Diego Maradona nie żyje. Majewski: był zawodnikiem niezbędnym, wręcz koniecznym
- Jeżeli na boisku jest zawodnik takiej klasy jak Diego, to jest bardzo trudno. Słynął z niesamowitych rajdów - potrafił postawić piłkę na środku boiska, po czym "przejechać je całe" i ograć wszystkich zawodników - tak Diego Maradonę w "Nowym Dniu z Polsat News" wspominał Stefan Majewski, dyrektor sportowy PZPN, były reprezentant Polski, zdobywca III miejsca na mundialu w 1982 r.
W środę, w wieku 60 lat zmarł uznawany za jednego z najlepszych piłkarzy w historii Diego Armando Maradona. Przyczyną śmierci mistrza świata z 1986 roku był zawał serca.
- Na pewno to bardzo tragiczna wiadomość. Wiemy doskonale jakim był piłkarzem. Piłka nożna w Argentynie, to coś bardzo pięknego. Jego osiągnięcia, jego praca, w jaki sposób grał, to naprawdę wzbudzało wielkie uznanie, był uważany za jednego z najlepszych na świecie. To wielka strata dla światowej piłki - powiedział w Polsat News Stefan Majewski, były piłkarz reprezentacji i trener.
ZOBACZ: Świat żegna Diego Maradonę. "Najlepszy ze wszystkich", "bawił się grą"
Majewski występował w dwóch turniejach Mistrzostw Świata, na których grał Maradona - w 1982 r. (w Hiszpanii Polska zajęła 3. miejsce) i 1986 r.. Gdy na mundialu w Meksyku Majewski kończył reprezentacyjną karierę, "Boski Diego" prowadził Argentynę do tytułu.
- Jeżeli na boisku jest zawodnik takiej klasy jak Diego, to jest bardzo trudno. Myślę, że wszyscy mamy w pamięci jego grę w Hiszpanii, gdy obrońcy nie dawali sobie rady i był faulowany w brutalny sposób. Bardzo trudno jest takiego zawodnika wyeliminować, upilnować. Słynął z niesamowitych rajdów - potrafił postawić piłkę na środku boiska, po czym "przejechać je całe" i ograć wszystkich zawodników. Naprawdę wielka, wielka klasa - mówił były piłkarz.
"Większość kibiców mu wybaczyła"
Majewski podkreślił, że nie można dokładnie określić, który element gry wpływa na to, co czyni zawodnika doskonałym, bo składa się na to "wiele elementów". - W tamtym czasie większość zawodników grała gdzie tylko mogła - na plaży, na boisku, na trawnikach. Doskonała technika pozwalała wybić się w późniejszym czasie. Przede wszystkim jednak trzeba mieć ogromny talent i ogromne chęci do tego, żeby się pokazać. Tak jak wtedy, jak i dzisiaj - tacy zawodnicy zachodzą daleko - mówił.
Majewski był pytany o tzw. "rękę Boga" - pamiętną bramkę, którą Maradona w nieprzepisowy sposób zdobył w ćwierćfinałowym meczu z Anglią na mundialu w 1986. Piłkarz przyznał się do niesportowego zagrania dopiero po 19 latach. Za zdobycie gola ostatecznie przeprosił w 2008 r.
WIDEO: Stefan Majewski był gościem Polsat News
- Dla każdego przeciwnika oczywiście takie zagranie jest bardzo trudne. Myślę jednak, że większość kibiców uważa, że takie rzeczy nie powinny dziać się w piłce. Większość mu wybaczyła. Sam Maradona powiedział "ciężka sytuacja dla obrońców, bardzo dobra dla drużyny, która wygrywa" - dodawał.
Komentując szaleństwa Maradony poza boiskiem, Majewski podkreślał, że trenerzy mieli do Argentyńczyka na tyle duże zaufanie, że wpuszczali go na murawę bez względu na to, co robił poprzedniej nocy. - Wchodził na boisko, grał i był dla drużyny zawodnikiem niezbędnym, wręcz koniecznym. Potrafił sam decydować o wynikach meczów - mówił.
Eksperci Polsatu Sport: nie dało się go oglądać na siedząco
Diego Maradonę wspominali eksperci Polsatu Sport w środowym studio Ligi Mistrzów.
- Jak miałem 12 lat, to Maradona jechał na mundial do Hiszpanii z wielkimi nadziejami. Dostał na nim czerwoną kartkę i ten mundial nie był dla niego udany. Był wówczas najdroższym piłkarzem świata po przejściu do Barcelony, a wracał w niesławie. To był trochę dla niego czas stracony. W 1984 roku sięgnął po niego Neapol i wydawało się, że odnajdzie się gdzieś na peryferiach futbolu, bo Neapol był wówczas na takich peryferiach. Maradona był przymierzany do Juventusu za Zbigniewa Bońka, ale nie zdecydowano się na taki ruch. Maradona zrobił cud w Neapolu. Zbudowano wielką drużynę wokół niego, która dwa razy zdobyła wtedy mistrzostwo Włoch, a Serie A była wtedy najlepszą ligą na świecie. Sam Maradona pojechał na mundial w 1986 roku do Meksyku i był po prostu piłkarskim Bogiem - powiedział Roman Kołtoń.
Na mundialu w Meksyku wystąpił także wraz z reprezentacją Polski Dariusz Dziekanowski, który z bliska mógł obserwować popisy legendarnego Argentyńczyka.
ZOBACZ: Francesco Totti. Były piłkarz spotkał się z 19-latką, której pomógł wybudzić się ze śpiączki
- To był zawodnik, którego nie można było oglądać na siedząco. Każde jego zagranie to był majstersztyk, geniusz. Wygrywał mecze w pojedynkę. Widzieliśmy jego słynny rajd w meczu z Anglią. To jest coś, co pozostaje w pamięci. To był "showman", niczym najlepszy aktor, który pokazał się w światowej piłce. Był znakomitym piłkarzem. Było u niego widać emocje, które udzielały się wszystkim. Nawet kibice, którzy kibicowali innym drużynom, byli pod wrażeniem jego umiejętności - przyznał Dziekanowski.
Dla wielu pokoleń kibiców to właśnie Maradona jest najlepszym piłkarzem w historii futbolu.
- Wielki piłkarz. W Makowie Podhalańskim spotykaliśmy się i graliśmy w piłkę. Nie stać nas było na koszulki, więc mazakiem pisaliśmy numery i nazwiska piłkarzy. Wśród nich był oczywiście Maradona. To był niesamowity piłkarz z lewą nogą, a niewielu takich było. Zawsze grał w rozwiązanych butach. W historii piłki jest z pewnością w dwójce najlepszych piłkarzy na świecie. Jeden powie Pele, drugi Maradona - skwitował Tomasz Hajto.
"NYT": najbardziej ludzki z nieśmiertelnych
"To z pewnością możliwe, że Diego Armando Maradona (...) był najlepszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek żył, chociaż jest to temat gorącej debaty. Mniej kontrowersyjna jest teza, że żaden inny gracz nigdy nie wywołał takiego gorliwego oddania" - ocenił na łamach "NYT" publicysta tej gazety Rory Smith.
Publicysta nowojorskiej gazety stwierdził, że legenda argentyńskiego Boca Juniors "pomijany i poniżany" Neapol "przekształciła w centrum piłkarskiego wszechświata". Burmistrz tego portowego włoskiego miasta zaproponował nawet zmianę nazwy stadionu na cześć legendy, która dla Napoli strzeliła 81 bramek. Obecnie obiekt tej drużyny nosi imię św. Pawła.
ZOBACZ: Nie żyje Diego Maradona
W Argentynie dla wielu Maradona był "quasi-religijnym przeżyciem" - zauważył Smith. Ojczyzna geniusza futbolu po jego śmierci ogłosiła trzy dni narodowej żałoby. Smith pogromcę Anglików z mistrzostw świata w 1986 roku określa jako "pibe" - to dzieciak z ulicy "o zakurzonej twarzy", "oczach spryciarza", "grzywie buntującej się przeciwko grzebieniowi", który reprezentuje nie tylko "kulturę piłkarską Argentyny, ale także wizerunek narodu".
Smith dodał, że Maradona "nie był jednoznaczną ikoną". Przez dekady walczył z uzależnieniem od narkotyków, za niedozwolone środki wyrzucono go z mistrzostw świata i daleko było mu do przykładnego męża oraz ojca.
"To, że takie piękno mogło wyłonić się z takiego zgiełku, powodowało, że znaczył więcej, to dało mu rezonans, który wykraczał poza jego ogromne możliwości. Jego ciemność wyostrzyła kontury jego światła" - napisał Smith.
Przypomniał, że sam Maradona zawsze postrzegał piłkę nożną jako "swoje wyzwolenie". "To sport, który daje mi największą radość, największą wolność. To jak dotykanie nieba rękami. Dzięki piłce" - powiedział w 2005 roku, dodając, że taki właśnie napis umieściłby na swoim grobie.
Czytaj więcej