolwiek obostrzeń nie bierzemy pod uwagę tylko wskaźnika osób zakażonych odnotowywanych w codziennych raportach, wskaźnik ten koreluje też z przeprowadzonymi testami - powiedział w poniedziałek rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz.
Andrusiewicz pytany był na poniedziałkowej konferencji prasowej, z czego będą wynikały kolejne decyzje o ewentualnym luzowaniu obostrzeń. - Jak wszyscy widzimy, przy luzowaniu jakichkolwiek obostrzeń nie bierzemy pod uwagę jednego tylko czynnika, jednego tylko wskaźnika, jest to zarówno wskaźnik dotyczący liczby osób zakażonych odnotowywanych w codziennych raportach, ale ten wskaźnik oczywiście koreluje też z przeprowadzonymi testami - powiedział rzecznik MZ.
ZOBACZ: Otwarta siłownia, pub i restauracja. Bunt przedsiębiorców ws. obostrzeń
Jak dodał, "widzimy w ostatnich dniach, że tych testów jest wykonywanych dość dużo i mimo że liczba tych testów wzrosła, to nie rośnie nam liczba osób zakażonych".
Liczba zajętych łóżek decydująca
Podkreślił, że drugim czynnikiem, który na pewno będzie rzutował na podejmowanie decyzji, jest liczba zajętych łóżek szpitalnych. - Bo niewątpliwie to łóżka szpitalne i przygotowanie systemu ochrony zdrowia do przyjęcia większej liczby pacjentów jest świadectwem tego, czy możemy luzować, czy nie możemy luzować (obostrzeń) - zaznaczył Andrusiewicz.
ZOBACZ: Nowe przypadki koronawirusa w Polsce. Dane ministerstwa, 18 stycznia
Na pewno też - dodał - "przyglądamy się temu, co dzieje się dookoła". - Jest dookoła nas dość dużo państw, które notują wysokie wskaźniki zakażeń, więc też te decyzje, które podejmujemy, z jednej strony muszą korelować z tym, co się dzieje u nas, z drugiej strony musimy brać też pod uwagę to, co się dzieje w państwach sąsiednich, bo mimo wszystko pamiętajmy - mamy globalizację, ludzie się przemieszczają, więc mimo że wprowadzamy kwarantannę, możliwości zakażenia nadal są - powiedział rzecznik resortu zdrowia.
WIDEO: Konferencja z udziałem rzecznika MZ Wojciecha Andrusiewicza
"Epidemia delikatnie osłabła"
- Obserwujemy rzeczywiście spadek liczby zakażonych odnotowywanych w codziennych raportach. Uprzedniego tygodnia było to w granicach 60 tys. zakażonych, ostatniego tygodnia jest to ponad 40 tys. odnotowanych przypadków zakażenia - zwrócił uwagę Andrusiewicz.
Równocześnie dodał, że właśnie ten spadek liczby zakażonych wraz ze spadkiem wykorzystywanych w szpitalach łóżek dla pacjentów z COVID-19 świadczą o tym, że "epidemia w ostatnich dniach delikatnie osłabła".
ZOBACZ: Żył na lotnisku, bo bał się latać przez koronawirusa. Zorientowano się po trzech miesiącach
- Te dwie dane (...) świadczą, że rzeczywiście, w przeciwieństwie do wielu państw europejskich, u nas ta epidemia osłabła, tym bardziej, że w ostatnich dniach nie zaobserwowaliśmy wyniku ponad 10 tys. osób zakażonych. Raczej balansowaliśmy między 5 a 9 tys. osób zakażonych (...) Te wyniki pozwalają patrzeć z delikatnym optymizmem w przyszłość, ale cały czas musimy być ostrożni - ostrzegł.
Dodał, że taką ostrożność należy również zachować z tego powodu, że śmiertelność z powodu COVID-19 nadal utrzymuje się na wysokim poziomie. - Ta liczba zgonów nie spada. Ustabilizowała się na poziomie 250-260 zgonów dobowo, co jest nadal wysoką liczbą - zaznaczył.
Więcej testów
Andrusiewicz zwrócił też uwagę na to, że liczba przeprowadzanych testów diagnostycznych w zeszłym tygodniu wzrosła do około 50 tys. dziennie z około 40 tys. tydzień wcześniej. Dodał, że wpływ na ten wzrost miało niewątpliwie badanie przesiewowe nauczycieli, które trwało od zeszłego poniedziałku do piątku.
Podkreślił, że wyniki tego badania mogą obrazować skalę epidemii. - Traktujmy to testowanie nauczycieli jako przesiew tego, jak wygląda w tej chwili rzeczywistość epidemiczna w Polsce - podsumował.
ZOBACZ: Koniec ferii. Najmłodsi wracają do szkoły
Nauczyciele klas I-III i pracownicy szkół, którzy wrócili od poniedziałku do pracy stacjonarnej mieli możliwość poddania się w ubiegłym tygodniu testowi na wykrycie wirusa SARS-CoV-2. Z informacji przekazanej przez rzeczniczkę prasową Ministerstwa Edukacji i Nauki Annę Ostrowską wynika, że wymazy pobrano od blisko 134 tys. osób. Wyniki otrzymało ponad 122 tys., a koronawirusa wykryto u 2422 z nich, czyli u 2 proc.
Apel o odpowiednie leczenie
Rzecznik resortu zaapelował również o to, by osoby chore na COVID-19 nie podejmowały samodzielnego leczenia używając koncentratorów tlenu. Przynosi to co prawda chwilową ulgę, ale wiele z takich osób trafia szybko do szpitala.
- Niestety dość duża liczba osób, która stosuje je na co dzień przy leczeniu, trafia dość szybko do szpitala i tutaj jest diagnoza o bardzo dużej zajętości płuc - wyjaśnił.
ZOBACZ: Koronawirus w Europie. 13 państw wprowadziło godzinę policyjną
Ministerstwo zdrowia podało w poniedziałek, że badania potwierdziły 3271 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, najwięcej w województwie mazowieckim i pomorskim. Zmarło 52 chorych. Na obecność koronawirusa przebadano dotąd w Polsce ponad 7 mln 817 tys. osób. Ostatniej doby wykonano 25 174 testy, w tym 6123 testy antygenowe.
Szczepienia w DPS-ach
Andrusiewicz pytany był w poniedziałek na konferencji prasowej, jak przebiega akcja szczepień w DPS-ach. - Mamy dość dobrze zmapowane wszystkie domy pomocy społecznej i przyporządkowanie każdemu domowi zespołu szczepiennego, zespołu najczęściej podstawowej opieki zdrowotnej, więc tu nie ma najmniejszego problemu, byśmy tę akcję dość szybko skończyli - odpowiedział rzecznik MZ.
Zwracał uwagę, że osoby przebywające w DPS-ach to osoby starsze i schorowane, ale też ulokowane w jednym miejscu. - Więc tu ta możliwość szybkiego przeprowadzenia szczepień jest możliwa w szybkim czasie, stąd też od 18 do 22 stycznia jest bardzo prawdopodobne, że te szczepienia w zakresie domów pomocy społecznej skończymy - zaznaczył Andrusiewicz.
Jak dodał, "mamy ostatni dzień tak naprawdę mapowania jeszcze zakładów opiekuńczo-leczniczych". - Bo pamiętajmy, że poza domami pomocy społecznej są jeszcze zakłady opiekuńczo-lecznicze, to są hospicja, to są też oddziały paliatywne. Więc tutaj tych pensjonariuszy, pacjentów jest dość duża grupa - podkreślił rzecznik MZ.