"Niewypał, jedna wielka klapa". "Solidarność" podsumowuje niedzielę handlową 6 grudnia
Niedziela handlowa 6 grudnia była jedną wielka klapą – uważa handlowa Solidarność. Jak argumentują związkowcy, z ich analiz wynika, że obroty w hipermarketach były tego dnia nawet o 65 proc. niższe w porównaniu do poprzedzającej go soboty. W mniejszych sklepach według nich było podobnie. Związek ten apelował do prezydenta, aby miniona niedziela pozostała wolna od handlu.
Rząd przedstawił projekt ustawy wprowadzającej handlową niedzielę 6 grudnia – 25 listopada. Następnego dnia pracę nad projektem rozpoczął Sejm, 2 grudnia poparł go Senat, a 4 grudnia ustawę podpisał prezydent. W ocenie pomysłodawców rozwiązania, miało ono pomóc rozładować przedświąteczny ruch w sklepach i poprawić sytuację handlu w czasie pandemii.
- Zbadaliśmy obroty w kilkunastu hipermarketach w całej Polsce, w sklepach mniejszego formatu oraz w butikach mieszczących się w galeriach handlowych. We wszystkich typach sklepów ruch był znacznie mniejszy, nie tylko w porównaniu do soboty, ale również do pozostałych dni poprzedzającego tygodnia – zapewnił we wtorek szef handlowej Solidarności Alfred Bujara.
"To nie miało żadnego sensu ekonomicznego"
Jak podał, np. w dwóch warszawskich hipermarketach obroty w niedzielę były o dwie trzecie niższe, niż w sobotę; z kolei w części butików oraz sklepów z biżuterią i akcesoriami ruch w niedzielę był o 75 proc. mniejszy, niż w sobotę.
ZOBACZ: Więcej kradzieży w sklepach. Złodzieje ukryci za maseczkami
- Potwierdziło się to, przed czym przestrzegaliśmy. Ustanowienie niedzieli handlowej 6 grudnia nie miało żadnego sensu ekonomicznego, nie zwiększyło też bezpieczeństwa w sklepach. Jedyny efekt był taki, że pracownicy sklepów spędzili mikołajki za sklepową kasą, zamiast ze swoimi dziećmi – podkreślił związkowiec.
Jak dodał, z obserwacji handlowej Solidarności wynika, że handlowa niedziela 6 grudnia nie przełożyła się na zmniejszenie ruchu w galeriach handlowych we wcześniejszych dniach. Tymczasem "rozładowanie kolejek" było jednym z najczęstszych argumentów za wprowadzeniem dodatkowej handlowej niedzieli.
- Obserwowaliśmy liczbę klientów w galeriach. Przez większość dnia świeciły one pustkami. Wzmożony ruch pojawiał się w godzinach popołudniowych, ale w większości była to młodzież, która przyszła do galerii nie na zakupy, ale w celu towarzyskiego spotkania ze znajomymi. To był sztuczny tłum - zdiagnozował Bujara.
"Mam nadzieję, że ten niewypał otrzeźwi rządzących"
Zapis o ustanowieniu niedzieli handlowej 6 grudnia znalazł się w nowelizacji tzw. ustawy covidowej, którą prezydent Andrzej Duda, mimo protestów i apeli Solidarności, podpisał 4 grudnia. Związkowcy wskazywali m.in., że dodatkowa niedziela handlowa została wpisana do ustawy bez konsultacji społecznych i merytorycznego uzasadnienia.
- Ktoś bez żadnych rzetelnych analiz wymyślił, że otwarcie sklepów 6 grudnia rozładuje kolejki. Tak się oczywiście nie stało. To kolejny przykład na to, że rząd podejmując decyzje o funkcjonowaniu handlu w czasie pandemii działa, zupełnie po omacku. Od miesięcy zgłaszamy postulaty, które rzeczywiście poprawiłyby bezpieczeństwo w sklepach, ale trafiają one w próżnię – ocenił Bujara.
ZOBACZ: Świąteczne zakupy Polaków. Większość e-klientów kupuje prezenty przez smartfona
- Mamy nadzieję, że niewypał, jakim okazała się handlowa niedziela 6 grudnia, wreszcie otrzeźwi rządzących i skłoni ich do dialogu ze stroną społeczną – zadeklarował lider handlowej Solidarności.
Sprzeciwiając się projektowi związkowcy wskazywali, że pracownicy handlu w czasie pandemii są jedną z najbardziej narażonych na zakażenie grup zawodowych i jedną z najbardziej obciążonych pracą – tym bardziej więc potrzebują odpoczynku podczas wolnych niedziel.
Związkowcy akcentowali też, że od wielu miesięcy sekcja pracowników handlu Solidarności apeluje do rządu o wdrożenie dodatkowych procedur sanitarnych w dyskontach i sieciach wielopowierzchniowych. Chodzi m.in. o obowiązkowy pomiar temperatury klientów czy dodatkowe przerwy dla pracowników na czynności dezynfekcyjne.