Ziobro: wyjście Solidarnej Polski z koalicji oznaczałoby zapewne przyśpieszone wybory

Polska
Ziobro: wyjście Solidarnej Polski z koalicji oznaczałoby zapewne przyśpieszone wybory
PAP/Tomasz Gzell
Mówiąc o rozporządzeniu dotyczącym mechanizmu warunkowości, Ziobro podkreślił, że Polska nie powinna się nigdy na nie zgodzić

Wyjście Solidarnej Polski z koalicji oznaczałoby zapewne przyśpieszone wybory; zdaliśmy sobie sprawę, że to dziś oznaczałoby dojście do władzy ludzi, którzy są jeszcze bardziej skłonni na rozmaite ustępstwa wobec establishmentu europejskiego - mówił w niedzielę lider tej formacji Zbigniew Ziobro.

Ziobro w rozmowie z Programem Pierwszym Polskiego Radia podkreślał, że spór ws. rozporządzenia o systemie warunkowości to nie o kwestie praworządności, tylko o przyszłość Europy i kraju, o to, "czy będzie w ogóle Polska tak naprawdę, czy Polska będzie sprowadzona do jakiegoś landu, województwa, regionu w państwie europejskim, w którym decydujące głosy nie będą należały wówczas do Polaków, (...) główne decyzję będą podejmowane ponad ich głowami".

 

Przekonywał, że jego formacja nie zgadza się na "śmierć państw narodowych". - Chcemy, by państwa narodowe dalej funkcjonowały, bo one są wpisane w istotę historii, tradycje kontynentu. My uważamy, że wspólnota europejska jest wartością i UE w tym sensie jest dobra, jeśli jest wspólnotą równych szans, które ze sobą współpracują, współdziałają, ale zachowują swą odrębność - tłumaczył.

 

"W profesjonalnej polityce ważne są wspólne cele"

 

- Pan premier Mateusz Morawiecki przekonał pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że wynegocjowane przez niego konkluzje do decyzji, które zapadły w związku z budżetem, do tego rozporządzenia, które zostało przyjęte, są wystarczającą gwarancją ochrony naszych interesów. My tak nie uważamy - oświadczył Ziobro. Jak uzasadniał, "rozporządzenie to jest twarde prawo, a konkluzje to tylko zapisy polityczne".

 

Mówiąc o rozporządzeniu dotyczącym mechanizmu warunkowości, Ziobro podkreślił, że Polska nie powinna się nigdy na nie zgodzić. - Ono prowadzi do tego, że pod pretekstem walki z praworządnością Komisja Europejska (...) staje się nadzorcą polskiego prezydenta, polskiego Sejmu, Senatu, samorządu, a więc różnych organów i może na nie nakładać kary za działania, które mogą jej się nie podobać, np. za to, że organa władzy nie chcą wprowadzić w Polsce małżeństw homoseksualnych i adopcji dzieci - powiedział.

 

ZOBACZ: Ziobro: Janusz Kowalski ma się bardzo dobrze w partii

 

Pytany, jak określiłby swe relacje z premierem i czy nazwałby je "szorstką przyjaźnią", lider SP odpowiedział, że choć relacje osobiste w polityce mają znaczenie, to raczej drugorzędne, a nawet trzeciorzędne. Według niego, "w profesjonalnej polityce ważne są wspólne cele i zgodność zadań". Wskazywał, że koalicja ze swej natury jest zmuszona zawierać kompromisy, bo składa się z trzech partii.

 

Rozporządzenie ws. klimatu

 

- Ale rzeczywiście, tu doszło do poważnych różnic, takich, o których powiedziałem przed chwilą "fundamentalne". (...) Czas pokaże, kto miał rację. Ja chciałbym mylić się, chciałbym powiedzieć, że w tej sprawie miał rację pan premier Morawiecki, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi, ostatnie wypowiedzi też pani szefowej KE sprzed kilku dni pokazują, że niestety będzie inaczej - ocenił.

 

Mówił też o różnicy w ZP w sprawie decyzji premiera z ostatniego szczytu unijnego. Podkreślał, że "zgodził się on" podnieść wymogi klimatyczne związane z ograniczeniem emisji CO2 do 2030 r. do poziomu 55 proc. Powiedział, że to w ocenie SP spowoduje "nieuchronnie" drastyczny wzrost cen prądu w Polsce i ograniczenie konkurencyjności polskiego przemysłu, a w dalszej perspektywie - wzrost cen i kosztu życia w Polsce.

 

ZOBACZ: Jarosław Kaczyński: Unia Europejska ma problemy z praworządnością

 

Ziobro był pytany także o spotkanie z premierem, premierem Węgier Viktorem Orbanem oraz prezesem PiS. Odpowiedział, że wyszli z niego z "rozbieżnościami w ocenie sytuacji". Mówił, że on sam przyszedł, gdy stanowisko było już uzgodnione; podkreślał, że Orban w rozmowie z nim przyznawał, że uzgodnione rozwiązania "niosą pewne ryzyko". Jak zaznaczył, nie chce zdradzać więcej szczegółów rozmowy, bo miała ona charakter poufny.

 

"Tu chodzi o Polskę"

 

Według niego "ogromna władza, jaką wskutek rozporządzenia zyskuje KE, może być użyta po to, by wymuszać na Polsce na przykład "małżeństwa homoseksualne, adopcję (przez nie) dzieci i że będzie wymuszana edukacja seksualna od najmłodszych lat w szkołach".

 

Pytany, czy w SP "istnieje konflikt pomiędzy młodymi, radykalnymi działaczami, a ich starszymi kolegami", Ziobro przekonywał, że jest ona partią demokratyczną. - Tu chodzi o Polskę, a nie o partię, nie o SP czy PiS, bo to są narzędzia, które służą nam Polakom do tego, by realizować to, co jest w naszym przekonaniu najlepsze dla Polski - mówił.

 

ZOBACZ: Ziobro: rozporządzenie łączące budżet z ideologią to znaczące ograniczenie suwerenności Polski

 

Pytany o problem wiarygodności w SP w sytuacji, gdy np. polityk SP Janusz Kowalski jednego dnia składa daleko idące deklaracje o opuszczaniu Zjednoczonej Prawicy, a drugiego mówi o niej jako o jednej drużynie, Ziobro powiedział, że Kowalski "jest lojalny wobec decyzji koleżanek i kolegów". Podkreślał, że Kowalski używał argumentu, że dla tak fundamentalnej sprawy jak zapewnienie suwerenności Polski w UE warto przegrać wybory i zablokować proces, który zmierza w fatalnym kierunku i może być nieodwracalny.

 

- Pamiętajmy, że to jest polityka Berlina, to Niemcy, nie można im odmówić sprawności - znamy historię, tysiąc lat historii, i w różnych formach ta próba dominacji się wyrażała przez polityków, przedstawicieli państwa niemieckiego, nie tylko w stosunku do Polski. Dzisiaj to Angela Merkel zdecydowała się forsować rozwiązania, że jeśli doszłoby do powstania takiego tworu jak Państwo europejskie, to nie będzie dawało ono równych szans wszystkim obywatelom UE - podkreślał.

 

Mówił, że "wobec takiej wagi sporu warto przegrać wybory, a nawet się nie dostać do parlamentu, bo są sprawy ważniejsze niż wybór na jedną kadencję".

 

"W imię wyższych racji"

 

Podkreślił, że mimo to w SP zadano sobie pytanie, co będzie, jeśli zdecydują się opuścić ZP. Powiedział, że ich zdaniem oznaczałoby to przyśpieszone wybory. - Zdaliśmy sobie sprawę, że w imię odpowiedzialności i patrzenia w przyszłość, taka decyzja dziś oznaczałoby dojście do władzy ludzi, którzy są jeszcze bardziej skłonni na rozmaite ustępstwa wobec establishmentu europejskiego i dryfowanie do państwa jakim jest UE i likwidacji państw narodowych. I my na to nie możemy się zgodzić, dlatego jesteśmy w koalicji - podkreślał

 

- W imię wyższych racji jesteśmy w stanie współpracować - deklarował, mówiąc, że politycy SP widzą też wiele dobrych efektów współpracy, m.in. programy społeczne i "zablokowanie ideologicznych eksperymentów na polskich dzieciach, które miały być seksualizowane w myśl zaleceń WHO i edukowane w kierunku wartości, które są sprzeczne z wolą rodziców".

 

Ziobro porównał też sytuację w ZP do małżeństwa, w którym "bywają czasami kryzysy, nawet poważne, ale można je uratować z korzyścią dla całej rodziny". Podkreślił, że w wymiarze ludzkim utrzymują ze swoimi partnerami w koalicji "poprawne i dobre relacje". - Można się różnić pięknie, nawet w zasadniczy, fundamentalny sposób - zaznaczył. Przekonywał, że to wskutek działań polityków SP premier zmienił zdanie tak, że użył kwestii możliwego weta w negocjacjach.

laf/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie