W liście do rodziny przyznał się do morderstwa. Znaleziono jego ciało
W środę odnaleziono ciało 27-letniego Wojciecha P. Mężczyzna był podejrzewany o zabójstwo 25-letniej matki swojego dziecka. - Prawdopodobnie odebrał sobie życie przez powieszenie się – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Zbigniew Fąfera.
Ciało 25-letniej Patrycji zostało znalezione w mieszkaniu w nocy z 2 na 3 stycznia. Na ratunek nie było już wówczas szans. - W dniu zdarzenia członkowie rodziny byli świadkami kłótni pomiędzy osobą podejrzewaną i zmarłą. To ich zaniepokoiło, zaniepokoiło ich to, że nie można było nawiązać z pokrzywdzoną kontaktu telefonicznego - powiedział Łukasz Wojtasik, prokurator okręgowy z Zielonej Góry.
Rodzina zaalarmowała policję. Funkcjonariusze, którzy zjawili się w miejscu zamieszkania kobiety musieli wyważyć drzwi. Ciało 25-latki odnaleziono w łazience. Młoda kobieta wykrwawiła się. - Była to rana cięta, która przecięła najważniejsze naczynia krwionośne i spowodowała wykrwawienie zmarłej i to jest przyczyna zgonu - wyjaśnił prokurator.
ZOBACZ: Zabójstwo noworodka. Zarzut dla 17-latki
O zabójstwo podejrzewany był jej 27-letni partner, Wojciech P. - Mężczyzna może mieć związek ze śmiercią 25-letniej kobiety - mówił rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Żarach Aneta Berestecka.
Ciało mężczyzny zostało znalezione w środę w lesie na terenie woj. dolnośląskiego. Informację potwierdził prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. 27-latek prawdopodobnie popełnił samobójstwo.
Dokładne przyczyny śmierci mężczyzny ma wyjaśnić sekcja zwłok.
Zostawił list
Swoim rodzicom miał zostawić list, w którym pożegnał się z synem i przyznał do morderstwa. Podejrzewano, że mógł zbiec do Niemiec, ale z relacji jego najbliższych wynikało, że przebywa nadal w Polsce w okolicach Jeleniej Góry.
ZOBACZ: Jest podejrzany o zabójstwo, wyszedł na wolność. Sąsiedzi boją się o swoje życie
- Ucieka, gdzieś się chowa, już raz tylko zadzwonił z jakiegoś sklepu - mówił wcześniej ojciec podejrzewanego mężczyzny - Zadzwonił i powiedział, że nie pójdzie do więzienia, prędzej sobie coś zrobi zanim pójdzie do więzienia. Żona mówiła, żeby się zgłosił, on powiedział, że nie i wyłączył telefon i na tym się skończyło. Nie mamy żadnego kontaktu - dodał.
W to, co się stało, nie może uwierzyć. - Byli w święta u nas i nic się nie zanosiło, nic nie było, żadnych kłótni - mówił.
Syn zamordowanej kobiety trafił pod opiekę jej rodziców.
Czytaj więcej