Bólu nie czuje tylko przez kilka godzin. Walczyła o rentę, straciła do niej prawo
Janina Malec żyje bez bólu tylko przez pierwsze 2-3 godziny dnia, czasami jest on tak silny, że 47-latka mdleje. Lekarz kobiety mówi, że chory kręgosłup nie pozwala jej pracować, ale lekarze-orzecznicy ZUS sądzą inaczej i odmawiają renty. Przeciągająca się sprawa odsłoniła absurd prawny. Minął 18-miesięczny okres bezskładkowy. To kolejny powód, by nie wypłacać renty. Materiał "Interwencji".
Od prawie dekady 47-letnia obecnie pani Janina zmaga się ze schorzeniami kręgosłupa szyjnego. Kobieta przez większość życia pracowała w biurze. Mimo wielu przebytych operacji, stan jej zdrowia nie poprawia się, a codzienne funkcjonowanie z dnia na dzień staje się coraz trudniejsze.
- Mój problem pojawił się w 2011 roku. W momencie, kiedy zasłabłam, praktycznie nie mogłam oddychać, ruszać się. Przyjechało pogotowie, dostałam zastrzyki i na tym koniec. Dopiero dowiedzieliśmy się, co to jest, po wykonaniu rezonansu magnetycznego w styczniu 2012 roku. Wtedy wyszło, że mam dyskopatię wielopoziomową, cztery przepukliny w odcinku szyjnym i wymagało to pilnej operacji - wspomina Janina Malec.
ZOBACZ: Wspólnota mieszkaniowa uznała, że lokatorzy… śmierdzą
- Jestem świadkiem tej całej gehenny, którą żona przeżywa od wielu lat. Jest to związane przede wszystkim z niesamowitymi, uciążliwymi bólami, które mają miejsce zarówno we dnie jak i w nocy. Do tego dochodzi drżenie rąk, omdlenia. Nie ma czegoś takiego, że w każdym momencie ona się może czuć komfortowo przy jakiejś czynności, przy jakimś działaniu. Zawsze muszę ją mieć na oku, żeby się coś nie stało - opowiada Mirosław Malec.
"Bzdura i kpina"
Kobieta żyje bez bólu jedynie przez pierwsze 2-3 godziny po przebudzeniu. - Później pojawia się ból, który promieniuje przez szyję do głowy, są omdlenia, ukłucia - dodaje pani Janina.
Lekarz prowadzący dał kobiecie jasno do zrozumienia, że dalsze wykonywanie przez nią pracy zawodowej jest niemożliwe. Kobieta zwróciła się więc do ZUS z wnioskiem o rentę. I początkowo nawet ją otrzymała. Ale w marcu 2017 lekarze orzecznicy ZUS-u uznali, że pani Janina może jednak pracować, mimo że jej kręgosłup jest w coraz gorszym stanie i wymaga kolejnych operacji.
ZOBACZ: Rachunek na 652 zł za podgrzaną wodę w mieszkaniu komunalnym
- Po drugiej operacji lekarz prowadzący stwierdził, że z takim kręgosłupem nie mogę już myśleć o pracy zawodowej. Mam jej wnioski z 2014 roku, w zaświadczeniu lekarskim do ZUS-u napisała, że nie rokuje poprawy stanu zdrowia - tłumaczy pani Janina.
WIDEO: zobacz materiał "Interwencji"
- Żona robi wszystko, żeby rzeczywiście nie dopuścić do jakichś bardziej drastycznych efektów tego schorzenia, czyli jakiegoś paraliżu, niedowładu. Natomiast to, co jest napisane w orzeczeniach lekarzy orzeczników, jest totalną bzdurą i kpiną. Po trzeciej operacji jej stan zdrowia radykalnie się pogorszył. Pogorszył, a nie polepszył - jak to na każdym kroku starają się udowodnić nam lekarze-orzecznicy - podkreśla Mirosław Malec.
Kobieta nie zgadzając się z opiniami orzeczników ZUS, w maju 2017 roku wystąpiła do sądu. Proces trwa do dziś i nie wiadomo, kiedy się skończy.
ZOBACZ: Oblana kwasem. ZUS odmówił jej renty
- Idąc do sądu oczekiwałam, że będę oceniona obiektywnie, że sąd weźmie pod uwagę stanowisko lekarza prowadzącego, która na każdym etapie sprawy: do sprzeciwu, do odwołania, do pism w sądzie, pisała zaświadczenia, swoją opinię, z której jednoznacznie wynikało, że jestem osobą niezdolną do pracy i nie mogę podjąć pracy, bo świadomie sobie zaszkodzę - mówi pani Janina.
- W toku postępowania dopuszczone były opinie biegłych, pominięte zostały bardzo istotne dokumenty medyczne, z których wprost wynika, że moja klientka jest niezdolna do pracy - uważa Aleksandra Walkiewicz-Zygowska, adwokat pani Janiny.
Straciła prawo do renty
- Jak można ferować jakikolwiek wyrok w tym przypadku, jeżeli się nie prześledzi dokładnie najbardziej istotnego dokumentu, który powinien być dla lekarza-orzecznika, jakim jest rezonans magnetyczny. Mieli najbardziej wiarygodne i bieżące badania dotyczące stanu zdrowia mojej żony. Tego nie robiono argumentując to tym, że to jest zupełnie niepotrzebne - dodaje Mirosław Malec.
ZOBACZ: Mechanik zwodzi klientów siódmy miesiąc, wziął 12 tys. zł
Przez trzy lata przed sądem pani Janina i ZUS wzajemnie przerzucali się argumentami w postaci opinii specjalistów. Podczas ostatniej rozprawy okazało się jednak, że cała ta batalia może okazać się bezcelowa, ponieważ w myśl przepisów ustawy po 2 latach nieskładkowych kobieta i tak traci prawo do renty.
- Ustawa została sformułowana w taki sposób, żeby tylko znaleźć przyczynę, która może stać się podstawą do odmowy wypłaty pieniędzy dla osób, które rzeczywiście tego potrzebują. Ta sprawa jest pewnego rodzaju absurdem, który został wprowadzony do ustawy o ubezpieczeniach społecznych - uważa Aleksandra Walkiewicz-Zygowska, adwokat pani Janiny.
Czytaj więcej