Nastolatek zakuty w kajdanki za... bułki. Sklep mógł stracić 2,12 zł
Szesnastolatek w kajdankach. Policja zakuła ucznia jak przestępcę i odwiozła radiowozem do internatu w Białymstoku. Chłopak zapłacił w kasie samoobsługowej za droższe bułki jak za zwykłe, a sklep mógł stracić 2,12 zł. Nastoletni klient zwrócił jednak pieniądze od razu po tym, gdy błąd zauważył ochroniarz. Mimo to został zamknięty na zapleczu i przeszukany zanim przyjechali funkcjonariusze.
Do zdarzenia doszło na białostockim osiedlu. Do dyskontu poszedł uczeń technikum, które jest na tym samym osiedlu. Tak jak wielu uczących się tam nastolatków mieszka w tamtejszym internacie. 16-latek płacąc w kasie samoobsługowej wybrał bułki tańsze, niż te, które włożył do koszyka. Różnica w cenie wyniosła 2 złote i 12 groszy. Zauważył to pracujący w sklepie ochroniarz. Szesnastolatek różnicę od razu zapłacił. Ale pracownik ochrony zamknął chłopaka na 20 minut w pokoju, wezwał policję i przeszukał. Do zdarzenia doszło w miniony piątek.
Dyrektor szkoły: to uczciwy chłopiec i dobry uczeń
- Przeszukanie chłopca bez uprawnień na zapleczu, narażanie go na upodlenie, jest rzeczą nie do pomyślenia w cywilizowanym państwie prawa - powiedział Polsat News, adwokat Konrad Bryl, który jest pełnomocnikiem rodziny nastolatka.
- W tej sprawie komendant miejski policji w Białymstoku sprawdza, czy czynności przeprowadzone przez funkcjonariusza zostały wykonane prawidłowo. Celem naszego sprawdzania jest również to, co 16-latek robił w sklepie w godzinach przeznaczonych wyłącznie dla seniorów - powiedziała Polsat News asp. Katarzyna Zarzecka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Dyrekcja zespołu szkół w stoi murem za swoim uczniem, podkreśla, że uczy się wzorowo, nigdy nie było z nim problemów i nie wierzy w to, że chciał coś ukraść, czy zyskać na zakupie dwóch bułek.
ZOBACZ: Spektakularne zatrzymanie po brutalnym napadzie w Lublinie
Dyrektor szkoły zapewnia, że chłopiec to dobry uczeń, a po zatrzymaniu wymaga opieki psychologa.
- To dziecko ani nie stawiało oporu, ani nie uciekało. Zwróciło niedobór opłaty za ten towar. Takiego najlepiej zakuć w kajdanki i ująć, bo on jest grzeczny, spokojny - uważa dr Cezary Wysocki, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Białymstoku. Dyrektor szkoły chce, by policja przeprosiła ucznia, a jeśli tego nie zrobi, skieruje sprawę do sądu.
Biuro prasowe portugalskiego właściciela sieci sklepów poinformowało Polsat News, że "w sklepie często dochodziło do prób nabywania produktów po zaniżonych cenach". Firma zaznaczyła przy tym, że w kasach samoobsługowych ryzyko pomyłki jest niewielkie z uwagi na precyzyjne oznaczenie produktów zdjęciami.
Loranty: dla nastolatka "prowadnica"
Dariusz Loranty, były policjant i ekspert do spraw bezpieczeństwa cywilnego uważa, że w przypadku osób nastoletnich policja ma obowiązek stosowania "prowadnicy". Wtedy tylko jedna ręka jest w kajdankach, a zatrzymana osoba jest prowadzona za rękę, która jest skuta. Wyjaśnił jednak, że nie są w nią wyposażone wszystkie radiowozy. - Policjanci zawsze mogą powiedzieć, że nie wiedzieli o tym, iż wezwano ich do osoby niepełnoletniej - powiedział Loranty na antenie Polsat News. Ekspert sądzi, że do sprawy wezwani zostali policjanci z patrolu i mogli nie mieć "prowadnicy".
- Uważam jednak, że w tej sprawie zastosowanie kajdanek było użyciem armat przeciwko muchom. Z przekazu wynika, że poddał się wszystkim czynnościom i można było nie stosować wobec niego kajdanek. Jest niebezpieczeństwo, że osoba zatrzymana może sobie zrobić krzywdę, ale tutaj jest mało prawdopodobne, żeby stan chłopaka na to wskazywał - powiedział Loranty.
Ekspert dodał, że obowiązek zakładania kajdanek w transporcie występuje wobec osób dorosłych i nieletnich wobec których istnieje podejrzenie, że mogą znajdować się pod wpływem środka odurzającego, dla ich własnego bezpieczeństwa.
ZOBACZ: Kara za kradzież jednego cukierka. Sąd nie zmienił wyroku
- Jeśli to był dla niego pierwszy kontakt z policją, z całą pewnością będzie go wspominał do końca życia i myślę, że będzie to pamiętał źle. Policjanci zbyt zdecydowanie podeszli do problemu - powiedział ekspert. - Policja swoją obecnością i dowiezieniem do internatu eskalowała sytuację napięcia, która trwała wcześniej, przed jej przyjazdem - powiedział Loranty.
Zdaniem eksperta ochroniarz z całą pewnością nie ma prawa dokonać przeszukania ujętej na terenie sklepu osoby. Przeszukiwaniem powinna zająć się policja.
Loranty uważa że nastolatek został przez funkcjonariuszy potraktowany łagodnie, ponieważ został odwieziony do szkoły. Najprawdopodobniej funkcjonariusze uznali, ze nie doszło do przestępstwa przywłaszczenia mienia. Mimo to ekspert uważa, że nie było konieczności odwożenie ucznia radiowozem ze skutymi rękami, a następnie rozkuwanie go z kajdanek na zewnątrz pojazdu przed wejściem do budynku.
WIDEO - Były policjant Dariusz Loranty o zatrzymaniu nastolatka w Białymstoku
Czytaj więcej