Przebranżowieni. Przez pandemię musieli znaleźć sobie inną pracę
Pandemia jak pług, orze nasz dotychczasowy styl życia i gospodarkę. Może się okazać, że tak jak dziś już niewielu potrzebuje np. usług szewca, tak po pandemii zbędne okażą się niektóre produkty i usługi. Reporterka "Raportu" Monika Gawrońska rozmawiała z tymi, którzy wyjścia nie mieli - musieli znaleźć sobie inne zajęcie.
Marka, Tomasza i Rafała łączy jedno - każdy z nich musiał porzucić swoją pracę i zmienić całkowicie zawód.
Marek Stachowiak ma 37 lat, pochodzi z Warszawy. Pracował jako pilot wycieczek. Odwiedzał 15 krajów rocznie - w tym najdalsze zakątki świata.
- Jak opowiadałem komuś czym się zajmuje to każdy mówił: "Jezus Maria, ale ty masz naprawdę fantastyczną pracę, cały czas na wakacjach - mówi.
ZOBACZ: Rynek pracy. Etatów mniej, ale płace trochę wyższe
Marek, gdy wrócił z ostatniej wycieczki z Australii do Polski - szukał pomysłu na własny biznes.
- Z przyjacielem spotkaliśmy się na dobrą butelkę dżinu i stwierdziliśmy, że spróbujemy swoich sił z foodtrackiem - powiedział.
Po kilku tygodniach poszukiwań - pilot egzotycznych wycieczek - kupił specjalny samochód i teraz - smaży i sprzedaje burgery.
Reporter: Z perspektywy czasu myśli Pan, że to był dobry pomysł?
Marek Stachowiak: W dalszym ciągu musimy się jeszcze przystosować. Na pewno nie był zły, robimy coś, to jest najważniejsze - natomiast w dalszym ciągu serce jest po stronie turystyki.
Reporter: Pomysł tak dobry jak ta butelka dżinu?
Marek Stachowiak: Bardziej cierpki.
Ze sceny do salonu
Rafał Karwot ma 38 lat - mieszka w Wodzisławiu Śląskim - jest wokalistą i współzałożycielem zespołu TABU.
- Od kilkunastu lat zajmuję się muzyką, od kilkunastu lat utrzymywałem się tylko z muzyki. Zagraliśmy ponad tysiąc koncertów. Rocznie to graliśmy 60 do 80 koncertów. Jesienią, zimą - trasa klubowa, latem trasa plenerowa - mówi Rafał Kawrot.
WIDEO: zobacz materiał "Raportu"
Zespół ostatni koncert zagrał 7 marca. Kolejne miesiące sprawiły, że grupa nie mogła grać - a pieniędzy zaczęło brakować. Na rodzinnej imprezie pojawił się pomysł jak zarobić.
- Mój teść miał maszynkę, wziąłem ją i mówię "to po kolei chodźcie, będę obcinać". Potem do mnie powiedzieli: "ty się zastanawiasz co mógłbyś robić, zobacz ile głów ściąłeś, ile byś zarobił pieniędzy" i pomyślałem sobie: "kurde niegłupi pomysł" - mówi Rafał. Dwa dni później muzyk zapisał się na szkolenie i tak został barberem.
Rafał wkrótce potem otworzył swój własny, mały salon w rodzinnym mieście. Fryzjerstwo stało się jego nową pasją.
Korpo w pubie
Tomasz Krupa ma 35 lat, pochodzi z Gdańska - przez 7 lat prowadził ze wspólnikiem pub na tamtejszej starówce - ten biznes miał być spełnieniem jego marzeń i ucieczką od pracy w korporacji.
- Stwierdziliśmy, że nie chcemy pracować dla kogoś, jesteśmy zmęczeni tym, chcemy mieć swój biznes - mówi pan Tomasz.
Lokal Tomasza Krupy specjalizował się w piwach rzemieślniczych - w marcu po ogłoszeniu pierwszych obostrzeń - zmuszony był zamknąć pub.
ZOBACZ: "Raport": o połowę mniej kradzieży w czasie pandemii
- Gdzieś tam strasznie to przeżyłem i pod wpływem emocji napisałem post na Facebooku, taką krótką wiadomość, że prowadziłem do tej pory lokal a teraz szukam pracy - mówi.
Mimo, że mężczyzna otworzył piwny lokal po to, by nie pracować w korporacji to właśnie epidemia sprawiła, że musiał do niej wrócić.
Czynne w sezonie bary i restauracje poprawiły finansową kondycję gdańszczanina. Ale tylko na chwilę...
- Wraz z końcem wakacji było coraz gorzej i gorzej, teraz jest ponowne zamknięcie - jakby utwierdza tylko w tym, że ta decyzja o podjęciu pracy była dobra, no bo mając plany, mając rodzinę na utrzymaniu, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby nie będę zarabiał - mówi.
Dziś właściciel pracuje w tym lokalu zdalnie, wykonując zlecenia dla korporacji.
- Nagle musze wejść w jakąś tam strukturę, pracować w wyznaczonych godzinach, musze się podporządkować pewnym zasadom, musze się trzymać pewnych norm - będąc właścicielem pubu mogłem realizowac swoje pomysły - dodaje.
Ponad milion osób straciło pracę
Nowa rzeczywistość zmusiła Marka, Tomka i Rafała do ogromnych zmian w swoim życiu. Zmian, które były konieczne by przetrwać.
- Najbardziej brakuje mi przestrzeni. Tutaj jestem zamknięty w małym foodtrucku. Jako pilot wycieczek zwiedzałem cały świat. I też ciepła brakuje. Ja jestem ciepłolubny - mówi Marek.
- Marzę o tym, żeby wszystko wróciło do normy, żeby było tak jak dawniej - ale wydaje mi się, że ten proces będzie trwał długo - mówi Tomek.
- Bardzo potrzebuję wrócić do grania, potrzebuje tego jak tlenu - potrzebuje busa, potrzebuję kolegów, potrzebuję podróżować po Polsce, grać koncerty, potrzebuję tej adrenaliny - tego mi strasznie brakuje - podsumowuje Rafał.
Szacuje się, że od początku pandemii w Polsce pracę straciło ponad milion osób.
Program "Raport" od poniedziałku do piątku o 21:00 na antenie Polsat News.
Czytaj więcej