Ekspert: utrzymanie obostrzeń słuszne, ferie powinny być rozciągnięte w czasie
Poprawa sytuacji epidemiologicznej jest krucha, więc zbyt szybkie odchodzenie od obostrzeń nie jest wskazane - powiedział były główny inspektor sanitarny Andrzej Trybusz. Jego zdaniem rząd za szybko zdecydował o jednym terminie ferii dla wszystkich regionów.
W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski zaznaczył w trakcie konferencji prasowej, że pomimo spadków liczby osób zakażonych SARS-CoV-2 do 27 grudnia rząd nie wprowadzi żadnych zmian w obowiązujących obostrzeniach związanych z pandemią koronawirusa.
"Jesteśmy poza szczytem drugiej fali zakażeń"
- Można powiedzieć, że jesteśmy poza szczytem "drugiej fali" zakażeń - ocenił były główny inspektor sanitarny dr n. med. Andrzej Trybusz. Według niego wskazuje na to m.in. zmniejszająca się liczba zajętych łóżek i respiratorów w szpitalach zajmujących się pacjentami z koronawirusem oraz stosunek liczby aktualnie chorych na COVID-19 do liczby osób wyleczonych.
- Mniej więcej od 20 października zaczęła mieć przewagę liczba chorych nad liczbą wyleczonych. Około 20 listopada ta proporcja zaczęła się zmieniać. Dzisiaj mamy zdecydowaną przewagę liczby wyleczonych nad aktualnie chorymi. Ta różnica wynosi w tej chwili ponad 300 tys., co by świadczyło, że liczba chorych przyrasta wolniej - powiedział.
ZOBACZ: Obłożenie Szpitala Narodowego. Najnowsze dane
- Jeśli obserwujemy poprawę sytuacji epidemiologicznej, to jest ona bardzo krucha. W związku z powyższym, jeśli obostrzenia już zostały wprowadzone, to myślę, że zbyt szybkie odchodzenie od nich nie byłoby wskazane. Tym bardziej, że nadchodzi okres dość trudny – święta, zakupy, mimo wszystko spotkania - zaznaczył ekspert.
Trybusz podkreślił, że do większości zakażeń dochodzi w domach, pomiędzy członkami rodziny. Jak zaznaczył istotą wprowadzanych obostrzeń, takich jak zamknięcie galerii handlowych, kin czy restauracji jest zmniejszenie kontaktów między ludźmi.
- To jest bardzo istotne. W okresie wiosennego lockdownu jedna osoba zakażona kontaktowała się z mniej niż trzema osobami. Gdy później poluzowano znaczną cześć ograniczeń to liczba kontaktów wzrosła nagle do 9-10, czyli jedna osoba zakażona miała kontakt z 9-10 osobami - podkreślił.
Rząd pospieszył się z feriami
Ekspert ocenił, że rząd pospieszył się z decyzją o wprowadzeniu ferii dla wszystkich województw w jednym terminie. - Mimo wszystko powinniśmy poczekać, jak odbiją się na sytuacji epidemiologicznej święta i wówczas podejmować decyzje - podkreślił. Ocenił, że pomimo obostrzeń wiele osób wyjedzie na ferie w ramach "wyjazdów służbowych". - Widzieliśmy już grupki młodzieży ciągnące "walizki służbowe" do hoteli - powiedział.
- Jeśli by się okazało, że sytuacja epidemiologiczna poprawia się w istotny sposób, to dlaczego nie rozłożyć ferii wzorem lat poprzednich w różnym czasie dla różnych województw i dać turystyce jakoś odżyć - wskazał, dodając, że w hotelach jest możliwe wprowadzenie reguł bezpieczeństwa sanitarnego.
ZOBACZ: Wyjazdy narciarskie na Boże Narodzenie. Które kraje otworzą wyciągi?
Trybusz zaznaczył, że w Polsce "nie mamy rozeznania, gdzie poza środowiskami domowymi powstają zakażenia, bo u nas takich analiz się nie prowadzi". Wskazał przy tym, na jakość danych publikowanych na stronie resortu zdrowia. - Powiedzieć, że one są skromne, to w zasadzie nic nie powiedzieć - ocenił.
Były szef GIS podkreślił, że ewentualne otwarcie szkół po feriach zimowych powinno być uzależnione od konkretnych warunków i możliwości wprowadzania zasad sanitarnych w poszczególnych placówkach. Ostrzegł przed przywróceniem normalnych zajęć we wszystkich szkołach, tak jak we wrześniu. - Jeśli pójdziemy tą samą drogą, to jest kolejna droga do katastrofy - podkreślił.
- Teraz gdy szkoły są zamknięte to jest czas, by zrobić taki audyt sanitarny, by naprawdę zastanowić się, gdzie można wpuścić dzieci do szkół, a gdzie nie. Jak jest 1,2 tys. uczniów w jednej placówce, to nie ma mowy o bezpiecznych warunkach sanitarnych – ocenił. Jako przykład podał rozwiązania nauczania hybrydowego wprowadzone w Szwajcarii.