"Raport": o połowę mniej kradzieży w czasie pandemii

Polska
"Raport": o połowę mniej kradzieży w czasie pandemii
Polsat News
Program "Raport" od poniedziałku do piątku o 21:00 na antenie Polsat News

Pandemia koronawirusa dotknęła wszystkich, także - choć trudno w tym przypadku o współczucie - kieszonkowców i włamywaczy. W 2020 roku drobnych kradzieży było o połowę mniej, niż w latach ubiegłych. Mniej ludzi na ulicach i w sklepach oraz większy dystans społeczny powodują, że złodziejom jest nieco trudniej. Ale metody pozostają te same.

Jeszcze przed pandemią koronawirusa Krakowski Rynek tętnił życiem i był oblegany przez turystów. Teraz niemal opustoszał. Ale brak turystów, to także mniejsza liczba kradzieży kieszonkowych. 


- Odpadły nam na pewno restauracje - tu, gdzie mieli największe "strzały". Został dworzec i galerie, na razie. To są jedyne takie punkty, gdzie mogą jeszcze działać - wyjaśnia policjant operacyjny z Krakowa. 


Tak działają złodzieje


W Krakowie reporter "Raportu" spotyka się z policjantem, który od niemal 30 lat łapie kieszonkowców na gorącym uczynku. Niektórych, dosłownie za rękę, nawet po 13 razy. Pokazuje nam ulubione miejsca złodziei i opowiada w jaki sposób najczęściej kradną.


Kultowe miejsce w Krakowie - Plac Mariacki i Kościół Mariacki. Tutaj zawsze, co godzinę, hejnalista odgrywa swój hejnał.


ZOBACZ: Czarnek: decyzja o powrocie do szkół w przyszłym tygodniu
 
- O godzinie 12, jak był szczyt, były wakacje, to tutaj było 150, czasem nawet 200 osób się zbierało, turyści z całego świata, żeby odsłuchać hejnału i na koniec hejnalista zawsze macha turystom, a turyści mu klaszczą i w tym momencie, jeżeli byli tutaj kieszonkowcy, to czasem było tak, że jeden portfel, dwa portfele znikały - wyjaśnia funkcjonariusz. 
 
Łupy do tej pory trafiały w ręce złodziei z innych krajów, głównie z Bułgarii, Słowacji, Czech, Rumunii czy Bośni i Hercegowiny. Kradły przeważnie kobiety, a Bułgarki i Słowaczki miały nawet swoje strefy wpływów.


"Metoda na seks"
 
- Te, które działały w ciągu dnia, czyli Bułgarki, to one działały do zmierzchu, do godziny 20, a Słowaczki, ja to nazywam metodą na seks, one zaczynały od 23, no i praktycznie do rana. Jak zobaczyły klienta, który wychodzi z lokalu, że jest pod wpływem alkoholu, no to szła za nim i proponowała mu różne usługi. Wchodziła z nim w bramę, jedną rękę kładła mu z przodu, drugą rękę na tył, wyciągała co chciała, a potem zostawiała gościa ze spodniami w dół i uciekała. Zawsze miała ochronę, że nawet jakby gość się kapnął, to zawsze był jeden albo dwóch ochroniarzy. Jak on próbował ją zatrzymać, no to oni go wtedy odciągali, że tak powiem delikatnie - tłumaczy policjant. 
 
Niedaleko popularnej krakowskiej pączkarni złodziejki wyciągały portfele z torebek i kieszeni za pomocą... szala.
 
- Jak dziewczyny przyjeżdżały, to były wszystkie kobiety elegancko ubrane i 99 proc. z nich zawsze miało długie szale. Cienkie, długie szale, które zwisały praktycznie do kolan, a to było tylko po to, że jeżeli ona stała w kolejce za kimś, to jeżeli kobieta miała torebkę z boku, to ona kładła ten szal na torebkę i wtedy rękę wkładała pod ten szal, żeby to mogło kryć, że tak powiem, że nie było widać rąk, jak one działają. I ona spod tego szala, jak już wyciągała, to zawijała w ten swój szal i odchodziła. Metoda była w 100 proc. niewykrywalna - podkreśla funkcjonariusz, który od blisko trzech dekad ściga złodziei. 


W Łodzi do niedawna funkcjonował tzw. Złoty szlak

 

- To jest trasa tramwajów, a w zasadzie trasa kilku linii tramwajowych, które biegną przez centrum Łodzi. To jest ulica Kościuszki, to jest ulica Zachodnia, ale również tak zwane przesiadkowo, czyli ruch Mickiewicza i Kościuszki, to też linie tramwajowe biegnące z Widzewa na Retkinię - tłumaczy nadkom. Adam Kolasa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. 


Jak mówi, "bardzo mało osób podróżuje w tej chwili środkami komunikacji". - Zostają na pracy zdalnej, bądź w ogóle nie przemieszczają się. Nie ma takiej konieczności, żeby jeździły tramwajami bądź autobusami, dlatego te grupy przeniosły się ze "Złotego szlaku" na targowiska miejskie lub do centrów handlowych.


Tzw. mistrzowie kieszeni działają w pojedynkę lub w kilkuosobowych grupach.


ZOBACZ: Polak w śpiączce ponownie odłączony od aparatury podtrzymującej życie

 

- Jest osoba, która zajmuje się kradzieżą czyli tak zwany krawiec, on kroi. Jest osoba, która obsewruje całe otoczenie czyli tycer, jego zadaniem jest nie dość, że obserwacja, to jeszcze stworzenie zamieszania, sztucznego tłumu. Dodatkowo jest też konik, który ucieka, no i jest też świeca, który stoi na czatach. Te osoby mają ściśle określone role. Każdy musi się z nich wywiązać, bo na tym polega sukces całego przedsięwzięcia - wyjaśnia nadkom. Kolasa. 
 
Mają kilka sprawdzonych sposobów na odwrócenie uwagi swojej ofiary. Najczęściej tworzą sztuczny tłok - jest to tak zwana metoda na siatkę. Działają też na ferment, czyli symulują nietypową sytuację, by zbiegło się jak najwięcej osób. Często blokują też wejście np. do autobusu i jednocześnie wpychają ofiarę do środka - to tak zwany podsiad. Kradną na styl włoski lub obrót, które polegają na delikatnym popychaniu ofiary w ciasnym przejściu, co powoduje, że odruchowo się obraca, a wtedy łatwo wyjąć portfel. Jest też sposób na chuch...


- Sprawcy potrafią zjeść jakieś nieprzyjemne zapachowo potrawy. Potrafią chuchać tym ludziom w twarz w celu ukierunkowania ich we właściwą postawę, która będzie sprzyjać dokonania kradzieży. Czyli odwrócenie się np. tyłem w celu uniknięcia tego nieprzyjemnego zapachu - tłumaczy asp. sztab. Kamil Olczyk. 


"Ludzie nie są pewni, czyli padli ofiarą kradzieży"

 

Reporterzy "Raportu" pojechali na patrol z policjantami z wydziału Patrolowo-Interwencyjnego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Pokazywali mieszkańcom, jakie błędy popełniają i jak łatwo mogą stracić gotówkę.

 

Jak tłumaczą mundurowi z Łodzi kieszonkowca bardzo trudno złapać na gorącym uczynku. Pojawia się też inny problem. - Ludzie nie potrafią określić miejsca, w którym doszło do kradzieży - przyznaje asp. szt. Kamil Olczyk. - Mało tego - ludzie nie są pewni, czy padli ofiarą kradzieży, czy też zagubili dokumenty, portfel, pieniądze - dodaje st. sierż. Radosław Stolarczyk. 

 

Pandemia koronawirusa boleśnie dotknęła świat przestępczy, szczególnie drobnych złodziejaszków i włamywaczy. Również dla kieszonkowców nastały ciężkie czasy, co widać w danych przekazanych nam przez Komendę Główną Policji. Wynika z nich, że z roku na rok w całym kraju przestępstw tego typu jest coraz mniej. Tylko w 2020 roku odnotowano niemal 1300 kradzieży kieszonkowych. 

 

Pomysłowi złodzieje w Warszawie

 

Spada nam przestępczość w galeriach handlowych, w ciągach komunikacyjnych, czyli w autobusach i tramwajach, ale mamy wzrost kradzieży kieszonkowych na bazarach. Tam niestety zauważyliśmy, że są okradane osoby starsze. Czasami tracą wszystkie pieniążki, które mają na przeżycie do końca miesiąca, tak jak podczas naszego ostatniego zatrzymania, pani została okradziona z pieniążków, które zostały jej do końca miesiąca na zakup leków.
 
W stolicy problem z kradzieżami kieszonkowymi nadal jest poważny, a sami złodzieje nie śpią, tylko zmieniają miejsca w których polują na swoje ofiary. Są też bardzo kreatywni, o czym przekonał się jeden z mieszkańców Warszawy.  


- Kieszonkowcy mają różne sposoby. Niektórzy nawet do takiego stopnia się przygotowują, że mają pewne mechanizmy, sprzęt do wyjmowania portfeli - wyjaśnia stołeczny funkcjonariusz. 


ZOBACZ: Oszust wstrzyknął 92-latce fałszywą szczepionkę przeciw Covid-19


Do kradzieży doszło na jednym z warszawskich targowisk. Dwaj złodzieje wyciągnęli z kieszeni kurtki starszego mężczyzny portfel za pomocą tak zwanego chwytaka sprężynowego. A wszystko na oczach policjantów operacyjnych działających pod przykrywką. 


- To jest taka łapka, która na sprężynce jest wyciągana, i która poprzez sprężynę, po prostu łapie portfel, i wtedy ta ręka jest praktycznie niewidoczna, tylko ten drut z rączką na końcu - wyjaśnia policjant.
 
W tym przypadku policjantom udało się odzyskać skradziony portfel. Było w nim 800 zł. Mężczyzna nawet nie zorientował się, że został okradziony.


Funkcjonariusz wspomina także inną kradzież: - Była kiedyś taka sytuacja, że dziewczyna jechała tramwajem, miała podpięte słuchawki do telefonu i nawet nie zauważyła tego, że muzyka jej przestała grać. Dopiero my jej powiedzieliśmy, że straciła telefon.


Jak mówią policjanci, najlepsi kieszonkowcy potrafią wyciągnąć portfel w zaledwie kilka sekund, a ich głównym narzędziem pracy są wyćwiczone przez lata dłonie.


- To są ludzie, którzy mają ręce pianisty. To są naprawdę delikatne rączki i oni dbają o te ręce. Paru wirtuozów naprawdę znałem. To byli goście z pierwszej ligi, bo potrafią "zrobić" mężczyznę przy wsiadaniu w ciągu 3-4 sekund i potrafią wyciągnąć portfel nawet z wewnętrznej kieszeni marynarki - tłumaczy funkcjonariusz z Krakowa. 


Kradzieże w restauracjach


Do niedawna modna była tak zwana przewieszka, czyli metoda stosowana głównie w restauracjach. - Złodziej, jeżeli widzi, że taka marynarka wisi, to nawet jakby była cała sala wolna, to on usiądzie za panem i będzie sobie tym krzesełkiem powoli dosuwał, dosuwał i wtedy on zawiesza swoją marynarkę na swoim krześle i przez rękaw, czy zależy, jak tam mają to zrobione, wyciąga panu portfel z pańskiej kieszeni. A jak gość jest na tyle dobry, to on wyciągnie ten portfel, weźmie sobie tylko pieniądze, a portfel chowa panu potem z powrotem - wyjaśnia reporterowi "Raportu" policjant operacyjny. 


W przestępczym żargonie kradzież kieszonkowa to robota, a zysk z kradzieży jest zarobkiem. Fanty, to rzeczy, które udaje się ukraść. Łupem padają zwykle pieniądze, portfele, portmonetki, telefony komórkowe, tablety, zegarki, karty bankomatowe czy dowody osobiste. Niektórzy w "zawodzie" pracują nawet 30 lat.


Gdy wartość skradzionego przedmiotu przekracza 500 zł, odpowiedzialność karna jest do pięciu lat pozbawienia wolności. Poniżej tej wartości złodziej może zapłacić wysoką grzywnę - nawet do pięciu tysięcy złotych. Sądy zyskały też nowe narzędzie karania dzięki tarczy antykryzysowej 4.0, która wprowadziła do kodeksu karnego nowy typ kradzieży - szczególnie zuchwałej. Jak wyjaśnia Agnieszka Borowska z Ministerstwa Sprawiedliwości, bez względu na to, ile złodziej ukradnie, kara jest bardzo wysoka - od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.


Dotychczasowe odcinki programu "Raport" można obejrzeć tutaj.

jo/ polsatnews.pl, Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie