Ochroniarz zaatakował klienta sklepu. "Zamknij się ty k***a Ukraińcu"
"Nikt mi nie pomógł. Krakowianie przechodzili obok mnie, nawet nie zwracając uwagi" - napisał w mediach społecznościowych Georgii Stanishevskii. Mężczyzna został zaatakowany przez ochroniarza pracującego w Biedronce przy ul. Joselewicza. Ochroniarz twierdził, że klient dopuścił się kradzieży. Poszkodowany zapłacił za zakupy. Co więcej, miał przy sobie paragon. Sprawę opisała Interia.
Georgii Stanishevskii wybrał się na zakupy w miniony poniedziałek. Jego siostra miała 15. urodziny - z tej okazji postanowił kupić jej m.in. kwiaty. "Spokojnie wszedłem do sklepu, zrobiłem zakupy na kasie samoobsługowej, żeby nie czekać w kolejce, dostałem paragon, zachowałem go (zawsze zachowuję paragon)" - zaznaczył w jednym z wpisów na Facebooku.
ZOBACZ: 7-latek z Polski miał zostać pobity w Anglii z powodu pochodzenia. Interwencja RPD
"Spokojnie wyszedłem ze sklepu i poruszałem się powoli w kierunku przystanku na ulicy Starowiślnej. Byłem już prawie na przystanku, kiedy poczułem trzy mocne uderzenia w plecy" - dodał. Okazało się, że sprawcą ciosów był ochroniarz sklepu, w którym robił zakupy.
Nikt nie zareagował
"Powalił mnie na ziemię, usiadł na moim kręgosłupie i zaczął zakładać na mnie kajdanki. Ja natomiast, wetknięty twarzą do chodnika, dalej wypytywałem, co się dzieje i prosiłem mnie puścić" - opowiadał poszkodowany. Jak wynika z relacji autora wpisu, ochroniarz pomimo jego próśb kontynuował swoje działania. "Co więcej, zaczął mocno naciskać swym kolanem, dławiąc mnie całą wagą swojego ciała" - dodał mężczyzna. Klient apelował o pomoc do przechodniów, jednak nikt nie zareagował.
ZOBACZ: Ochroniarz poprosił o założenie maseczek. Siostry zaatakowały go nożem
"Warknął do mnie: »Zamknij się ty k**wa Ukraińcu«, po czym zalał moje oczy obfitą porcją gazu pieprzowego" - relacjonował zaatakowany. Następnie klient został zaprowadzony przez ochroniarza ponownie do sklepu. Kiedy znalazł się z mężczyzną w jednym z pomieszczeń usłyszał: "No i gdzie k**wa niby masz ten paragon". Georgii Stanishevskii wskazał, że jest on w kieszeni kurtki. Jak się okazało, nie kłamał. Jednak przeprosin za całą sytuację nie było ani ze strony ochroniarza, ani od kierownika sklepu.
Ochroniarz nie przeprosił
"Popatrzywszy na pomiętą kartkę przez minutę, zdjął ze mnie kajdanki i wypchał z powrotem na halę sklepu. Nie powiedział do mnie nic. Ani przeprosił, ani powiedział, że się pomylił - po prostu mnie wypchał" - stwierdził poszkodowany.
ZOBACZ: Umówił się z internetowym sprzedawcą na odbiór hulajnogi. Został pobity i okradziony
Pomimo tego, że mężczyzna opowiedział o całej historii kierowniczce sklepu - kobieta nie udzieliła mu pomocy. Sprawa została zgłoszona na policję. Georgii Stanishevskii powiadomił również o sprawie sieć sklepów Biedronka. "Skontaktowała się ze mną pani rzecznik praw konsumenta" - poinformował. "Przeprosiła mnie za to co się stało" - dodał.
"Od momentu otrzymania pierwszego sygnału gruntownie analizujemy tę sprawę, nadając jej wyjaśnieniu absolutny priorytet. Wyrażamy ubolewanie zdarzeniem, które nigdy nie powinno mieć miejsca, i kierujemy najgłębsze przeprosimy do naszego Klienta. Nie ma i nie będzie naszej zgody na takie zachowanie, a pracownik zewnętrznej agencji ochrony Argus nigdy więcej nie będzie pracował w naszych sklepach. Jednocześnie poprosiliśmy kierownictwo agencji ochrony o zdecydowane działania celem uniknięcia takich sytuacji w przyszłości" - czytamy w oświadczeniu, które uzyskał Super Express.
Sprawa jest w toku
Zeznania musiał złożyć osobiście na komisariacie. Po tym, jak dowiedział się od policji że doszło do pomyłki ws. danych i długim oczekiwaniu, usłyszał, że bez karty informacyjnej ze szpitala nie zostanie przyjęty. Mężczyzna zgłosił się do placówki medycznej. Z kolei następnego dnia ponownie wrócił do funkcjonariuszy. Tym razem został poinformowany, że musi przyjść przed godz. 15.
ZOBACZ: Brutalne pobicie przed sklepem w Radomiu. Jest kolejny zatrzymany
Do mężczyzny zgłosił się prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego. "Przyczynił się jakoś do tego, że w końcu mogłem złożyć zeznania. Sprawa więc jest w toku. Dziękuję wszystkim za wsparcie!" - napisał Stanishevskii.
Czytaj więcej