Kryzys nie omija nikogo. Branża meblarska też ma problemy
Nie potwierdzają się obiegowe opinie, że branża meblarska nie ponosi strat w czasie pandemii. Długi producentów i sprzedawców mebli wynoszą już prawie 100 mln zł. Jak podaje Krajowy Rejestr Długów, od stycznia wzrosły o jedną czwartą.
Koronawirus i związane z nim ograniczenia oraz przerwy w dostępie do punktów handlowych nie pozostały bez wpływu na branżę. W minioną sobotę, po kilkutygodniowej przerwie, klienci znów mogli zrobić zakupy w galeriach handlowych, w tym w wielkopowierzchniowych sklepach meblowych. Ich zamknięcie na początku listopada stało się przedmiotem głośnego sporu branży z rządem.
Długi mocno w górę
Ze wszystkich zestawień statystyczny wynika, że w tym roku fabryki mebli nie popadły w kryzys. Sprzedaż ich produktów w Polsce jest ciągle duża, a cała branża odnosi sukcesy eksportowe. Jednak o wpływie pandemii na branżę świadczy wyraźny wzrost jej zadłużenia. Od stycznia do listopada dług producentów mebli wzrósł o 24 proc., do kwoty blisko 65 mln zł. Ich zadłużenie rosło także przed pandemią, jednak w umiarkowanym stopniu.
ZOBACZ: Apel branży meblarskiej do premiera. "Produkty pierwszej potrzeby"
Firma wytwarzająca meble ma do oddania średnio 33,4 tys. zł. Rekordzistą jest przedsiębiorstwo z województwa kujawsko-pomorskiego, które zalega ze spłatą aż 2,8 mln zł. Najwięcej, bo ponad 22,2 mln zł producenci mają do oddania bankom, w dalszej kolejności 18,2 mln zł firmom windykacyjnym i funduszom sekurytyzacyjnym, a 3,4 mln firmom faktoringowym.
Najwięcej długów mają producenci mebli z województwa wielkopolskiego - ponad 11,1 mln zł. Na dalszych miejscach są firmy z województw śląskiego (7,6 mln zł) i mazowieckiego (7,5 mln zł).
Handel też w impasie
Krajowy Rejestr Długów przyjrzał się też zadłużeniu przedsiębiorstw handlujących meblami. Teraz wynosi ono ponad 34 mln zł. W porównaniu ze styczniem to wzrost o 23 proc., czyli o 6,4 mln zł. To duża zmiana, bo w odróżnieniu od producentów, poziom zadłużenia sprzedawców w ciągu ostatnich 2 lat utrzymywał się na stałym poziomie.
Największe problemy mają najmniejsze podmioty. Blisko 80 proc. całego zadłużenia przypada na mikrofirmy prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Sprzedawcy mebli w przeważającej części zalegają ze spłatą bankom, w dalszej kolejności zarządcom wierzytelności i firmom telekomunikacyjnym. Średni dług wynosi 37,5 tys. zł, przy czym rekordzista z województwa pomorskiego ma do oddania już prawie 1 mln zł. Pod względem regionalnym największe zadłużenie rozkłada się dość równomiernie na 4 województwa: mazowieckie, pomorskie, wielkopolskie i śląskie. W każdym z nich suma długów przekracza 4 mln zł.
Druga fala problemów
- Jesienne zamknięcie sklepów wielkopowierzchniowych było kolejnym ciosem dla branży meblowej. Gdy firmy powoli zaczęły odrabiać straty po wiosennym lockdownie, znów zostały zmuszone do wstrzymania sprzedaży. Zapewne efekt tego zobaczymy niedługo w kolejnym wzroście zadłużenia - komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
ZOBACZ: Zamknięte sklepy meblowe. Szefernaker: przepraszamy
Jak zaznacza prezes KRD, nie tylko zamykanie sklepów czy wprowadzenie w nich limitów klientów ma wpływ na sytuację polskiego sektora meblarskiego.
- Branża odczuła skutki pandemii także pośrednio, poprzez problemy innych branż. Gdy nie remontują się i nie otwierają nowe restauracje, hotele, sklepy czy biura, nie ma zamówień także na ich umeblowanie. Branża jest też bardzo mocno nastawiona na eksport. Za granicę wysyła blisko 90 proc. produkcji. Wiele zależeć więc będzie od tego, jak sytuacja epidemiczna zmieni się w innych krajach - podkreśla Adam Łącki.
Lepsze sygnały
Mimo nadejścia drugiej fali pandemii, branża meblarska liczy na odbicie w końcówce roku . B+R Studio we współpracy z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Producentów Mebli zaktualizowało niedawno prognozę dla wartości produkcji sprzedanej w 2020 roku. Ma ona wzrosnąć o 2,5 proc. w porównaniu z 2019 rokiem.
Przyczyn podwyższenia szacunków jest kilka. Eksperci wskazują na lepsze możliwości rozwoju eksportu, szybsze niż zakładano przywrócenie handlu w dużych sklepach, wysoki kurs euro oraz przeznaczanie pieniędzy, które konsumenci wydaliby na wakacje, na wyposażenie mieszkania.
- Wiele branż, w tym meblarska, obawiało się drugiej fali pandemii. Widać jednak, że firmy nie marnowały czasu na przygotowania do powrotu obostrzeń czy zamknięcia sklepów. Ruch na rynku magazynowym wskazuje, że zawczasu gromadziły towary i usprawniały logistykę niezbędną do sprzedaży online. Spodziewały się, że po okresie obniżonego zainteresowania konsumenci i firmy zaczną robić odkładane wcześniej zakupy i popyt wzrośnie - podsumowuje Andrzej Kulik, ekspert Rzetelnej Firmy.
Jacek Brzeski
Czytaj więcej