USA: Zdemolowane biura i sale. Kapitol po zamieszkach [ZDJĘCIA]

Świat
Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, bo pod budynkiem znaleziono dwie zaimprowizowane bomby

Wybite okna i wyważone drzwi, zdemolowane biura i sale plenarne - to wstępny bilans zniszczeń po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa do Kongresu USA. Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, bo pod budynkiem znaleziono dwie zaimprowizowane bomby.

Z zamieszczonych w mediach społecznościowych informacji wynika, że szturm zaczął się w środę przed godz. 13 czasu lokalnego (godz. 19 w Polsce), kiedy kilkudziesięciu zwolenników Trumpa starło się z kilkoma policjantami po zachodniej stronie Kapitolu. Później kolejne grupy wandali kilkukrotnie przełamywały słabe policyjne kordony, aż wdarły się do gmachu Kongresu.

 

ZOBACZ: Trump zapewnia, że przekaże władzę Bidenowi. "Koniec najlepszej pierwszej kadencji w historii"

 

W środku część wandali użyła gaśnic wobec policjantów, w wielu miejscach forsowane były też ustawione przez służby barykady. Jedno z nagrań wideo pokazuje, jak podczas próby sforsowania jednej z nich blokującej korytarz postrzelona została uczestniczka zamieszek Ashli Babitt, która później zmarła na skutek ran. Policja oddała też strzały zza barykad blokujących wejście na salę obrad Izby Reprezentantów.

Zniszczone biuro Pelosi

Wcześniej zniszczeń dokonano w salach plenarnych obu izb Kongresu. Jeden z uczestników zamieszek został sfotografowany jak wynosi pulpit z senackiej sali obrad, jednak nie wiadomo, co stało się z meblem. Na innej z fotografii z sali obrad Senatu widać zamaskowanego mężczyznę z bronią i opaskami zaciskowymi, używanymi jako zaimprowizowane kajdanki. Inni plądrowali biurka senatorów i kongresmenów.

 

 

Być może najwięcej zniszczeń uczestnicy zamieszek dokonali wewnątrz biur należących do szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i jej asystentów. Jeden z wandali sfotografował się siedząc za biurkiem Pelosi, inni wymachiwali ułamanym kawałkiem szyldu z jej drzwi i chwalili się zabranymi z jej biura dokumentami i listami. Zdjęcia wskazują też na to, że uczestnicy zamieszek mieli dostęp do wciąż włączonych komputerów w biurach kongresmenów. Po przejściu demonstrujących na podłogach biur i korytarzy pozostały poprzewracane meble i dokumenty oraz rozbite okna i lustra.

 

 

Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, gdyby eksplodowały dwie znalezione pod Kapitolem improwizowane bomby rurowe. Jak informowała waszyngtońska policja, ładunki były podłożone pod budynkami komitetów krajowych obu partii. Policja skonfiskowała również przenośną lodówkę wypełnioną koktajlami Mołotowa.

 

Ostatecznie policja przy pomocy oddziałów specjalnych FBI i innych służb usunęła wandali z pomocą m.in. granatów hukowych i gazu łzawiącego.

"Jestem dumny z tego, co robimy"

W wypowiedziach zwolenników Trumpa dla CNN przeważa opinia, że wywołując zamieszki w Kongresie, spełnili swój "patriotyczny obowiązek" i wsparli prezydenta, którego postawa wobec "skradzionych wyborów" jest słuszna.

 

"Jestem absolutnie dumna (...). Powinniśmy wyciągnąć kongresmenów z budynku za włosy i powiedzieć im +dość tego+" - mówi starsza kobieta. "Jestem dumny z tego, co robimy (...). Wybory były wielkim fałszerstwem" - ocenia kolejny rozmówca CNN i podkreśla, że "przyjechał z daleka, by spełnić patriotyczny obowiązek".

 

"Popieram to co się tutaj dzisiaj stało na sto, na tysiąc procent" - dodaje.

 

"Jestem dumna, że patrioci ruszyli się i poparli naszego prezydenta Trumpa, bo on jest naszym prezydentem" - oznajmia młoda kobieta.

 

Kolejna zwolenniczka Trumpa mówi, że nie jest dumna, że doszło do zamieszek, ale "z pokorą i zadowoleniem obserwuje, że naród zareagował" na "oszustwa wyborcze".

Trump przemawiał do tłumu

Szef stołecznej policji poinformował w nocy, że zatrzymano dotąd 52 osoby w związku z wtargnięciem na teren Kapitolu oraz nielegalnego posiadania broni.

 

ZOBACZ: USA: Ashli Babbit nie żyje. Kobieta została śmiertelnie postrzelona w okolicach Kapitolu

 

Do środowych wydarzeń doszło podczas marszu zwolenników Donalda Trumpa pod hasłem "Uratujmy Amerykę". Na około godzinę przed wtargnięciem wandali, Trump przemawiał do tłumu, zachęcając ich, by "nigdy nie poddawali się" w walce przeciwko sfałszowanym jego zdaniem wyborom. Wtargnięcie zwolenników prezydenta przerwało i przedłużyło proces zatwierdzania przez Kongres wyników wyborów. 

bas/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie