Rozpędzone bmw wjechało w pieszych. Pilnie potrzebna krew
We wtorek rozpędzone bmw wjechało na chodnik i uderzyło w czterech pieszych, którzy wracali z pogrzebu. Dwie osoby zginęły na miejscu. Krwi pilnie potrzebuje jeden z mężczyzn, który walczy o życie w szpitalu.
We wtorek w miejscowości Złaków Kościelny (Łódzkie) kierujący samochodem bmw na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na chodnik i uderzył w grupę czterech osób. Ze wstępnych ustaleń wynika, że piesi wracali z pogrzebu.
Mimo reanimacji, dwóch mężczyzn w wieku 64 i 47 lat zmarło. Hospitalizowano dwóch pozostałych w wieku 54 i 66 lat.
ZOBACZ: Zarzuty za wypadek, w którym zginął 14-latek. Kierowca bmw był pijany
Jak informuje portal lowiczanin.info, mężczyzna, który walczy o życie w szpitalu, pilnie potrzebuje krwi. "Oddając swoją krew możemy pomóc w tej walce. Liczy się czas, więc im szybciej to zrobimy tym lepiej. Krew oddajemy ze wskazaniem na PAWŁA GLUBĘ, o czym powinniśmy poinformować przed jej oddaniem" - pisze portal.
Dostępne punkty krwiodawstwa w ciągu najbliższych dni, to siedziba RCKIK znajdująca się w Łodzi przy ulicy Franciszkańskiej 17/25. Z kolei w piątek, 8 stycznia w Łęczycy przy ul. Marii Konopnickiej 14 stanie krwiobus.
"Spieszył się na spotkanie"
Kierowca został zatrzymany do dyspozycji prokuratury w Łowiczu. Był trzeźwy, pobrano krew do badań na zawartość innych środków odurzających. - Siła uderzenia była duża, co może świadczyć o znacznej prędkości - podkreślał wcześniej rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
W środę po południu poinformował, że kierowca "formalnie się przyznał, potwierdził, że jechał bardzo szybko, gdyż spieszył się na spotkanie ze znajomymi". Jak mówi Kopania, mężczyzna twierdzi, że inny pojazd zajechał mu drogę i dlatego odbił w lewą stronę.
ZOBACZ: Dwie ofiary śmiertelne wypadku koło Łowicza. Mężczyźni wracali z pogrzebu
- Ta okoliczność jest przedmiotem weryfikacji. Pozostaje zatrzymany, w czwartek dalsze decyzje - powiedział rzecznik.
Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.