Godzina policyjna w Paryżu. Miasto nie opustoszało
Gdy we wtorek o godzinie 20 w Paryżu zaczęła obowiązywać godzina policyjna, miasto bynajmniej nie opustoszało. Wiele osób, z różnych przyczyn albo i bez powodu, chodziło po ulicach.
Wieczorem, o godzinie 21, autobusy były mniej więcej tak samo przepełnione, jak o 9 rano. Pasażerami linii 60, łączącej rogatkę Montmartre z cmentarzem Pere-Lachaise, byli głównie pracownicy sklepów, którzy pracowali do 20.
ZOBACZ: Nowe przypadki koronawirusa w Polsce. Dane ministerstwa, 15 grudnia
Nie brakło przechodniów na avenue de la Vilette. Przeważająca większość z nich pochodziła z Afryki. Z Wybrzeża Kości Słoniowej przyjechał spotkany przed japońską restauracją Petit Naka, dwudziestoletni Suliman, dostawca jedzenia. - Mam na całą noc - powiedział - "pełno jest zamówień, ludzie odbijają sobie brak restauracji".
Zapytany, jak odbywają się kontrole policyjne, odparł, że jeszcze nie spotkał żadnego patrolu. - Na ogół dają nam spokój i nie żądają zaświadczeń - dodał nawiązując do obowiązujących do poniedziałku, własnoręcznie przepisywanych, wypełnianych lub załadowywanych na telefon, zaświadczeń z powodem i godziną wyjścia.
"Wyszedłem się trochę przewietrzyć"
O godzinie 22 dwie panie spokojnie rozmawiające przed otwartym autem, na pytanie, co robią o tej porze na ulicy, pokazały na szyld sklepu z czekoladą. - Dopiero podliczyliśmy kasę - zaśmiała się jedna z nich. Zapytana o zaświadczenie, wskazała na sąsiednią bramę - "myślę, że taki dystans mogę przebyć bez formalności". Natomiast właścicielka samochodu wyjęła telefon - jest, jest tu - zapewniła.
Zaczepiony na place de Fetes, czyli placu Zabaw, student szkoły filmowej Vincent aż się żachnął. - Wyszedłem się trochę przewietrzyć, zupełnie zapomniałem, że wprowadzili godzinę policyjną. Już wracam do domu - zapewnił i zrobił w tył zwrot. Odwrócił się po kilku krokach i krzyknął: "Polański jest moim ulubionym reżyserem".
ZOBACZ: COVID-19 może wyrządzać szkody nie tylko w płucach. Nowe ustalenia naukowców
Na ulicy Compans, młody mężczyzna, który wysiadł z samochodu by złapać pakunek zrzucony z okna na drugim piętrze, powiedział, że na imię ma Stephane. - Czy ma zaświadczenie? - "W popłochu tu przyjechałem do szwagierki, bo zabrakło nam pieluch dla dziecka. Nie myślałem o zaświadczeniach". - Nie boi się pan policjantów - w odpowiedzi Stephane zrobił gest, którego zrozumienie nie wymaga znajomości francuskiego.
"Nie obawiacie się 135 euro grzywny?"
- Nie będę pokazywał żadnych ausweisów - oburzeniem wykrzyknął Jean-Dominique Rivault, który przestawił się jako emerytowany dyrektor agencji bankowej. Przechadzał się z psem, co jest mimo godziny policyjnej dozwolone, ale wymaga nowej wersji zaświadczenia, która w poniedziałek o północy pojawiła się na stronie francuskiego MSW.
Przed ogrodzeniem Buttes Chaumont, jednego z największych i najbardziej malowniczych parków Paryża, czwórka mężczyzn, korzystając z jasnego ulicznego oświetlenia, jak gdyby nigdy nic grała w petanque, czyli w kule. Na wspomnienie o godzinie policyjnej tylko się roześmieli. - Nie obawiacie się 135 euro grzywny? - Gliniarze są sympatyczni - odpowiedział jeden z nich.
ZOBACZ: Koronawirus. Szczepionka przeciw Covid-19. Zaszczepiona Polka o szczegółach
Dwaj policjanci wychodzący z komisariatu w 19. dzielnicy, o dokumenty zapytali wysłannika PAP dopiero, gdy zatrzymał ich mówiąc, że jest dziennikarzem. Na pytanie, czy zamierzają spisywać nieprzestrzegających godziny policyjnej, odpowiedzieli w sposób podlegający interpretacji: "niech pan wyjdzie bez legitymacji prasowej, to pan zobaczy".
Czytaj więcej