Zjechał z mostu, bo zapatrzył się na nawigację. Utonął
34-letni Satish Ghule z indyjskiego stanu Maharasztra za bardzo zaufał nawigacji w Mapach Google. Podczas jazdy samochodem ze znajomymi nie zwracał uwagi na drogę i w pewnym momencie zjechał z nieczynnego mostu wprost do zbiornika z wodą. Choć mężczyznom udało wydostać się z tonącego auta, to Ghule nie był w stanie dopłynąć do brzegu.
Jak informuje "Indian Express", do zdarzenia doszło ok. godz. 1:45 w niedzielę. Ghule jechał samochodem wraz ze swoim pracodawcą Guru Shekharem oraz przyjacielem Sameerem Rajurkarem. Mężczyźni kierowali się w stronę szczytu Kalsubai - najwyższego punktu w stanie (1646 m). Czas wolny od pracy mieli zamiar poświęcić na przejście popularnego szlaku turystycznego.
Nieczynny most
W pewnym momencie kierujący samochodem Ghule zgubił drogę. By dotrzeć do celu, mężczyźni zdecydowali się wykorzystać nawigację Google. Nowa trasa przebiegała przez nieczynny most w mieście Akole. Konstrukcja została zniszczona cztery miesiące wcześniej, przez monsun. Choć okoliczni mieszkańcy wiedzieli o zamknięciu mostu, to informacje o utrudnieniach na drodze nie zostały odnotowane przez nawigację.
ZOBACZ: Przywiózł do miasteczka kwiaty, zniszczył most. Polak tłumaczy, że "zmyliła go nawigacja"
Przez późną porę, mężczyźni nie zauważyli ostrzeżeń i wjechali wprost do zbiornika z wodą. Policja poinformowała, że choć udało im się wydostać się z auta, to 34-letni Ghule nie dopłynął do brzegu, bo nie potrafił pływać. Kierowca utonął, a jego ciało udało się wyłowić dopiero w niedzielę nad ranem.
W grudniu informowaliśmy o 70-latku z Polski, który również "zapatrzył się na nawigację". Kierowca wjechał do Wisły w pobliżu nieczynnej przeprawy promowej w Gassach (woj. mazowieckie). Z pojazdu wydostał się o własnych siłach.
"Nawigacja GPS to z pewnością użyteczny wynalazek, jednak, jak pokazuje ten przykład, wsłuchując się posłusznie w głos automatycznego pilota, można skończyć w polu, lub jak w tym przypadku w rzece" - ostrzegała wówczas policja.
Czytaj więcej