Śmierć podczas morsowania. Mężczyzna pływał pod lodem. "To po prostu nieodpowiedzialne"
Mężczyzna morsował wraz z grupą znajomych na jeziorze w Urszulewie (kujawsko-pomorskie). Gdy próbował przepłynąć pod lodem z jednego przerębla do drugiego utknął pod taflą. Mimo reanimacji nie udało się go uratować.
Jeden z mężczyzn podjął próbę przepłynięcia pod lodem pomiędzy przeręblami oddalonymi o około cztery metry, ale utknął pod lodową taflą i nie wypłynął. 45-latek spędził pod lodem około dwóch godzin. Aby go wyciągnąć strażacy musieli wykuć dodatkowe przeręble. Według informacji, do których dotarła Interia, mężczyzna nie był początkującym morsem.
Dodatkowa adrenalina
- Dla wielu pływanie pod lodem jest kuszące. Chodzi prawdopodobnie o dodatkową adrenalinę. Wydaje im się to bardzo proste - wykują dwa przeręble, zanurzą się i bez problemu wypłyną. Takie zachowanie jest po prostu nieodpowiedzialne. Powinni to robić jedynie ci, którzy się na tym znają i korzystają z zabezpieczeń - tłumaczy w rozmowie z polsatnews.pl Justyna Kosakowska, założycielka klubu morsa w Toruniu.
ZOBACZ: Wypadek na Górce Szczęśliwickiej w Warszawie. Nie żyje 12-latek
Na odpowiednie przygotowanie oraz zapewnienie bezpieczeństwa zwraca uwagę Jarosław Komorowski, mistrz Polski i założyciel Warszawskiego Klubu Rogatego Morsa. - Wszystko jest dla ludzi, ale należy zachować rozwagę i dobrze się przygotować. Decydując się na pływanie pod lodem powinnyśmy mieć zabezpieczenie w postaci liny, którą przytwierdzimy do bioder na specjalnym pasie - tłumaczy. Jak dodaje, ludzie nie rozumieją, że ich oczy nie są przystosowane do takiej temperatury wody. Schodzą więc pod powierzchnię wody i nagle zamykają oczy. Następnie nie mogą trafić w wykuty przerębel i tak mogą utknąć pod lodem.
Moda na morsowanie
W ostatnich miesiącach w Polsce trwa prawdziwy "boom" na morsowanie. Na kąpieliskach pojawia się coraz więcej osób, które próbują swoich sił. - Być może ludzi znudziło siedzenie w domach. Siłownie, kluby fitness, baseny są zamknięte, więc ludzie szukają rozrywki. Szczególnie po nowym roku przy zbiornikach wodnych widać tłumy ludzi. Czas pokaże czy to jednorazowe próby - po to, aby zrobić fajne zdjęcie na Facebooka, czy stała pasja - mówi Komorowski.
ZOBACZ: Jezioro Jezuickie. Paramotolotniarz wpadł do lodowatej wody. Uratowały go morsy
- Jeszcze rok temu 10 osób morsujących w jednym miejscu to był tłum. Dzisiaj jest ich kilkadziesiąt. Ludzie pojawili się nagle, jest wśród nich sporo takich, którzy próbują pokonywać swoje granice. Pewne rzeczy robią jednak za szybko. Nawet doświadczeni nie są w stanie zapanować nad tłumem amatorów - podsumowuje Kosakowska.
Czytaj więcej