Kupił garnki z pokazu. Część jego emerytury zajął komornik
Mirosław Górski ze Szczecina po 8 latach tułaczki wyszedł z bezdomności. Właśnie kończy spłacać pożyczkę zaciągniętą na remont mieszkania komunalnego. Wkrótce jego życie stałoby się prostsze, gdyby nie zdarzenie sprzed 10 lat, kiedy dał się namówić na zakupy podczas pokazu garnków. Firmą, która go zorganizowała zajmuje się prokuratura, a długiem pana Mirosława… komornik. Materiał "Interwencji".
65-letni pan Mirosław Górski ze Szczecina na własny kąt czekał osiem lat. Ten emerytowany stoczniowiec-spawacz dziś dorabia jako sprzątacz w szpitalu. I każdego dnia cieszy się, że może przemierzać te korytarze i wracać do niewielkiej kawalerki. Do cichej przystani po 8 latach bezdomności.
ZOBACZ: Z wyrzucania ludzi z mieszkań uczynili biznes. Bez ostatecznych wyroków i komornika
Pan Mirosław trafił na ulicę w 2010 roku w wyniku konfliktu rodzinnego. Mieszkanie komunalne dostał dopiero po ośmiu latach. I to tylko dlatego, że było do zupełnego remontu. Pan Mirosław wziął więc 12 tysięcy złotych pożyczki, którą właśnie kończy spłacać.
"Jak przymrozki były, to w bunkrze mieszkałem"
- Reklamówkę miałem… potem taki wózeczek i złomu trochę zbierałem. Jak przymrozki były, to w bunkrze mieszkałem. Kolega za dużo pił i pewnego razu po prostu zamarzł – opowiada Mirosław Górski.
Wideo: zobacz materiał "Interwencji"
- Wyjście z bezdomności to bardzo zawiły problem. Wielkie znaczenie ma tak zwany staż bezdomności. Osiem lat to bardzo długi okres, niesamowite, że tan pan wyszedł z tego – komentuje w rozmowie z "Interwencją" Bianca-Beata Kotoro, psycholog, psychoterapeuta.
W 2010 roku mężczyzna kupił zestaw naczyń na hotelowym pokazie. Za patelnie i garnek zapłacił aż dwa tysiące złotych. Kiedy towar okazał się wadliwy, przestał płacić raty. Później stracił stały adres. Kilka miesięcy temu jego emeryturę zajął jednak komornik. I to mimo, że firma sprzedająca na pokazach już nie działa. Pod jej adresem z KRS jest dziwny hostel dla pracowników ze wschodu.
ZOBACZ: Wspólnota mieszkaniowa uznała, że lokatorzy… śmierdzą
- Pięknie pokazywali, zachwalali te garnki. Smażyli na tym jajeczko, kurczaczka. Na początku było dobrze, ale po czterech miesiącach to czarne zeszło z tej patelni i była lipa. Zadzwoniłem złożyć reklamacje, a oni mi mówią, że nie i koniec. Powiedziałem, że jak nie wymienią garnków, to przestaję płacić raty – opowiada pan Mirosław.
Pozew na podstawie weksla
- Do sądu wpłynął pozew na podstawie weksla. Dołączono weksel podpisany przez pozwanego i na tej podstawie sąd w postepowaniu nakazowym wydał nakaz zapłaty w 2018 roku – informuje Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Okazało się, że dług mężczyzny został sprzedany kancelarii finansowej z Warszawy i to ona windykuje pana Mirosława. Ma on do spłacenia 2 tysiące złotych i drugie tyle kosztów sądowych. Tymczasem ustaliliśmy, że od trzech lat poznańska prokuratura prowadzi śledztwo przeciwko firmie z Poznania, która sprzedawała garnki na pokazach. Nasz bohater ma w tym śledztwie status pokrzywdzonego.
ZOBACZ: Przybyło długów, ubyło dłużników. Finanse podczas pandemii
- W tej sprawie bohater zgłosił się do komornika i wskazał, że mogą być wątpliwości. Komornik natychmiast skontaktował się z wierzycielem, przekazał mu te informacje – informuje Krzysztof Pietrzyk, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.
"Jeżeli Pan Mirosław chciałby zakończyć sprawę tego zadłużenia, zachęcałbym aby skontaktował się telefonicznie z działem windykacji w naszej firmie, wskazał okoliczności o jakich Pani teraz mówi i myślę, że uda się ustalić z nim jakieś warunki ugody." – przekazała firma windykacyjna.
Czytaj więcej