Szczepionka Pfizera zaszkodziła polskim spółkom medycznym
Wiadomość o przygotowaniu przez firmę Pfizer szczepionki przeciwko koronawirusowi wywołała euforię na światowych rynkach giełdowych. W Warszawie w poniedziałek WIG20 zyskał na wartości 4 proc. Jednak ceny kilku polskich spółek z branży medycznej załamały się. Inwestorzy uznali, że albo przegrały wyścig z Pfizerem, albo będą miały kłopoty w rzeczywistości nie-covidowej.
Ostatnie miesiące przyniosły poważy wzrost wartości grupy firm notowanych na GPW, które ze względu na profil działalności zarabiają lub mogą zarobić na zwalczaniu pandemii. Jednak wczoraj karta się odwróciła - tak zwane "spółki covidowe" znalazły się w defensywie po komunikacie Pfizera o szczepionce, której masowa produkcja ma się zacząć jeszcze w tym roku.
Zwątpienie i entuzjazm
Doszło wręcz do panicznej wyprzedaży akcji niektórych spółek. W poniedziałek Mercator Medical produkujący jednorazowe rękawiczki ochronne potaniał o 17,3 proc. O 23 proc. spadła cena Innogene, czyli firmy, która znana jest z testów na obecność koronawirusa, a ostatnio informowała o nabyciu udziałów w spółce pracującej nad wynalezieniem szczepionki. Mercator i Innogene dziś rano taniały o następne 7,5 proc.
ZOBACZ: Kryptowaluty. Bitcoin na czas wstrząsów ekonomicznych
Biomaxima, której specjalnością są testy antygenowe w poniedziałek straciła na wartości 17,3 proc., a na początku sesji we wtorek jej wartość spadała o 6,5 proc. Biomed Lublin pracujący nad lekiem na COVID-19 w poniedziałek został przeceniony o 13,2 proc., a dziś rano tracił następne 12 proc. Analitycy giełdowi te spadki cen uznają za przesadzone. Nie znamy bowiem szczegółów i terminów dotyczących szczepionek Pfizera, a poza tym lek na koronawirusa nadal będzie potrzebny, podobnie jak testy i rękawice medyczne.
Drugą stroną giełdowego medalu były poniedziałkowe ogromne wzrosty cen spółek, które w opinii inwestorów zyskają na pokonaniu pandemii. Ludzie znów zaczną chodzić do sklepów i kupować obuwie i odzież, stąd zapewne wczorajszy wzrost notowań CCC o 19,3 proc. i LPP o 16 proc. Jeszcze mocniej poszły w górę ceny firm obsługujących ruch turystyczny - Rainbow podrożał o 39,8 proc., a Enter Air o 27,3 proc. Jednak dziś rano każda z tych czterech spółek taniała, najczęściej o kilka procent.
Hossa na giełdach
Trendy obserwowane na giełdzie w Warszawie, to echo tego co dzieje się na najważniejszych rynkach światowych. Tam też tanieją niemal wszystkie - z wyjątkiem Pfizera - spółki technologiczne zaangażowane w walkę z koronawirusem, a drożeją te, które mają dźwignąć się po zakończeniu pandemii.
Ponieważ pandemia uderzyła w niemal całą gospodarkę, to nic dziwnego, że wczoraj wskaźnik giełdy niemieckiej DAX poszedł w górę o 4,9 proc., francuski CAC zyskał 7,6 proc., a brytyjski FTSE poprawił się o 4,7 proc. Na rekordowo wysokich poziomach były też indeksy nowojorskie - Dow Jones i SP500. Lekko spadł natomiast Nasdaq, czyli wskaźnik spółek technologicznych, z których wiele okrzyknięto w tym roku "beneficjentami pandemii".
ZOBACZ: Prognozy dla Polski. Do końca 2021 roku nie odrobimy strat gospodarczych
Inna sprawa, że już od przełomu października i listopada indeksy kluczowych giełd europejskich, a także wskaźniki na Wall Street systematycznie zyskiwały na wartości. Rynki kapitałowe najpierw nastawiały się na wygraną Joe Bidena w wyborach prezydenckich w USA, a potem dobrze reagowały na jego faktyczne zwycięstwo.
Co ciekawe, to Donald Trump, a nie Joe Biden jest postrzegany jako przyjaciel amerykańskich giełd i inwestorów. Nowy prezydent zapowiada, że podniesie podatki od dochodów kapitałowych. Jednak rynki nastawiają się w tej chwili na obiecywaną przez Bidena "ustawę stymulacyjną", której efektem ma być zastrzyk ponad 2 bilionów dolarów dla ogarniętej kryzysem gospodarki USA.
Szczepionka pomaga złotemu
Nie tylko giełdy papierów wartościowych żywo zareagowały na szczepionkę Pfizera. Na rynkach walutowych wzrosła skłonność do ryzyka, czyli gotowość do stawiania na waluty rynków wschodzących - w tym na złotego. Zarówno przełom w walce z COVID-19, jak i prezydentura Joe Bidena sprawiają, że inwestorzy są mniej skłonni trzymać się dolara, euro i franka szwajcarskiego, czyli walut uznawanych za bezpieczne przystanie w warunkach kryzysu gospodarczego.
W efekcie dziś przed południem za każdą z czterech podstawowych walut płacono w Polsce kilkanaście groszy mniej niż pod koniec października. Euro kosztowało 4,49 zł, dolar - 3,80 zł, frank - 4,16 zł, a funt brytyjski - 5,02 zł.
ZOBACZ: Pomoc dla przedsiębiorców. Premier podał 10 działań antykryzysowych dla firm
Charakterystyczny był też poniedziałkowy spadek ceny złota niemal w jednej chwili o ponad 100 dolarów za uncję - z 1962 do 1852 dolarów. Doszło do niego w momencie, gdy rynki uznały, że mamy szczepionkowy przełom na skalę światową. Dziś rano za uncję złota płacono około 1 880 dolarów. Kruszec odrobił część wczorajszych strat, ale już nie jest uznawany za tak pewną lokatę jak jeszcze kilkadziesiąt godzin temu.
Na rynkach światowych podrożały natomiast najważniejsze surowce przemysłowe. Z jednej strony jest to skutek osłabienia dolara, ale z drugiej przejaw nadziei, że już za kilka miesięcy gospodarka uwolniona z restrykcji pandemicznych szybko ruszy w górę. Za baryłkę ropy naftowej trzeba dziś zapłacić wyraźnie więcej niż 40 dolarów, czyli kilka dolarów powyżej ceny z końca października. Tona miedzi wczoraj przez moment została wywindowana do poziomu 7 tysięcy dolarów. Dziś jest to około 6930 dolarów, czyli o 200 dolarów więcej niż dwa tygodnie temu.
Czytaj więcej