Trzecia fala koronawirusa w Japonii i Korei Płd.
Japonia i Korea Płd. notują ostatnio wyraźny wzrost zakażeń koronawirusem, a miejscowi eksperci mówią o trzeciej fali pandemii. Liczby zaczęły ponownie rosnąć również w Hongkongu, natomiast w Chinach kontynentalnych pojawiły się nowe lokalne ogniska choroby.
Służby medyczne Japonii zgłaszały w ostatnich dniach zwykle ponad 2 tys. nowych zakażeń dziennie. Liczba chorych w ciężkim stanie wzrosła w tym tygodniu do 376 - najwyższego poziomu od początku kryzysu. To blisko dwa razy więcej niż przed miesiącem.
ZOBACZ: Bill Gates uważa, że zaszczepionych na CoVID-19 zostanie 70 procent populacji
By powstrzymać wzrost zachorowań, władze Tokio ponownie podniosły poziom alertu epidemicznego na najwyższy stopień, a restauracje i bary będą proszone o wcześniejsze kończenie pracy. Po raz ostatni takie restrykcje obowiązywały w stolicy Japonii w maju. Japońscy eksperci oceniają, że w kraju zaczęła się już trzecia fala pandemii i ostrzegają, że zakażeń może przybywać jeszcze szybciej wraz z zimowym ochłodzeniem pogody.
Powrót ścisłych zasad dystansowania społecznego rozważają również władze Korei Płd., gdzie od połowy listopada zgłaszanych jest ponad 300 nowych przypadków dziennie, a służby medyczne przestrzegają, że trzecia fala przybiera na sile. Wcześniej, od połowy września, dobowe bilanse oscylowały tam wokół 100.
Na gęsto zaludnionym obszarze metropolitarnym Seulu, gdzie notowanych jest najwięcej zakażeń, poziom odpowiedzi epidemicznej wzrósł już do stopnia drugiego w pięciostopniowej skali. Władze nie wykluczają podniesienia alertu w całym kraju, jeśli trend wzrostowy się utrzyma.
W Hongkongu czwarta fala pandemii
W Hongkongu również rozpoczęła się kolejna, czwarta już fala pandemii, co opóźniło uruchomienie planowanej „bańki podróży”, która miała umożliwić przeloty bez kwarantanny pomiędzy tym miastem a Singapurem. W sobotę w Hongkongu zgłoszono 43 nowe infekcje, a w kolejnych dniach liczby dalej rosły.
Trzecia fala pandemii trwała w Hongkongu mniej więcej od polowy lipca do końca sierpnia. Codziennie wykrywano tam wówczas nawet ponad 100 nowych infekcji. Liczby spadły po wprowadzeniu surowych przepisów przeciwepidemicznych, zakazu zgromadzeń więcej niż dwóch osób i jedzenia w restauracjach.
ZOBACZ: Szczepionka przeciw Covid-19. Jak będzie wyglądała dystrybucja w Polsce?
W Chinach kontynentalnych, gdzie pod koniec 2019 roku zdiagnozowano pierwsze przypadki Covid-19, pierwsza i jedyna jak dotąd duża fala zakażeń minęła w marcu. Od tamtej pory w niektórych miastach sporadycznie pojawiały się nowe ogniska lokalne. Władze stanowczo na nie reagowały, ograniczając mieszkańcom możliwość podróży i organizując masowe testy przesiewowe.
Choć wydaje się, że wirus jest w Chinach pod kontrolą, a na granicach wciąż obowiązują surowe zasady kwarantanny, władze obawiają się możliwości wystąpienia drugiej fali pandemii zimą. Obawy te nasiliły się po wykryciu w listopadzie nowych lokalnych ognisk zakażeń w Tiencinie oraz w Szanghaju, gdzie wcześniej przez pięć miesięcy nie zgłaszano żadnych nowych przypadków lokalnych.
Urzędnicy w obu miastach twierdzą, że pierwotnym źródłem nowych infekcji były towary importowane z zagranicy. W Tiencinie pracownicy portu mieli się zakazić poprzez kontakt ze sprowadzanymi z Ameryki Północnej świńskimi głowami, natomiast do Szanghaju wirus miał przybyć wewnątrz kontenera, a następnie zainfekować pracowników lotniska, którzy go czyścili.
Obowiązkowa kwarantanna dla przyjezdnych obowiązuje również na Tajwanie, gdzie od ponad pół roku nie wykryto ani jednego nowego lokalnego zakażenia. Mimo to służby sanitarne ogłosiły zacieśnienie regulacji w ramach "jesienno-zimowego programu zapobiegania Covid-19". Od 1 grudnia do 28 lutego osoby przybywające na Tajwan będą musiały okazać ujemny wynik testu na koronawirusa, a w większości miejsc publicznych na wyspie znów będzie trzeba nosić maseczki ochronne.
Czytaj więcej