Szef MSZ o mechanizmie praworządności: chodzi o sprawy dużo ważniejsze niż środki finansowe

Polska
Szef MSZ o mechanizmie praworządności: chodzi o sprawy dużo ważniejsze niż środki finansowe
commons.wikimedia/Vargunn/CC BY-SA 4.0

Presja czasu nie zawsze jest dobrym sojusznikiem w poszukiwaniu kompleksowego konsensusu. Chodzi o sprawy dużo ważniejsze niż środki finansowe - tak o polskim sprzeciwie wobec mechanizmu powiązania praworządności z budżetem UE powiedział minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau.

Państwa członkowskie UE nie osiągnęły w ubiegły poniedziałek jednomyślności w sprawie wieloletniego budżetu UE i decyzji dotyczącej funduszu odbudowy. Polska i Węgry zgłosiły zastrzeżenia w związku z rozporządzeniem dotyczącym powiązania dostępu do środków unijnych z kwestią praworządności. Pozostałe państwa UE poparły rozporządzenie, które przyjęto większością kwalifikowaną państw członkowskich.

 

ZOBACZ: Von der Leyen odpowiada Morawieckiemu. Chodzi o budżet UE

 

- UE jest związkiem państw, które dobrowolnie do tego związku przystąpiły. A przystąpiły ratyfikując traktaty o UE, o funkcjonowaniu UE, a więc te normy prawne, które stanowią podwaliny czy fundament tego związku państw. Traktaty to rodzaj prawa pierwotnego, w których państwa członkowskie zdecydowały się pozbyć części, ale nie całości, swoich uprawnień. Teraz to, do czego się sprowadza tzw. mechanizm warunkowości, związany z praworządnością jest to zaproponowane prawo wtórne, które winno czerpać swoją moc z traktatów. Nie może być z nimi sprzeczne - tak szef MSZ Zbigniew Rau odpowiedział w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej na pytanie, dlaczego polski rząd sprzeciwia się mechanizmowi powiązania wypłat z praworządnością.

 

- Istnieje wiele opinii, dla mnie jednoznacznych, chociażby stanowisko służb prawnych Rady Unii, które wskazują, że zapisy rozporządzenia, które ma stanowić o mechanizmie warunkowości, są sprzeczne z art. 7 traktatu o UE dotyczącym praworządności. Poza tym zapisy, które znalazły się w rozporządzeniu są niejasne, nieprecyzyjne i pozwalają urzędnikom Komisji na pełną uznaniowość - dodał.

"Czy istnieją uniwersalne kryteria?"

Zdaniem ministra spraw zagranicznych jednym z niejasnych zapisów rozporządzenia jest fragment o "zagrożeniu niezależności wymiaru sprawiedliwości". - Co to znaczy "zagrożenie dla niezależności"? Czy istnieją jakieś uniwersalne kryteria, według których wymiar sprawiedliwości powinien funkcjonować we wszystkich krajach członkowskich? To jest absolutnie nieprecyzyjne i stąd rodzi nasz sprzeciw. Gdyby to rozporządzenie zaczęło obowiązywać, wówczas bylibyśmy zdani na uznaniowość, arbitralność decyzji KE o tym, czy coś "budzi poważne ryzyko", czy może "stanowić zagrożenie", ale ta ocena może być radykalnie zideologizowana i może mieć charakter polityczny. Tak to z resztą oceniamy, mając w pamięci prowadzone procedury dotyczące rzekomego naruszenia praworządności. Ze względu na różnice ideologiczne, inną wizję społeczeństwa, które mają rządy konserwatywne w Polsce czy na Węgrzech, dochodzi do kontrowersji, ale nie prawnych, a o charakterze politycznym - mówił.

 

- Przy tak nieostrych sformułowaniach, jak te z rozporządzenia, mamy do czynienia nie z ochroną budżetu, a próbą pozbawienia różnych państw możliwości realizacji określonych programów społecznych, politycznych. To pozbawienie możliwości decydowania o kształcie politycznym, społecznym naszych państw, co jest sprzeczne z zasadami demokracji, ale też traktatami unijnymi - dodawał.

 

Rau mówił, że mechanizm nie jest zgodny z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej, gdzie "wyraźnie zapisano kwestię równości wszystkich państw i element jednomyślności w podejmowaniu decyzji o stwierdzeniu naruszenia zasad praworządności". - Nie mamy zachowanej jednomyślności, tylko większość kwalifikowaną - przypomniał. Jednocześnie ocenił, że brak zmiany tego rozporządzenia "wprowadzi większy element braku pewności prawa, przewidywalności prawa, a nawet może doprowadzić do jego politycznej interpretacji".

Odpowiedzialność za "dobro wspólne"

Szef MSZ odniósł się również do propozycji szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, by Polska i Węgry zwróciły się do Trybunału Sprawiedliwości UE w celu rozstrzygnięcia sprawy.

 

ZOBACZ: Senat o uchwale ws. budżetu Unii Europejskiej

 

- Najpierw ten mechanizm musiałby wejść w życie i zacząć obowiązywać. Na razie to tylko propozycja, o której przyszłości zdecyduje Rada UE i Rada Europejska, czyli szefowie państw i rządów. Sama sugestia Ursuli von der Leyen w żaden sposób nie odpowiada na wątpliwości Polski czy Węgier. Na różne obowiązujące akty prawne można składać skargi do TSUE, ale te postępowania trwają wiele lat, a tymczasem środki z budżetu byłyby wstrzymywane natychmiast. Mamy konkretne wątpliwości dotyczące konkretnego rozporządzenia, sytuacja jest ekstraordynaryjna i oczekujemy poważnego potraktowania naszego sprzeciwu, ustosunkowania się do niego i dalszego poszukiwania kompromisu - mówił Rau.

 

- Należy kierować się odpowiedzialnością za dobro wspólne wszystkich państw członkowskich. Chodzi o sprawy dużo ważniejsze niż środki finansowe. Chodzi o zachowanie mechanizmów demokratycznych pod rządami prawa w Unii Europejskiej. Tutaj nie ma alternatywy. Sama próba jej poszukiwania oznaczałaby zaprzeczenie dorobkowi europejskich demokratów, którzy prawo wyprowadzali z woli wyborców - podsumował szef dyplomacji.

bas/hlk/ PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie