IPN odmawia przyznania statusu pokrzywdzonego byłemu opozycjoniście

Polska
IPN odmawia przyznania statusu pokrzywdzonego byłemu opozycjoniście
Polsat News

Władze Instytutu Pamięci Narodowej odmawiają przyznania tzw. statusu pokrzywdzonego Mirosławowi Chojeckiemu. W obronie byłego opozycjonisty z czasów PRL stanęli byli członkowie Kolegium i Rady IPN, którzy napisali list otwarty w tej sprawie.

Instytut Pamięci Narodowej odmawia przyznania "statusu pokrzywdzonego" byłemu opozycjoniście z czasów PRL, Mirosławowi Chojeckiemu. Dokument jest potrzebny do otrzymania statusu działacza opozycji antykomunistycznej.

 

IPN argumentuje swoją decyzję tym, że zachowało się zobowiązanie Chojeckiego do zachowania tajemnicy państwowej i jego deklaracja, że będzie informował SB o "faktach szkodliwych dla PRL".

 

ZOBACZ: Tajne dokumenty SB znalezione w domu byłego funkcjonariusza wywiadu PRL

 

Z argumentacją IPN nie zgadzają się autorzy listu otwartego w tej sprawie. Według nich mężczyzna był jedną z najważniejszych postaci opozycji antykomunistycznej w PRL. 

 

"Zdumiewająca" decyzja

 

"Niżej podpisani znamy Mirosława Chojeckiego od wielu lat, niektórzy z nas z nim współpracowali w latach 70. i 80. mając świadomość, że jest on jednym z najważniejszych działaczy Komitetu Obrony Robotników, założycielem Niezależnej Oficyny Wydawniczej, od 1980 r. działaczem »Solidarności«, od 1982 roku do 1989 jednym z przywódców emigracji »Solidarnościowej« wspomagającym podziemie w kraju sprzętem technicznym do powielania" - piszą autorzy listu otwartego. 

 

"Odmowę uznania tych oczywistych zasług Mirosława Chojeckiego dla ruchu wolnościowego w Polsce uważamy za zdumiewającą" - dodają.

 

"W »Komunikacie« Komitetu Obrony Robotników nr 3 z 30 października 1976 r. opublikowano następujące zdania w dziale poświęconym represjom: dnia 30 września zatrzymano w Radomiu Mirosława Chojeckiego, pracownika naukowego Instytutu Badań Jądrowych. W czasie przetrzymywania go w areszcie przybył do Radomia nocą z Warszawy pracownik IBJ i – jak się okazało Służby Bezpieczeństwa, nazwiskiem Skoczylas. W związku z tematyką prac naukowych prowadzonych przez M. Chojeckiego, które stanowią tajemnicę państwową, Chojecki został zmuszony do podpisania oświadczenia, w którym zobowiązał się do informowania Skoczylasa o wszystkim, co mogłoby być szkodliwe dla PRL z punktu widzenia kontrwywiadu. Jednocześnie funkcjonariusze SB grozili Chojeckiemu wyrzuceniem z pracy. 21 października 1976 Chojeckiego usunięto z pracy w trybie natychmiastowym; bezpośrednio po wręczeniu wypowiedzenia został on zatrzymany przez dwóch pracowników SB, a następnie przesłuchiwany przez 13 godzin w Komendzie MO Żoliborz i Komendzie Stołecznej MO. Podczas prób przesłuchania starano się skłonić go do współpracy z SB, a po odmowie szantażowano, twierdząc, że zgodę na to już wyraził podpisując w Radomiu wspomniane oświadczenie" - przypominają autorzy listu. 

 

ZOBACZ: Legendarne zdjęcie z Białołęki. Jednym z pięciu wspaniałych - Henryk Wujec

 

"W Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej zachowały się materiały dotyczące tej sprawy, sygn.. IPN BU 0248/37/2. Znajduje się tu raport kaprala MO o zatrzymaniu Chojeckiego w mieszkaniu robotnika Waldemara Ząbeckiego oraz obszerna notatka służbowa z 1 października ppor. Z. Skoczylasa i ppor. R. Matlengiewicza o skierowaniu ich przez naczelnika Wydziału III A Komendy Wojewódzkiej MO do Radomia w związku z zatrzymaniem Chojeckiego. Oficerowie ci zaznaczają, że Chojeckiego doprowadzono z aresztu, przedstawili mu się jako pracownicy kontrwywiadu. W czasie przesłuchania Chojecki przyznał, że przyjechał do Radomia, by pomóc osobom poszkodowanym w zajściach 25 czerwca, odmówił jednak odpowiedzi na pytanie, kto go przysłał. Stwierdził jednak, że nie pierwszy raz przyjeżdża z pomocą dla poszkodowanych i zbiera od nich wiadomości o przebiegu wydarzeń. Nie ukrywał związków z powstałym kilka dni wcześniej Komitetem Obrony Robotników (związane z nim oświadczenia zostały przy Chojeckim znalezione). Pytany o prace w IBJ przyznał, że »wykonuje prace typu poufne dla celów MOB oraz opracowania dla Doradcy v-ce Ministra Energetyki i Energii Atomowej«. W konsekwencji rozmowy Chojecki podpisał oświadczenie: »Ja, niżej podpisany, zobowiązuję się zachować w tajemnicy kontakt z pracownikami kontrwywiadu PRL oraz tematykę prowadzonych rozmów. Ponadto będę informował o faktach szkodliwych dla PRL w pracy kontrwywiadowczej«. Sprawozdanie Skoczylasa i Matlengiewicza dla przełożonego kończyło się wnioskiem: «Notatkę wykorzystać do opracowania M. Chojeckiego na tajnego współpracownika«" - opisują. 

 

"Nie podjął tematu"

 

"W notatce insp. Wydz. II Dep. III MSW z 8 października czytamy, że Chojecki spotkał się z adwokat Anielą Steinsbergową, członkiem KOR, opowiedział o przesłuchaniu w Radomiu, o zobowiązaniu go do zachowania tajemnicy o treści przesłuchania i o próbie nakłonienia go do współpracy. (Treść rozmowy SB poznała z podsłuchu mieszkaniowego krypt. Anita, zainstalowanego u Steinsbergowej). Niezależnie od tego ppor. Skoczylas 11 października złożył raport »z doraźnego pozyskania«, wnosząc o wyrażenie zgody na zatwierdzenie Chojeckiego jako tajnego współpracownika. Tymczasem Matlengiewicz zapoznał się z zapisem podsłuchu. We wnioskach pisał, że z próby pozyskania nie należy rezygnować, potrzebna jest jednak rozmowa, która doprowadzi »do właściwego stanu faktu współpracy«" - przypominają. 


"Jednocześnie Matlengiewicz opracował projekt nawiązania kontaktu z Chojeckim, zaznaczając, że 8 października do niego zatelefonował, ale Chojecki kategorycznie odmówił spotkania; stwierdził, że stawi się tylko na urzędowe wezwanie. Matlengiewicz proponował scenariusz rozmowy, w której miał zagrozić zwolnieniem z pracy" - przekonują autorzy listu. 

 

ZOBACZ: 50 lat temu wybuchły strajki na Wybrzeżu. Początek Grudnia '70


"W tym samym dniu jednak - 14 października - Mirosław Chojecki złożył skargę do Prokuratury Generalnej, w której opisał zatrzymanie 30 września w Radomiu przez cywilnych funkcjonariuszy MO, i ponowne zatrzymanie 1 października, a także rewizję przeprowadzoną w jego mieszkaniu. Skarga kończyła się słowami: »Ponieważ tego rodzaju bezprawne działanie ma charakter karalnego nadużycia władzy ze strony organów MO wnoszę o podjęcie w tej sprawie stanowczych kroków«.  Tego samego dnia, 14 października, Chojecki został zwolniony z pracy w Instytucie Badań Jądrowych" - opisują. 


"Do rozmowy z Chojeckim w Komendzie Dzielnicowej MO na Żoliborzu doszło 22 października. Ppor. Matlengiewicz w notatce służbowej pisał: »W trwającej 14 godzin próbie rozmowy nie podjął tematu odpowiadając na stawiane pytania odpowiedzi: Nie odpowiem, nie chcę odpowiadać, itp. Nie podjął również próby wciągnięcia go w dyskusję odnośnie celów działania jego i jego mocodawców. (...) M. Ch. został także przestrzeżony, iż w przypadku odmowy zostaną podjęte w stosunku do niego odpowiednie kroki powodujące różnego rodzaju dolegliwości w życiu - nie przestraszyło go to, nie boi się roli wiecznego tułacza«. Jak wynika z notatki służbowej mjr B. Siekierskiego, Chojecki złożył skargę, którą esbek ocenił jako zawierającą »kłamliwe insynuacje gróźb pod jego adresem«. W konkluzji pisał, że »kontakty z w/w zostaną w znacznym stopniu ograniczone«" - relacjonują w liście. 

 

"Na tym kończyła się próba pozyskania Mirosława Chojeckiego do współpracy. W żadnym z dokumentów nie był on uznany za pozyskanego tajnego współpracownika lub inne źródło informacji" - dodają.

 

"Procedury wygrywają z prawdą"

 

"Z »Komunikatu« nr 3 wydanego tydzień później wszyscy współpracownicy KOR-u dowiedzieli się o próbie pozyskania przez SB Mirosława Chojeckiego. Ujawnienie tego faktu przecinało możliwość dalszych indagacji, gdyż - przypomnijmy - współpraca z SB wymagała zachowania ścisłej tajemnicy" - przypominają. 

 

"Jak wynika z akt zachowanych w IPN nigdy więcej prób pozyskania Chojeckiego już nie podejmowano. Był on natomiast objęty śledztwem prowadzonym przeciw członkom KOR, wielokrotnie zatrzymywany, wreszcie aresztowany w maju 1977 r. jako współorganizator wystąpień po śmierci Stanisława Pyjasa i objęty przygotowaniami do postawienia przed sądem. Zwolniony w wyniku amnestii wraz z innymi aresztowanymi w następnych miesiącach i latach zorganizował Niezależną Oficynę Wydawniczą - niecenzurowane wydawnictwo pism i książek, pierwsze takie w całym bloku komunistycznym. Za tą działalność był wiele razy zatrzymywany na 48 godzin, a w 1980 r. przesiedział 3 miesiące w więzieniu" - piszą autorzy listu. 

 

ZOBACZ: Czołgi na ulicach, zatrzymania opozycjonistów. 39 lat temu wprowadzono stan wojenny

 

"Ignorowanie tych faktów, dowodzących nieprzeciętnej skali aktywności i odwagi Mirosława Chojeckiego, i przedkładanie ponad nią incydentu, który miał miejsce w październiku 1976 r., ale nie miał nigdy charakteru nawiązania współpracy, uważamy za głęboko krzywdzące i niezgodne z zasadami, jakimi miał się kierować Instytut Pamięci Narodowej" - stwierdzają.

 

Pod listem podpisali się byli członkowie Kolegium i Rady IPN: prof. dr hab. Andrzej Chojnowski, prof. dr hab. Antoni Dudek, prof. dr hab. Andrzej Friszke, dr Andrzej Grajewski, prof. dr hab. Grzegorz Motyka i prof. dr hab. Andrzej Paczkowski.

 

"Podpisałem poniższy list otwarty nie dlatego, abym miał nadzieję, że obecne władze IPN zrobią cokolwiek w tej sprawie, bo nie mam w tej materii najmniejszych złudzeń. Podpisałem go, bo uważam, że na opisanym w nim przykładzie Mirosława Chojeckiego znakomicie widać, jak rozmaite formalistyczne procedury (w tym przypadku przyznawania tzw. statusu pokrzywdzonego) wygrywają niestety z prawdą materialną" - poinformował na Facebooku prof. Antoni Dudek. 

dk/grz/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie