Dach zerwany z wypożyczalni nart zabił trzy kobiety. Oskarżeni właściciele i budowlaniec
Prokuratura Okręgowa w Krakowie zakończyła śledztwo w sprawie wypadku, do którego doszło na wyciągu narciarskim w Bukowinie Tatrzańskiej 10 lutego tego roku. Porywisty wiatr zerwał wtedy dach z wypożyczalni nart. Wskutek uderzenia lecącą konstrukcją zmarły trzy kobiety. Oskarżeni są trzej mężczyźni, którzy przebudowali i przystosowali obiekt na punkt ze sprzętem sportowym.
Prokuratura zakończyła śledztwo w głośniej sprawie wypadku do którego doszło na początku tego roku w Bukowinie Tatrzańskiej. Wichura zerwała konstrukcję wypożyczalni nart, która uderzyła w narciarzy znajdujących się na terenie pobliskiego wyciągu.
Zarzuty usłyszeli trzej mężczyźni
"Do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu skierowano akt oskarżenia w przedmiotowej sprawie, obejmujący trzy osoby, to jest: Tomasza Ż. oraz Łukasza M. - inwestorów będących właścicielami przedmiotowej wypożyczalni oraz Piotra W. - właściciela firmy budowlanej wykonującej prace polegające na przebudowie i przystosowaniu obiektu pełniącego funkcję wypożyczalni" - brzmi komunikat Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Wszystkim mężczyznom przedstawiono zarzuty nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia w postaci zawalenia się budowli, skutkującego m.in śmiercią trzech osób oraz obrażeniami ciała kolejnego pokrzywdzonego. Za powyższy czyn podejrzanym grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Do tragicznego zdarzenia doszło 10 lutego w Bukowinie Tatrzańskiej przy stacji Rusiń-Ski. Wyciąg ten był w chwili zdarzenia wyłączony ze względu na wzmagający się wiatr.
Wiatr zerwał dach, który uderzył w ludzi
Zerwany pod naporem wiatru halnego dach uderzył w grupę osób będących na parkingu stacji narciarskiej, a następnie zatrzymał się na budynku górnej stacji wyciągu krzesełkowego. Na miejscu zginęła 52-latka i jej 15-letnia córka. Druga córka zmarłej kobiety, 21-latka, w bardzo ciężkim stanie została przewieziona do szpitala w Nowym Targu, gdzie zmarła wieczorem tego samego dnia.
Kolejny poszkodowany to 16-latek, który z urazami głowy i stłuczeniem barku trafił do szpitala w Zakopanem. Chłopak jest spokrewniony z ofiarami wypadku.
- Poszkodowani turyści mieli sprzęt spakowany w samochodach i wybierali się do miejsca zamieszkania - poinformowała po zdarzeniu prokuratura w Zakopanem. W momencie wypadku wiatromierz na górnej stacji wyciągu wskazywał prędkość 120 km/h - podali śledczy.
WIDEO - Wstrząsająca relacja świadków wypadku
Czytaj więcej