Żyją w ścisku, choć za ścianą jest puste mieszkanie. Gmina mówi jednak "nie"

Polska
Żyją w ścisku, choć za ścianą jest puste mieszkanie. Gmina mówi jednak "nie"
By powiększyć lokal, wystarczy przebić ścianę, ale gmina mówi "nie"

6-osobowa rodzina mieszka w jednym pokoju bez łazienki i z toaletą oddaloną o kilkadziesiąt metrów od budynku. Rozwiązaniem jej problemów byłoby udostępnienie pustostanu, który jest tuż za ścianą. Jednak na to nie chce się zgodzić właściciel nieruchomości, gmina Zalewo w woj. warmińsko-mazurskim. Materiał "Interwencji".

Państwo Wrzochalowie mieszkają we wsi Boreczno w województwie warmińsko-mazurskim. Pan Antoni utrzymuje rodzinę z dorywczych prac budowlanych. Pani Małgorzata zajmuje się czworgiem dzieci w wieku od 2 do 16 lat. Rodzina mieszka w 35-metrowym gminnym lokalu w starym poniemieckim domu.

 

- Dostaliśmy mieszkanie o takim wymiarze, jaki mamy. Bez łazienki, bez toalety. Syn potrzebuje własnego kąta, gdzie się zamknie na czas nauki. Wiadomo, że młodzież ma teraz swoje tematy, nie chce żeby rodzice słyszeli - mówi Antoni Wrzochal.

 

"Burmistrz odsyła nas z kwitkiem"

 

- Myjemy się w misce, a dzieci w wanience kąpiemy. Chodziliśmy od dwóch lat do burmistrza po przydział tego mieszkania, bo jest puste. I co rusz odsyła nas z kwitkiem – opowiada Małgorzata Wrzochal.

 

ZOBACZ: Restaurator z Lublina, Jacek Abramowski sprzedaje dom, by utrzymać restaurację

 

Na 35 metrach mieszczą się tylko łóżka, stół i wygospodarowana kuchnia. Źródłem ogrzewania jest stary przedwojenny piec na drewno. Ale te niedogodności i ciasnota nie są największym problemem.

 

- Żeby w XXI wieku człowiek musiał w nocy wychodzić na dwór za potrzebą… Idzie się ze 30-40 metrów. Uważam, że jakiś standard powinien być zapewniony, przynajmniej ta toaleta i ubikacja - mówi pan Antoni.

 

Wideo: Żyją w ścisku, gmina odmawia im pustego mieszkania, które jest za ścianą

  

 

Dwa lata temu rodzina nabrała nadziei na poprawę swojej sytuacji mieszkaniowej. Z sąsiedniego gminnego mieszkania wyprowadzili się dotychczasowi lokatorzy. Aby polepszyć warunki rodziny, wystarczyłoby przebić ścianę.

 

"Sami byśmy te mieszkanie wyremontowali"

 

- Stoi obok puste mieszkanie, przecież to się w ruinę zamienia, jest wilgoć. Sami byśmy je wyremontowali – mówi pani Małgorzata.

 

Jednak uzyskanie zgody od władz gminy na adaptację pustostanu okazało się niemożliwe. Mimo iż w lokalu nikt nie mieszka, a burmistrz zna sytuację mieszkaniową rodziny, na przeszkodzie stanęły pieniądze potrzebne na adaptację gminnego lokalu.

 

- Z początku to było 30 tys. zł, później ponad 40, a później ponad 150 tys. zł. Nie wiem, co ten burmistrz ma na myśli, co za 150 tysięcy tam zrobić. Ja za tyle to bym wyremontował ten cały budynek – komentuje pan Antoni.

 

ZOBACZ: "Był gigantem". Pożegnanie Piotra Machalicy

 

- To są szacunki moje i inżyniera z naszego urzędu, żeby zrobić kosztorys, dokumentację, to musiałbym to zlecić, wydać pieniądze, których nie mam i wydać je, nie wiedząc po co mi ten dokument będzie – wyjaśnia burmistrz gminy Zalewo Marek Żyliński.

 

Okazuje się, że adaptacja lokalu wcale nie musi być tak skomplikowana. Burmistrz przeprowadził się do miejscowości Zalewo dopiero po wygranych wyborach. Aby nie dojeżdżać do pracy z odległego o 90 kilometrów Olsztyna, wygospodarował sobie mieszkanie na terenie urzędu.

 

- Mieszkam legalnie, płacę wysoki czynsz i to jest mieszkanie przewidziane w zasobie urzędu, jako mieszkanie dla specjalistów. Mam umowę do końca kadencji – tłumaczy Marek Żyliński, burmistrz gminy Zalewo.

 

- Dla nas nie ma mieszkań, a burmistrz nie ma żadnego problemu – komentuje pan Antoni.

ml/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie