Są przekonani o spisku elit. Wielomilionowego ruchu QAnon nie można dłużej lekceważyć
Frustracja związana z przemijaniem świata, który znamy. Przekonanie o nierównym podziale kapitału i wielkim spisku elit, które najbardziej na tym skorzystały. Złość na emancypację kobiet i idącymi za tym zmianami w strukturze społecznej. To tylko kilka motywów napędzających zwolenników ruchu QAnon, którego przedstawiciele w geście poparcia dla prezydenta Trumpa wtargnęli na teren Kapitolu.
Zrozumienie emocji, które doprowadziły do tych zdarzeń, będzie zapewne jedną z największych, socjologicznych zagadek 2021 roku.
Wielomilionowego ruchu QAnon nie można dłużej lekceważyć, przypinając jego członkom łatki "świrów z internetu". Za sprawą ostatnich wydarzeń dostrzegliśmy, jak ważnym politycznym graczem stali się jego zwolennicy. Dziś nie są już tylko niegroźnymi fanami spiskowej teorii, którą wielu z nas wygodnie byłoby uznać za śmieszną. Przeanalizowanie ich historii i doświadczeń, które doprowadziły do tak dużej popularności ruchu, jest kluczem do zrozumienia mechanizmów rządzących społecznościami tworzonymi w sieci. Sprawdźmy, więc kogo reprezentował człowiek w stroju bizona, z rogami na głowie, na którego ze zdumieniem patrzył cały świat.
Historia pewnego wpisu
Wszystko zaczęło się od 4chan, anglojęzycznego forum przeznaczonego do wymiany memów, obrazków i informacji. Nie chodzi tu jednak o zwykłą platformę, na której możemy obejrzeć zdjęcia śmiesznych kotków czy śpiącej wydry. 4chan to forum nastawione na walkę z poprawnością polityczną i cenzurą, gdzie nie ma tematów tabu. Nierzadko, więc można tam znaleźć czarny humor, treści seksistowskie, a nawet rasistowskie wpisy. W związku z tym nikogo nie zdziwił post, który w 2017 roku zamieścił niejaki Q, podając się za pracownika amerykańskich służb specjalnych.
Autor twierdził, że posiada dostęp do danych potwierdzających ponadnarodowy spisek, w który zamieszani są politycy, dyrektorzy banków i celebryci. Q w kolejnych wpisach, mających formę zagadek oraz strzępów informacji, zapisanych w tajnym kodzie, przekazywał swoim czytelnikom rzekome dowody na to, że ludzie z pierwszych stron gazet działają na rzecz osłabienia pozycji Stanów Zjednoczonych i kompromitacji kraju na arenie międzynarodowej. Cała historia ubrana była w wątek związany z pedofilią, którą osoby zamieszane w spisek miały ukrywać i rozpowszechniać.
ZOBACZ: Trump nie weźmie udziału w inauguracji swojego następcy
Wraz z upływem czasu bohaterem tej opowieści stał się Donald Trump i jego administracja, którzy zdaniem wyznawców teorii powoli, ale sumienie próbują walczyć z budowaną od wielu lat siatką przestępczą. Wyznawcy Q we wpisach prezydenta USA, zamieszczanych w mediach społecznościowych, dopatrywali się zakodowanych sygnałów wysyłanych do nich przez głowę państwa.
Mimo że teoria na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalna, to nie odbiega znacząco od innych opowieści rozpowszechnianych na podobnych platformach. W czym tkwi więc jej sukces? Prawdopodobnie w kuszącej opowieści o walce dobra ze złem oraz nostalgii za dobrze znanym porządkiem, który współczesna kultura i poprawność polityczna niszczy.
Po pierwsze złość
Tym, co łączy wszystkich wyznawców teorii QAnon nie jest, jak w przypadku większości politycznych projektów, wspólny światopogląd, a raczej złość na niesprawiedliwy podział dóbr, który w znacznej mierze przypada wąskim elitom. To one posiadają wysoki kapitał ekonomiczny, a co za tym idzie potencjał kulturowy oraz rozbudowaną sieć kontaktów. Dzięki temu są w stanie tworzyć świat, który pozwala na pomnażanie i tak już ogromnych zasobów.
Jednym z narzędzi, które elity wykorzystują do regulowania i utrzymywania wygodnego dla nich porządku, jest poprawność polityczna, która zamyka usta wszystkim, którzy chcą opisywać świat takim, jakim jest. Ta teza, popularna przecież w wielu środowiskach stała się tak nośna ze względu na sposób jej przedstawienia. Paliwa do ognia dodaje bowiem nałożona na nią narracja o uwikłaniu w czyny pedofilskie amerykańskiego establishmentu. Dzięki temu jeszcze wyraźniejsza staje się walce dobra ze złem, w której zwolennicy teorii Q stają w obronie moralności. Mamy, więc do czynienia z pewnym rodzajem "świętej wojny", gdzie w imię obrony słabszych wszystkie chwyty stają się dozwolone.
Z wyznawcami tej teorii wiązano bowiem chociażby atak na pizzerie Comet Ping Pong, która za sprawą wcześniejszej teorii spiskowej złączono z mailami zawierającymi nazwę restauracji, które wyciekły podczas kampanii Hillary Clinton. Obie teorie łączyło przekonanie, że na szczycie amerykańskich stworzyła się sitka pedofilska zagrażająca bezpieczeństwu amerykanów. Wystarczy tylko rozpoznać kod, którym porozumiewają się zamieszane w nią osoby, by rozbić rządzącą naszym światem strukturę.
Po drugie kult wolności
Zwolennicy teorii QAnon bazują na dużym uproszczeniu i przekonaniu, że niegdyś nieograniczani przez wielkie korporacje i międzynarodowe instytucje mogliśmy realizować się wolny i nieograniczony sposób. Tę emocję z pewnością dodatkowo podgrzała pandemia Covid-19.
Jeszcze rok temu większości z nas wydawało się, że panujemy nad otaczającą nas rzeczywistością, a dorobek kulturowy i naukowy sprawia, że nasze społeczeństwa kontrolują wszystkie procesy. Pandemia sprawiła, że to przekonanie runęło jak domek z kart. Szybko zmieniając się w bezsilność wobec nieznanego nam wirusa.
Przedstawiciele środowiska QAnon sprawę widzą jednak zupełnie inaczej. W pandemii upatrują kolejnych ograniczeń i próby zawładnięcia nami w jeszcze większym stopniu. Na forach przeczytamy, że Covid-19 to spisek międzynarodowych instytucji, które poprzez strach chcą zdobyć nad nami jeszcze większą kontrolę. Odgórne wprowadzane obostrzenia wzmacniają tylko to przekonanie.
Po trzecie nostalgia i potrzeba bliskości
Trzecim ważnym elementem całej układanki jest nostalgia za światem, który przemija. Znanym i sprawdzonym. Gdzie wszystko było wiadome. Ważnym elementem zaburzenia tego ładu jest silna emancypacja kobiet i zmiany, które za nią idą. Umacnianie ich roli i wynikające z tego zmiany w sposobie nawiązywania relacji. Chociaż z pewnością nie można powiedzieć, że to motywacja, która kieruje wszystkimi członkami ruchu to dla wielu wydaje się równie istotna jak poprzednie.
Zarówno sam 4chan, jak i wpisy związane ze środowiskiem Q pełne są wypowiedzi osób, które z pewnością moglibyśmy nazwać incelami. Nazwa tej grupy pochodzi od określenia "involuntary celibate" (ang. wymuszony celibat). Zaliczamy do niej przeważnie młodych mężczyzn, którzy czują się pokrzywdzeni przez system, który ich zdaniem premiuje kobiety kosztem chłopaków.
ZOBACZ: Białoruskie media: Łukaszenka dostał od Trumpa prezent na święta
W mniemaniu inceli zmiany kulturowe doprowadziły do sytuacji, w której kobiety ze względu na uprzywilejowaną pozycje wybierają tylko mężczyzn bardzo atrakcyjnych lub majętnych. Ich zdaniem rozwiązłość i wolność seksualna promowana w przestrzeni publicznej doprowadziła do ich samotności. Mimo potrzeby kontaktu fizycznego incele nie dążą do nawiązywania głębokich relacji, bo ich silny uraz do kobiet sprawia, że sami zaczynają nimi gardzić.
Winny feminizm i emancypacja
Winą za ten stan rzeczy obarczają feminizm i emancypacje, która sprawiła, że kobiety czują się lepsze. Przekonanie to wzmacnia fakt, że dziś w większości europejskich państw to kobiety częściej kończą wyższe uczelnie, a co za tym idzie, awansują i poświęcają się karierze zawodowej. Taki stan rzeczy sprawia, że młodym chłopcom coraz trudniej odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której rywalizować musza nie tylko z innymi mężczyznami, ale również kobietami.
W związku z tym tęsknią za starym światem, w którym to w dużej mierze od mężczyzn zależały decyzje zawodowe i matrymonialne kobiet. To silne poczucie niesprawiedliwości radykalizuje ich poglądy. Jeśli dodamy do tego fakt, że kobiety coraz częściej wybierają liberalny model życia to mamy do czynienia z dwoma, odpychającymi się biegunami, więc o dobrą relację coraz trudniej. Tak, więc koło się zamyka.
Ilu ludzi, tyle różnych historii, tak więc i w środowisko wyznawców teorii QAnon jest bardzo różnorodne. Mimo łączących ich gadżetów z literą Q, zarówno na ostatnich demonstracjach w Waszyngtonie, jak i na wielu innych wiecach, pojawiali się kierowani różnymi motywacjami. To wielomilionowy ruch, więc zamiast śmiać się z nich, wrzucając do wora z plakietką "świry" warto poszukać odpowiedzi na pytanie co kierowało tymi, którzy wdarli się do wydawać, by się mogło jednego z najlepiej strzeżonych budynków świata.
Czytaj więcej