Kryzys zaufania do banków. Od lokat wolimy gotówkę
Każdy, kto trzyma pieniądze na lokatach w polskich bankach, musi się w tym roku liczyć z realną utratą ich wartości o 2-3 proc. Podobnie może być w latach 2021-22. W październiku Polacy na wielką skalę wypłacali pieniądze z banków.
Eksperci HRE Investments nie mają wątpliwości, że depozyty bankowe znalazły się poniżej progu opłacalności z powodu niemalże zerowych stóp procentowych podyktowanych przez Radę Polityki Pieniężnej. Kontrastują one z utrzymującą się od wielu miesięcy 3-procentową inflacją.
Oszczędności na minusie
Dziś nawet najbardziej atrakcyjne promocyjne lokaty nie dają nadziei na ochronienie siły nabywczej kapitału przed niszczycielskim działaniem inflacji. Jak wynika z danych NBP, przeciętny roczny depozyt zakładany we wrześniu zapewniał odsetki na poziomie zaledwie 0,16 proc. w skali roku. Powierzając bankowi 10 tysięcy złotych na taki właśnie procent można po 12 miesiącach liczyć na mniej niż 13 złotych odsetek po opodatkowaniu.
HRE Investments przypomina, że lokaty bankowe przestały być w Polsce atrakcyjne już w 2016 roku. Przyczyniło się do tego wprowadzenie podatku bankowego. Teoretycznie miały go płacić banki, ale w praktyce cały koszt przerzucony został na klientów.
ZOBACZ: Pandemia sprawiła, że bardziej ufamy nauce. Jednak na szkoły spadła krytyka
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments prognozuje, że przeciętne roczne lokaty zakładane w latach 2020-21, czyli takie, które kończyć się będą w latach 2021-22 narażą klientów na realne straty w wysokości 2-3 proc. Ekspert opiera się na prognozach NPB, a z nich wynika, że w ostatnim kwartale przyszłego roku inflacja będzie na poziomie 2,6 proc., a rok później wzrośnie do 3,1 proc.
W ciągu dwóch lat siła nabywcza kapitału w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu zostanie uszczuplona o około 5,5 proc. Innymi słowy, pod koniec 2022 roku za kwotę 10 tysięcy złotych będziemy mogli kupić tyle dóbr i usług, co teraz za 9450 złotych.
Stawiamy na gotówkę
Likwidacja wielu lokat bankowych sprawiła, że w październiku wartość gotówki w obiegu wzrosła o prawie 8 miliardów złotych. Nagły wzrost zaufanie do szeleszczących banknotów to z pewnością wyraz lęku przed rozwojem wydarzeń podczas drugiej fali pandemii. W marcu było jeszcze gorzej, bo wtedy przyrost gotówki w obiegu wyliczono na ponad 20 miliardów złotych.
W październiku z depozytów terminowych gospodarstw domowych ubyło 5,7 miliarda złotych, a to oznacza, że po raz pierwszy od 2011 roku Polacy utrzymywali w tej formie oszczędzania mniej niż 200 miliardów złotych.
ZOBACZ: Ceny mieszkań. Są wyższe niż rok temu, mimo pandemii
Jednak nie wszystkie pieniądze wycofywane z depozytów trafiają do portfeli. Rośnie bowiem suma środków zgromadzonych na rachunkach bieżących gospodarstw domowych. W październiku saldo na ROR-ach zwiększyło się o 13,3 miliarda złotych. Od początku tego roku depozyty bieżące ludności urosły o 148,4 miliarda złotych. Wszystko wskazuje na to, że konsumenci w ten właśnie sposób gromadzą pieniądze „na czarną godzinę”. Miliardy złotych płyną także na rynek nieruchomości, obligacji czy do funduszy inwestycyjnych.
Odwrót od kredytów
Banki mają problem nie tylko ze spadkiem liczby lokat, ale i z malejącym popytem na kredyty. Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, ujawnia, że od października nastąpiło znaczne obniżenie akcji kredytowej, nawet w stosunku do kwietnia i maja tego roku.
ZOBACZ: Elon Musk wyprzedził Gatesa. Jest drugim najbogatszym człowiekiem świata
Z punktu widzenia gospodarki bardzo niepokojący jest spadek popytu przedsiębiorstw na kredyty inwestycyjne. W tym miesiącu aż 41 proc. krajowych placówek bankowych informuje o tym zjawisku, podczas, gdy w październiku było to tylko 26 proc. placówek. Banki dostrzegają także bardzo małe w tym roku zainteresowanie klientów indywidualnych konsumpcyjnymi kredytami świątecznymi.
Czytaj więcej