"Raport": Polacy w świecie. Jak pandemia zmieniła ich życie?
Cztery państwa: Chiny, Kolumbia, Nowa Zelandia i Kanada, cztery różne kontynenty. Cztery różne kultury, zwyczaje, ale jeden wspólny mianownik - pandemia. O jej trudach w programie „Raport” opowiedzieli mieszkający tam Polacy.
- Podczas pierwszego lockdownu nie mogliśmy nawet zamawiać na wynos – mówi Anna Rygiewicz, programistka, która w Nowej Zelandii zamieszkała tuż przed pandemią.
"Wszyscy zapomnieli, że mieliśmy całkowite zamknięcie miasta"
Aktualnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. - Mamy piątkowy wieczór i właściwie wygląda to tak jakby wszyscy zapomnieli, że niedawno mieliśmy całkowite zamknięcie miasta. Jak widać ludzie chodzą bez maseczek, restauracje są pełne i mamy tylko kilka rzeczy, które dookoła przypominają nam, że kiedyś było inaczej – tłumaczy.
ZOBACZ: Ponad 200 turystów uciekło w nocy z kwarantanny. "Rozumiem ich gniew"
- Każdy sklep, restauracja czy jakikolwiek inny biznes musi mieć w widocznym miejscu QR kod. Instalujemy specjalną aplikację na telefonie, skanujemy QR kod i dzięki temu dostaniemy powiadomienie, jeśli okaże się, że o danej godzinie w tym samym miejscu przyszedł ktoś, kto jest chory na covid – wyjaśnia.
- W Hobittonie nie ma takich tłumów jak zwykle, ale i tak są ludzie. Ale na każdym kroku mamy też płyn do dezynfekcji rąk – podsumowuje.
Nowozelandczycy mimo pandemii nie zrezygnowali z bożonarodzeniowej tradycji. i jak zawsze przygotowują się do świąt. - W Auckland co roku odbywa się parada bożonarodzeniowa, w tym roku na szczęście nie została odwołana i nawet mimo deszczu mamy całkiem sporu osób – mówi Anna Rygiewicz.
Wideo: Polacy w świecie. Jak pandemia zmieniła ich życie?
- Małe biznesy ucierpiały najbardziej - tutaj mamy ulicę, przy której lokalne sklepy nie wszystkie przetrwały. Pralnia koło domu też niestety zamknęła się w marcu i do tej pory nie ma chętnych na wynajem - zauważa.
Na wielu lokalach widnieje ogłoszenie z "Arrienda", czyli na wynajem.
W Chinach wszystko się zaczęło
O obostrzeniach w Chinach, miejscu gdzie wszystko się zaczęło, opowiada Mateusz Gostomski. Bloger mieszkający w "Państwie Środka" od ośmiu lat.
ZOBACZ: Walczyła, by kobiety mogły kierować autem. Aktywistka skazana
- Na wejściu do galerii handlowych, stacji metra i innych miejsc użytku publicznego nadal wszystkim sprawdzana jest temperatura, choć rolę przejęły w wielu przypadkach urządzenie wyposażone w kamery termowizyjne. Wszędzie z wyjątkiem restauracji wymagane są teoretycznie maseczki, lecz konieczność ich posiadania często nie jest już egzekwowana – podkreśla.
Jak mówi, patrząc na obecną sytuację na świecie, trudno uwierzyć, że jeszcze na początku roku covid wydawał się większości wewnętrznym problemem odległych Chin. - Sam zakładałem wtedy, że w maju będę mógł bez problemów odbyć planowaną podróż do Europy. Jak widać, nieco się przeliczyłem – przyznaje.
Obostrzenia w Ameryce
Nieco inaczej wygląda to w Ameryce Południowej, co pokazuje nam Marta Winkler. - Właśnie weszłam do centrum handlowego, jak widzicie przy wejściu zawsze jest jedna osoba, która sprawdza temperaturę, oczywiście płyn do dezynfekcji i wszyscy musimy nosić maseczki, zarówno na ulicy jak i w centrum handlowym – mówi.
- Ameryka Południowa cofnęła się do poziomu ubóstwa sprzed 13 lat, wiec bardzo mocno została dotknięta nie tylko liczbą zgonów i zachorowań, ale również przez właśnie kryzys ekonomiczny. Cofnęliśmy się w rozwoju można powiedzieć, we wszystkich krajach Ameryki Południowej – ocenia Marta Winkler, która mieszka w Kolumbii.
Inżynier Paweł Zadrożny wyjaśnia, jak teraz, w sezonie zimowym, radzi sobie Kanada.
- Są oczywiście pewne obostrzenia, należy zakrywać nos, usta będąc na parkingu, w miejscach publicznych czy jeżdżąc na wyciągu. Na wyciągu jeździmy pojedynczo, podwójnie zachowując dystans lub z ludźmi, z którymi mieszkamy wtedy możemy na wyciągu być w cztery osoby – zaznacza.
Czytaj więcej