Ambasador Mosbacher w Polsat News: złożyłam rezygnację z dniem 20 stycznia
- Złożyłam rezygnację z dniem 20 stycznia. Chciałbym być i będę jednak nadal zaangażowana w regionie, nie opuszczam więc Polski na dobre. Polska ma miejsce w moim sercu - powiedziała ambasador USA Georgette Mosbacher w programie "Dzień na Świecie". W rozmowie z Janem Mikrutą opowiadała o największych sukcesach i porażkach podczas pobytu nad Wisłą.
Jan Mikruta, prowadzący "Dzień na Świecie": Pani Ambasador, prezydentura Donalda Trumpa zbliża się do końca, co to oznacza dla Pani, jako ambasador z politycznej nominacji? Czy Pani misja w Polsce również dobiega końca?
Georgette Mosbacher, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce: Zgadza się, tak właśnie jest. Takie są zasady obowiązujące ambasadorów nominowanych politycznie. Rezygnację należy złożyć do czasu zaprzysiężenia nowego prezydenta. Złożyłam ją więc z dniem 20 stycznia. To będzie mój ostatni dzień na urzędzie ambasador.
ZOBACZ: "To dobry i przyzwoity człowiek". Mosbacher o Bidenie
To były ciekawe dwa lata. Co najbardziej Panią zaskoczyło?
To dobre pytanie. Myślę, że najbardziej zaskoczyło mnie, jak bardzo dobrze się tu poczułam. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, a jednak od chwili przyjazdu, czułam się tu naprawdę jak u siebie w domu. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że to dlatego, że dorastałam trzydzieści kilka kilometrów na południe od Chicago, chodziłam na polskie wesela i imprezy urodzinowe, jadłam pierogi i kiełbasę, w niedzielę modliłam się w kościele obok polskich sąsiadów, a Polacy są tak ciepli, tak otwarci, tak przyjacielscy, że to wszystko sprawiło, że poczułam się tu tak dobrze, tak bardzo u siebie w domu.
Według wielu osób Pani głównym sukcesem jest zniesienie wiz dla Polaków. A co Pani uznaje za swój największy sukces i za największą porażkę?
To kolejne dobre pytanie. Myślę, że jeśli chodzi o sukcesy, to byliśmy bardzo skuteczni. Stany Zjednoczone i Polska znakomicie ze sobą współpracowały. Ruch bezwizowy to oczywiście najjaśniejszy punkt, tym bardziej, że Polacy czekali na to tyle lat i było to tak spóźnione. Oprócz tego jednak zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy w Polsce, podpisanie porozumienia o współpracy obronnej, dzięki czemu mogliśmy aktywować w Polsce Wysunięte Dowództwo naszego V Korpusu i wzmocnić wschodnią flankę NATO. Zdecydowanie również zacieśnienie współpracy w dziedzinie czystej energii i podpisanie umowy o rozwoju cywilnego programu energetyki nuklearnej, bo bez tego niemożliwe jest osiągnięcie neutralności klimatycznej. Polska była w tych kwestiach w czołówce. Ekscytujące było podpisanie porozumienia w sprawie technologii 5G. Polska pierwsza zrozumiała, jak ważne jest bezpieczeństwo tej sieci. No i, oczywiście, wymiana handlowa. Przez ostatnie dwa lata wzrosła ona o 23% . Muszę więc powiedzieć, że był to naprawdę bardzo satysfakcjonujący czas, w którym bardzo dużo osiągnęliśmy i zdecydowanie zacieśniliśmy nasze relacje dwustronne, jednocześnie wzmacniając NATO, a Polska zajmuje właściwe wielkiemu krajowi miejsce obok Francji i Niemiec.
A spodziewa się Pani jakichś znaczących zmian w polsko-amerykańskich relacjach za nowej demokratycznej administracji? Tym bardziej, że polskie władze bardzo otwarcie popierały prezydenta Trumpa?
Cóż, liczyłabym na to, by władze każdego kraju otwarcie wspierały prezydenta Stanów Zjednoczonych niezależnie od tego, kto nim jest. Nie, nie spodziewam się żadnej zmiany. Prawdę mówiąc większość tematów o których rozmawialiśmy, czy to wzmacnianie NATO, czysta energia, 5G , silne relacje handlowe – to wszystko kwestie ponadpartyjne. Są one wyłączone ze sporu między Republikanami a Demokratami. To sprawy kluczowe. Nie spodziewam się więc zmian, bo są to sprawy ponadpartyjne i korzystne dla obu krajów.
Rozważyłaby Pani zostanie w Polsce, gdyby nowa administracja to Pani zaproponowała? Taka możliwość istnieje.
Cóż, złożyłam już rezygnację z dniem 20 stycznia, wrócę więc do Waszyngtonu. Chciałbym być i będę jednak nadal zaangażowana w regionie, nie opuszczam więc Polski na dobre. Polska ma miejsce w moim sercu, wrócę mając nadzieję pomagać w tych samych kwestiach nowemu rządowi, naszemu nowemu prezydentowi.
Żałuje Pani, Pani Ambasador, bycia w pewnych kwestiach zbyt twardą lub zbyt miękką? Była Pani przez jednych mocno krytykowana, a przez innych bardzo chwalona za podnoszenie kwestii, między innymi, praw mniejszości, czy wolności mediów.
To dobre pytanie. Ponownie zadaje mi Pan dobre pytania.
Dziękuję.
Nie łatwe, ale dobre. Nie żałuję stawania w obronie wartości, w które wierzę i wartości wyznawanych w Stanach Zjednoczonych. Z perspektywy czasu, myślę, że być może złagodziłabym nieco swoje poglądy, wiedząc teraz lepiej, jak Polacy reagują na pewne słowa. Nie miałam pojęcia, że słowa "o byciu po złej stronie historii" oznaczają coś innego, niż to, co miałam na myśli. Żałuję więc, że ich użyłam. Oprócz tego jednak: nie, nie wydaje mi się. Nie ma zresztą znaczenia, czy byłabym tu w Polsce, czy w domu w Stanach Zjednoczonych, czy gdziekolwiek indziej na świecie. Wszędzie broniłabym moich wartości – bliskich mi osobiście i mojej ojczyźnie. Tak jestem ukształtowana.
Pani Ambasador, zna Pani Prezydenta Trumpa osobiście. Jest Pani zaskoczona tym, jak przyjmuje porażkę w wyborach?
Nie. Nikt nie lubi przegrywać. Mój były mąż mawiał "pokaż mi dobrze przegrywającego, a zobaczysz przegranego". Nie, nie jestem zaskoczona. To były bardzo zacięte wybory, w związku z covidem i nie tylko, były bardzo nietypowe. Prezydent miał prawo kwestionować, czy głosy były ważne i to właśnie zrobił. Nie sądzę, by było w tym coś złego. Znam Joe Bidena niemal tak samo długo, jak Donalda Trumpa. Mogę powiedzieć, że Joe Biden jest przyzwoitym, dobrym człowiekiem, był wiceprezydentem przez 8 lat, w polityce przez całe swoje życie. Myślę, że nikt nie powinien myśleć o jakichkolwiek zmianach w jego polityce w odniesieniu do Polski i Stanów Zjednoczonych. Wręcz przeciwnie. Znając Joe Bidena - czarującego, cudownego człowieka – myślę, że przypadną sobie z prezydentem Dudą do gustu. Dokładnie tak, jak to było z prezydentem Dudą i Donaldem Trumpem.
Joe Biden będzie więc dobrym prezydentem i dla Polski i dla Stanów Zjednoczonych.
Zdecydowanie.
Prezydent Trump powtarza, że wygrał wybory. Mimo decyzji sądów federalnych, mimo decyzji Sądu Najwyższego. Daje tym samym paliwo spiskowym teoriom. Podziela Pani te poglądy? Opinię, że wygrał wybory?
Nie. Wybory wygrał Joe Biden. Wygrał głosowanie w Kolegium Elektorskim. W odniesieniu do poszczególnych stanów, tego czy liczenie głosów było uczciwe – w większości przypadków myślę, że tak. Nie mam informacji, jakimi dysponuje prezydent Trump i mam wiele szacunku dla prezydenta Trumpa. Wiem, że był bardzo głęboko rozczarowany, ale połowa Stanów Zjednoczonych jest z prezydentem Trumpem. Odpowiadając jednak, kto będzie prezydentem 20 stycznia – będzie nim Joe Biden.
Wideo: Zabieram wasze trzy pocałunki. U nas całuje się tylko w jeden policzek. Ambasador Mosbacher w Polsat News
A co dalej z prezydentem Trumpem. Sądzi Pani, że zostanie w polityce? Chciałaby Pani, by w niej został?
Nie mogę oczywiście mówić w imieniu prezydenta, mogę jednak powiedzieć, że mam nadzieję, że zostanie w polityce. Wiele z tego, co zrobił jest naprawdę bardzo istotne. Jego spuścizną z całą pewnością pozostanie zwrócenie uwagi na postępowanie Chin i to co zrobił dla wzmocnienia NATO. To jest niezaprzeczalne. Mam więc nadzieję, że będzie aktywny w polityce.
Poparłaby Pani jego walkę w 2024? W kolejnych wyborach?
Oczywiście, że tak.
Pani Ambasador, to był bardzo trudny pandemiczny rok. Proszę pozwolić, że spytam – czy zamierza się Pani zaszczepić?
Och, a macie ze sobą szczepionkę? Jestem gotowa. Gdy tylko będę mogła, skorzystam. Oczywiście, że się zaszczepię. Wierzę w szczepienia, szczepię się regularnie. Mój lekarz mi o tym przypomina mailowo. Nigdy nie zapominam o szczepieniu przeciw grypie. Uważam, że to niezwykle ważne. Mam 73 lata i nigdy nie byłam ciężko chora, bo myślę, że dbam o siebie i zawsze, bez wyjątku się szczepię. Gdy tylko będę mogła, zaszczepię się także tą szczepionką.
Wśród zwolenników prezydenta Trumpa jest jednak wielu antyszczepionkowców. Podobnie zresztą jest w Polsce. Ma Pani jakieś przesłanie skierowane do osób obawiających się szczepienia?
Ależ oczywiście. Pozwólcie być mi żywym dowodem. Szczepiłam się każdą kolejną szczepionką. Podobnie moja rodzina. Jeśli nie ufa się systemowi ochrony zdrowia, należałoby bać się przeziębienia. Mówię więc – zaufajcie. Oczywiście należy się zaszczepić. Przede wszystkim, choć nie tylko, w tym przypadku, by nie zakażać innych. To moralny obowiązek.
ZOBACZ: Mosbacher o relacjach między USA i Polską. "Wspólnie udało nam się wiele osiągnąć"
Wyjeżdża Pani w przyszłym miesiącu, Pani Ambasador, co zabiera Pani z Polski ze sobą?
Zakładam, że pyta Pan o kwestie emocjonalne, nie fizyczne.
Emocjonalne.
Zabieram wasze trzy pocałunki. U nas całuje się tylko w jeden policzek. Uwielbiam jednak te dodatkowe dwa pocałunki. Zdecydowanie zabieram więc do Nowego Jorku te trzy pocałunki w policzki. Zabieram też głęboką sympatię do Polski. To, co udało nam się tu osiągnąć i moją dumę z bycia Ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce. I wszystkie te dobre chwile z Polakami, ważne dla Polski i Ameryki.
Ludzie zawsze mówią, że to dwustronne, ale nasze relacje naprawdę są wyjątkowe i to historycznie od bardzo dawna. W Stanach Zjednoczonych żyje 10 milionów Polaków. Politycy czasem zdają się o tym zapominać. Polska jest jednak znana z 10 milionów Polaków w Ameryce, którzy są ambitni, produktywni, kochają swoje rodziny, chodzą do kościoła i są za to podziwiani. I dlatego politycy nie mogą ich ignorować. Nie sądzę więc, by cokolwiek się zmieniło, bo Polska jest bardzo ważna nie tylko strategicznie, ale ze względu na wspólne wartości i to, co jest nam bliskie.
Czytaj więcej