Instruktorzy narciarscy: restrykcje dla branży nie do udźwignięcia

Ogłoszone restrykcje sanitarne dla wyciągów narciarskich są nie do udźwignięcia lub bardzo skomplikują działanie szkółek narciarskich. Powodują one zagrożenie dla miejsc pracy wielu tysięcy instruktorów narciarstwa i snowboardingu – uważają instruktorzy narciarscy.
Według rządowych planów ferie zimowe mają być skumulowane w terminie od 4 do 17 stycznia. Ogłoszone we wtorek obostrzenia przewidują m.in., że na stokach narciarskich będzie limit osób - jedna osoba na 100 metrów, a w gondolach czy na krzesełkach nie będą mogły jeździć obce sobie osoby.
- Te obostrzenia są nie do udźwignięcia i takim sygnałem niepokojącym są stoki narciarskie, na których już nie odbywało się śnieżenie. To jest jasny sygnał, że matematyka i ekonomia uniemożliwiają otwarcie biznesu na tych zasadach. Dodatkowo perspektywa, że w związku z uruchomieniem wyciągów możemy zostać odcięci od pomocy finansowej, może być dopiero katastrofą. Koszty poniesione na otwarcie wyciągów w reżimie będą nieadekwatne do możliwości zarobkowej – powiedział Artur Wysocki, członek zarządu Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa.
"Nieprzemyślane obostrzenia"
Zwrócił on uwagę, że według tych obostrzeń na małym wyciągu około 300 metrowym, będzie mogło jeździć 12-15 osób. Dodatkowo nie wiadomo, czy instruktorzy narciarscy będą wliczeni w obsługę wyciągu czy nie.
- To kompletnie nieprzemyślane obostrzenia, w dodatku pozostaje wiele pytań – dodał Wysocki.
ZOBACZ: Gowin: stoki narciarskie otwarte w zimie. Będą restrykcje na wyciągach
Właściciel szkoły narciarskiej HSki Andrzej Hyc z zakopiańskiej Harendy powiedział, że przy takich limitach działanie szkoły sprowadza się do mocno ograniczonej formy.
"Ciężki czas"
- Szkoły narciarskie generują spory ruch na stacjach narciarskich, co w tym przypadku stawia ich w bardzo trudnej sytuacji. Szkolenia muszą być rozłożone w czasie, a ich liczba najprawdopodobniej znacznie spadnie. Decydować będzie kolejność zapisów – powiedział Hyc.
Zwrócił on uwagę, że znacznie gorsza od limitów na stokach narciarskich jest informacja o zamrożeniu bazy noclegowej, co spowoduje, że instruktorzy będą opierać swoją działalność niemal na lokalnej społeczności.
ZOBACZ: Stoki otwarte, ale z restrykcjami. Rzecznik rządu wyjaśnia
- To powoduje, że tysiące miejsc pracy wykonywanych z wielką pasją jest poważnie zagrożona. To będzie ciężki czas dla wielu z nas – przekonywał Hyc.
Czytaj więcej