Białogard: 5-latek utonął w studzience. Skazana urzędniczka nadal pracuje w magistracie
Jak udowodnili śledczy, Ewelina S., odpowiadająca w Urzędzie Miasta Białogard za stan techniczny kanalizacji nie dopilnowała swoich obowiązków. Zakończyło się to śmiercią 5-latka, który wpadł do pozbawionej włazu studzienki nieopodal placu zabaw. Kobieta usłyszała wyrok, ale nadal pracuje w magistracie. - Największy wyrok nie zwróci życia naszemu dziecku - powiedział ojciec zmarłego chłopca.
5-letni Szymon z Białogardu (woj. zachodniopomorskie) utonął 21 czerwca 2017 r. w niezabezpieczonej pokrywą studzience kanalizacyjnej, znajdującej się na terenie miejskim.
Śmiertelna pułapka czyhała około 20 metrów od placu zabaw, na którym chłopiec bawił się z innymi dziećmi. Niemal cały czas Szymona doglądał jego ojciec stojący w oknie. Do tragedii doszło, gdy na chwilę odwrócił wzrok.
Śledczy oskarżali ojca i matkę chłopca
Dwa lata temu prokuratura oskarżyła rodziców Szymona o nieumyślne spowodowanie śmierci syna. W styczniu 2019 r. sąd uniewinnił matkę chłopca od popełnienia tego czynu, a wobec ojca warunkowo umorzył postępowanie na rok, zmieniając przy tym kwalifikację zarzucanego na bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia.
Na początku września ubiegłego roku śledczy zakończyli drugie postępowanie - wobec Eweliny S., naczelniczce wydziału gospodarki komunalnej w białogardzkim magistracie.
ZOBACZ: Miał 13 lat, gdy odnalazł pierwsze ciało. "Szukając dziecka, boję się mniej"
Zdaniem prokuratury, kobieta nie dopełniła obowiązków i nie nadzorowała właściwie stanu technicznego studzienek kanalizacyjnych. Włazów brakowało bowiem nie tylko w feralnym miejscu blisko placu zabaw, ale i w innych okolicznych miejscach. Najpewniej zostały ukradzione.
Ewelinie S., która nie przyznała się do winy, groziło 5 lat więzienia. Sąd wymierzył jej jednak niższą karę: 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, a także nakaz zapłaty rodzinie chłopca 3 tysięcy złotych.
WIDEO: Wyrok po śmierci 5-letniego Szymona. Materiał "Wydarzeń"
Skazana: dlaczego ja za to odpowiadam?
Kobieta odwołała się od tej decyzji; tłumaczy m.in., że nie otrzymała od współpracowników odpowiedniej dokumentacji informującej o problemie ze studzienkami. Nadal pracuje w Urzędzie Miejskim w Białogardzie.
- Dlaczego to ja za to odpowiadam, a nie osoby, które były odpowiedzialne za prowadzenie inwestycji (…)? One powinny tu siedzieć. (…) Nie ja powinnam patrzeć w oczy rodzinie – mówiła w sądzie Ewelina S.
Białogardzcy śledczy przypominają, że nie tylko ta urzędniczka jest winna. Gdy objęła stanowisko w 2011 roku, włazów już brakowało w niektórych miejscach.
- W 80 proc. odpowiada za to wszystko stare kierownictwo Urzędu Miasta Białogard: burmistrz, wiceburmistrz i nieżyjąca inspektor nadzoru. Ale pani miała wiedzę - mówiła sędzia Małgorzata Stachowiak do skazanej.
Ojciec: odpowiedzialność i kara muszą być
Zdaniem sędzi, Ewelina S. mogła "nie zdecydować się na pełnienie funkcji naczelnika wydziału albo żądać od burmistrza pieniędzy na zasypywanie nieczynnej kanalizacji, jak to się teraz robi".
- Największy wyrok nie zwróci życia naszemu dziecku, ale odpowiedzialność i kara muszą być - powiedział Polsat News ojciec Szymona Krzysztof Stąporowski.
Białogardzcy policjanci cyklicznie odwiedzają punkty złomu i sprawdzają, czy sprzedany tam towar nabyto wcześniej w legalny sposób. Teoretycznie za właz ważący 80 kilogramów klient mógłby otrzymać 50 złotych.
Czytaj więcej