Zamieszki w USA. Byli prezydenci zabrali głos
"Donald Trump wzniecił przemoc w Waszyngtonie poprzez ciągłe, bezpodstawne kłamstwa na temat wyniku wyborów" - tak zamieszki w Waszyngtonie skomentował były prezydent USA Barack Obama. Do zamieszek odniósł się również Bill Clinton, który ocenił iż "to Trump rozpalił ten ogień". Z kolei George W. Bush ocenił, że "tak kwestionuje się wyniki wyborów w republice bananowej".
"Historia słusznie zapamięta dzisiejszą przemoc na Kapitolu, wznieconą przez urzędującego prezydenta, który nadal głosi bezpodstawne kłamstwa na temat wyniku legalnych wyborów, jako moment wielkiej hańby i wstydu dla naszego narodu" - napisał Obama na Facebooku.
ZOBACZ: Ładunki wybuchowe przy Kapitolu. Ranni policjanci
Były prezydent dodał, że nie można się oszukiwać, że wydarzenia w Waszyngtonie były całkowitą niespodzianką. "Doprowadziła do nich postawa części polityków Partii Republikańskiej i sprzyjających im mediów, które głosiły coraz bardziej oderwaną od rzeczywistości narrację i nie chciały przyznać wyborczego zwycięstwa Joe Bidenowi" - wyjaśniał Obama.
Obama: wzywam Amerykanów do wspierania prezydenta-elekta
Według byłego prezydenta i bezpośredniego poprzednika Trumpa, republikańscy politycy mogą teraz kontynuować to zachowanie "podsycając wściekłe płomienie" lub postarać się je gasić. "Mogą wybrać Amerykę" - podkreślił.
Obama zaznaczył, że jest podbudowany zachowaniem wielu członków Partii Republikańskiej, na szczeblu lokalnym i ogólnokrajowym, którzy "odmówili zastraszenia i honorowo wywiązywali się ze swoich obowiązków". Wezwał też wszystkich Amerykanów do wspierania prezydenta-elekta Bidena w "przywróceniu wspólnego celu naszej polityce".
History will rightly remember today’s violence at the Capitol, incited by a sitting president who has continued to...
Opublikowany przez Baracka Obamę Środa, 6 stycznia 2021
Clinton o "bezprecedensowej napaści"
Natomiast Bill Clinton napisał na tym samym serwisie, że "stanęliśmy w obliczu bezprecedensowej napaści na nasz Kapitol, naszą Konstytucję i nasz kraj".
"Była ona napędzana ponad czterema latami toksycznej polityki szerzącej celową dezinformację, siejącej nieufność do naszego systemu i stawiającej Amerykanów przeciwko sobie" - stwierdził Clinton. Jego żona Hillary przegrała z Trumpem w wyborach z 2016 r.
ZOBACZ: Trump: to były oszukańcze wybory, ale nie możemy grać kartami, które rozdają nam ci ludzie
"Ten ogień został rozpalony przez Trumpa i jego najbardziej zagorzałych zwolenników, wielu z nich w Kongresie, którzy chcieli obalić wyniki wyborów, które przegrał" - kontynuował były prezydent.
Today we faced an unprecedented assault on our Capitol, our Constitution, and our country.
— Bill Clinton (@BillClinton) January 7, 2021
The assault was fueled by more than four years of poison politics spreading deliberate misinformation, sowing distrust in our system, and pitting Americans against one another.
Jak dodał, wybory prezydenckie "były wolne, liczenie głosów przebiegało uczciwie, a ich rezultat jest ostateczny i pokojowy proces przekazania władzy musi być kontynuowany".
Clinton wezwał do odrzucenia przemocy i wspólnego posuwania się naprzód, z poszanowaniem konstytucji. "Zawsze wierzyłem, że Ameryka składa się z dobrych, przyzwoitych ludzi. Wciąż w to wierzę" - powiedział Clinton.
Bush: mdłości i złamane serce
George Bush, były prezydent USA z ramienia Republikanów napisał w oświadczeniu, że wraz z małżonką Laurą z "niedowierzaniem i przerażeniem" oglądał sceny chaosu w gmachu Kapitolu, do którego w środę wtargnęli na kilka godzin sympatycy prezydenta USA Donalda Trumpa.
"To przyprawiający o mdłości i łamiący serce widok. Tak kwestionuje się wyniki wyborów w republice bananowej, a nie w naszej demokratycznej republice" - stwierdził.
ZOBACZ: Stan wyjątkowy w Waszyngtonie. "Może dochodzić do kolejnych starć"
Bush dodał, że jest "przerażony lekkomyślnym zachowaniem niektórych przywódców politycznych od czasu wyborów". "Gwałtowny atak na Kapitol i zakłócenie konstytucyjnie nakazanego posiedzenia Kongresu został przeprowadzony przez ludzi, których pasje zostały podsycone przez kłamstwa i fałszywe nadzieje" - ocenił.
Posiedzenie Kongresu, któremu przewodniczy wiceprezydent Mike Pence, ma zostać wznowione o 2 w nocy czasu polskiego. Zastępca Donalda Trumpa nie opuścił Kapitolu. Po wtargnięciu sympatyków prezydenta do Kongresu część Republikanów deklaruje, że nie będzie się jednak sprzeciwiać zatwierdzeniu wyborczej wygranej Demokraty Joe Bidena.
Demokratyczni kongresmeni mają nadzieję, że jeszcze w styczniu zdołają postawić Trumpa w stan oskarżenia i rozpocząć procedurę impeachmentu. Ilhan Omar, członkini Izby Reprezentantów, zadeklarowała że pisze już artykuły impeachmentu przywódcy USA.