Był zakażony, uratowało go wskazanie pulsoksymetru. Kiedy karetka jest wysyłana do chorego?
Nasza redakcja poznała historię emeryta spod Warszawy, który jeszcze przed poznaniem wyniku testu na covid był na tyle słaby, że niemal nie wstawał z łóżka i miał problemy z oddychaniem. Dyspozytor odmówił jednak wysłania karetki. Przyjechała dopiero po dramatycznych poszukiwaniach pulsoksymetru oraz odczycie z urządzenia. Jak się jednak okazuje taki odczyt nie gwarantuje, że karetka przyjedzie.
Karetki ustawione w długich kolejkach przed SOR-ami czy krążące z pacjentami od szpitala do szpitala ze względu na brak miejsc – tak w ostatnich tygodniach wyglądała praca zespołów ratownictwa medycznego.
Ze względu na epidemię i tysiące chorych, wydłużył się czas oczekiwania na przyjazd karetki, a dyspozytorzy muszą być pewni, że stan pacjenta jest na tyle zły, że wymaga pomocy lekarza.
Nasza redakcja poznała historię mężczyzny, mieszkańca jednego z podwarszawskich powiatów, który jeszcze przed otrzymaniem wyniku testu na koronawirusa bardzo źle się czuł, miał problemy z oddychaniem i niemal nie wstawał z łóżka. Gdy rodzina zadzwoniła po pogotowie, dyspozytor odmówił wysłania karetki. Dopiero po dramatycznych poszukiwaniach pulsoksymetru w aptekach i sklepach oraz odczycie, który pokazał bardzo niską saturację i ponownym telefonie rodziny, dyspozytor wysłał karetkę.
Emeryt przeżył, ale lekarze długo walczyli o jego zdrowie. Oprócz koronawirusa przebył zapalenie płuc i sepsę. Jego rodzina podejrzewa, że bez odczytu z pulsoksymetru, mógłby nie trafić do szpitala na czas.
"Specjalne algorytmy Ministerstwa Zdrowia"
Ale jak się okazuje, nawet niska saturacja (poniżej 90 proc., przy normie 95-98 proc.) nie obliguje dyspozytora do skierowania zespołu ratownictwa medycznego do chorego.
- Zgodnie z przepisami dyspozytor podejmuje decyzję o zadysponowaniu zespołu ratownictwa medycznego do pacjenta lub jego nie zadysponowaniu na podstawie przeprowadzonego wywiadu medycznego i specjalnych algorytmów zatwierdzonych przez ministra zdrowia – wyjaśnia w rozmowie z polsatnews.pl Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SP ZOZ w Warszawie.
ZOBACZ: Przesiewowe testy nauczycieli. Zapowiedź ministra zdrowia
- Jeśli pacjent zgłaszał duszność, a urządzenie pokazało faktycznie saturację poniżej poziomu 95 procent, to urządzenie potwierdza odczucia i słowa chorego. Nie ma jednak żadnego algorytmu, który uzależniałby wezwanie pogotowia ratunkowego od wskazań pulsoksymetru. Może to być jeden z wielu czynników pomocnych przy zbieraniu wywiadu medycznego - tłumaczy Owczarski.
Jak mówi, mimo restrykcyjnych wytycznych, a także dużej liczby wezwań i trudnej sytuacji w służbie zdrowia, w ostatnich tygodniach stołeczne pogotowie nie odnotowało żadnego zgonu z powodu odmowy przyjazdu karetki; nie ma też mowy o fali skarg od pacjentów czy ich rodzin. Zdaniem Owczarskiego, system działa.
Pulsoksymetry znów dostępne w aptekach
Miesiąc temu informowaliśmy o całkowitych brakach pulsoksymetrów w aptekach i hurtowaniach. Urządzenia były dostępne w sklepach internetowych, ale ich ceny wzrosły nawet kilkukrotnie (do ok. 50-60 zł za sztukę). Jak ustaliliśmy, dziś sytuacja wróciła już do normy, pulsoksymetry są dostępne w aptekach i sklepach stacjonarnych.
Minister zdrowia zaprezentował w poniedziałek program "Domowa Opieka Medyczna". Osoby zakażone koronawirusem będą przy wsparciu pulsoksymetrów i specjalnej aplikacji kontrolować swój stan zdrowia.
Czytaj więcej