NBP nie obniżył stóp procentowych
Rada Polityki Pieniężnej nie zdecydowała się na obniżenie stóp procentowych. Styczniowe posiedzenie zakończyło się werdyktem jakiego spodziewała się większość ekonomistów. Główna stopa (referencyjna) w zeszłym roku została zmniejszona z 1,5 proc. do 0,1 proc.
Zdaniem wielu analityków pozostanie na takim poziomie do końca pierwszego kwartału 2021 roku. Wtedy być może nastąpi redukcja stóp procentowych. Decyzja w największym stopniu będzie zależeć od prognoz zawartych w ‘Projekcji Inflacyjnej NBP”, z którą członkowie RPP zapoznają się za kilka tygodni.
Inflacyjna niespodzianka
Najmocniejszy argumentem przemawiającym za obniżeniem stóp jest zaskakująco duży spadek inflacji. Ostatnio zmalała ona z 3 do 2,3 proc. Jak podkreślają analitycy mBanku, inflacja znalazła się nieoczekiwanie poniżej celu NBP i pozostanie tam w całym pierwszym kwartale. Mimo to - jak twierdzą -do redukcji stóp w tym okresie wcale nie musi dojść.
Bardzo możliwe, że bank centralny i Rada Polityki Pieniężnej nie będą forsować scenariusza obniżania stóp w sytuacji, gdy złoty pozostaje względnie słaby wobec walut obcych, zwłaszcza wobec euro. W wywiadzie udzielonym kilka dni temu prezes NBP Adam Glapiński zasugerował, że obniżka stóp będzie pożądana w wypadku powrotu złotego do umacniania się lub w razie gwałtownego pogorszenia się sytuacji epidemicznej w kraju.
ZOBACZ: Inflacja zmalała pod koniec 2020 roku. Dużo płaciliśmy za energię, mało za paliwa
Przypomnijmy, że przez większą część czwartego kwartału 2020 roku złoty należał do największych beneficjentów fali pozytywnych informacji o gotowych już szczepionkach na COVID-19. Podsycały one skłonność inwestorów do podejmowania ryzyko na rynkach globalnych, w tym także na polskim.
Jednak w drugiej połowie grudnia nadzwyczajne umacnianie się złotego zostało zahamowane przez interwencyjne działania Narodowego Banku Polskiego na rynku walutowym. Ostatnio oficjalnie mówił o nich prezes Glapiński, a ich skalę eksperci z Citi Handlowego oceniają na 7 miliardów dolarów.
NBP nie chce mocnego złotego
Za sprawą działań interwencyjnych kurs euro pod koniec grudnia poszybował do 4,62 zł, czyli zbliżył się do kilkunastoletnich maksimów z jesieni 2020 roku. Ustanawiano je, gdy panicznie obawiano się wpływu drugiej fali koronawirusa na kondycję gospodarki.
Od początku roku euro potaniało o około dziesięć groszy. Dziś za wspólną walutę płaci się 4,52-4,53 zł. Gdy NBP zrezygnował z interwencji rynkowych, złoty wzmocnił się. Nadal jest jednak na tyle słaby, by spełniać oczekiwania banku centralnego. Prawdopodobnie z chwilą, gdy euro będzie zbliżać się do granicy 4,50 zł, NBP znów postanowi interweniować, by osłabić polską walutę.
Niektórzy ekonomiści za podstawę prognoz o możliwym obniżeniu stóp procentowych w najbliższym czasie uznają wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej (w tym Adama Glapińskiego) z końcówki grudnia 2020 roku. Wynikało z nich, że obniżenie stopy referencyjnej do zera i utrzymywanie jej na tym poziomie przez okres kryzysu byłoby wskazane.
ZOBACZ: Rynek walutowy. NBP gra na osłabienie złotego
Mirosław Budzicki z PKO BP zwraca uwagę na fakt, że rynek w pełni wycenił już taką właśnie obniżkę stopy referencyjnej. Zgadza się jednak z innymi ekonomistami, że dla NBP kluczowy jest kurs euro.
W jego ocenie, o ile obniżka stóp procentowych prawdopodobniej zostanie oddalona co najmniej do marca, o tyle nie można wykluczyć kolejnych wizyt NBP na rynku. Fakt ten sprawi, ze kurs euro powinien stabilizować się na koniec pierwszego kwartału 2021 roku w okolicach preferowanych przez RPP, czyli 4,50 zł.
- W kolejnych miesiącach roku, złoty może nieco bardziej się umacniać. Sprzyjać będzie temu osłabienie dolara oraz poprawa wyników gospodarczych, zarówno w kraju jak i na świecie, wynikająca z wyraźnie lepszej sytuacji epidemicznej - twierdzi analityk PKO BP.
Czytaj więcej