Skala drugiej fali pandemii zaskoczyła europejskich przywódców
Wraz z drugą falą pandemii kraje Europy wprowadzają surowe ograniczenia, choć jeszcze kilka miesięcy temu wielu europejskich przywódców nie wyobrażało sobie ponownych "lockdownów". Francuski prezydent Emmanuel Macron przekonywał, że "odnieśliśmy zwycięstwo nad koronawirusem", a kanclerz Angela Merkel mówiła o "możliwej do opanowania" sytuacji.
- Odnieśliśmy zwycięstwo nad koronawirusem - oświadczył prezydent Francji Emmanuel Macron w wygłoszonym 14 czerwca orędziu do narodu kończącym okres pierwszej, dwumiesięcznej ogólnokrajowej kwarantanny.
Niespełna trzy miesiące później, 28 października podczas wystąpienia zapowiadającego wprowadzenie drugiej kwarantanny ostrzegł jednak, że "druga fala epidemii jest groźniejsza i bardziej śmiertelna niż pierwsza", a "wirus krąży z prędkością, której nie przewidziały nawet najbardziej pesymistyczne prognozy".
ZOBACZ: Premier na budowie szpitala w Katowicach. "Dziś przyjechało sześć tirów"
Obecnie we Francji od 30 października co najmniej do 1 grudnia zamknięte są zakłady usługowe, lokale gastronomiczne i sklepy niesprzedające niezbędnych produktów. Z domu można wychodzić tylko w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb, mając przy sobie zaświadczenie zawierające dane osobowe oraz cel i godzinę wyjścia.
W najliczniej zaludnionych częściach kraju obowiązuje godzina policyjna. Zakazane są także zgromadzenia publiczne oraz przemieszczanie się wewnątrz państwa. Wszędzie gdzie jest to możliwe, zaleca się pracę zdalną. Otwarte pozostają szkoły, przedszkola i sklepy z najpotrzebniejszych asortymentem.
Niemcy "w dramatycznej sytuacji"
Kanclerz Niemiec Angela Merkel w połowie sierpnia opisywała sytuację epidemiczną w tym kraju jako "niepokojącą, ale nadal możliwą do opanowania". W poniedziałek 2 listopada, w dzień wprowadzenia nowych restrykcji obejmujących m.in. zamknięcie wszystkich lokali gastronomicznych, placówek kultury, niektórych punktów handlowych i usługowych, Merkel powiedziała, że Niemcy stanęli w obliczu próby, jakiej nie przeżywali od czasów II wojny światowej. - Jesteśmy w dramatycznej sytuacji - oceniła kanclerz.
Odpowiedzialny za sytuację epidemiczną w Anglii premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson aż do minionej soboty (31 października) utrzymywał, że właściwą odpowiedzią na rosnącą falę zachorowań są regionalne restrykcje, a pełen lockdown jest ostatecznością. Doradcy naukowi już we wrześniu zalecali wprowadzenie surowszych ograniczeń.
- Przez 40 dni premier ignorował tę radę - krytykował Johnsona lider opozycyjnej Partii Pracy Karl Starmer. - Na każdym etapie premier odsuwał wyzwania, ignorował rady i przedkładał to, na co miał nadzieję, nad to, co się działo - mówił Starmer. Już wcześniej, 16 października wprowadzono lockdown w Irlandii Płn., a 23 października w Walii.
ZOBACZ: Drugi lockdown w Anglii i operacja "Moonshot"
Od czwartku (5 listopada) lockdown obowiązuje w całej Anglii, ograniczenia mają potrwać do 2 grudnia. Jak tłumaczył Johnson są one niezbędne, ponieważ istnieje realne ryzyko "medycznej i moralnej katastrofy", gdy publiczna służba zdrowia NHS nie będzie w stanie przyjąć wszystkich pacjentów, a lekarze będą musieli decydować o tym, komu mają pomóc.
Mieszkańcy Anglii mogą wychodzić z domu tylko w uzasadnionych celach, nie mogą też, za wyjątkiem kilku sytuacji, spotykać się w pomieszczeniach zamkniętych z osobami spoza swojego gospodarstwa domowego. Zamknięte są sklepy, punkty usługowe i gastronomiczne z wyjątkiem tych dostarczających towary pierwszej potrzeby. W odróżnieniu od pierwszej wiosennej kwarantanny działają szkoły, przedszkola i zakłady przemysłowe.
"Przestańmy się straszyć"
Przed nadejściem drugiej fali epidemii w Czechach premier Andrej Babisz kilkakrotnie przekonywał, że sytuacja nie jest aż tak poważna. - Chciałbym wszystkich poprosić, żebyśmy w końcu przestali się straszyć - mówił jeszcze 15 września. 21 października, przy okazji ogłoszenia kolejnych restrykcji Babisz przepraszał za to, że w przeszłości wykluczał możliwość aż tak surowych ograniczeń.
- Po prostu nie umiałem sobie wyobrazić, że może do tego dojść - odniósł się do sytuacji epidemicznej w Czechach, w których koronawirus rozprzestrzeniał się wówczas niemal najszybciej w Europie. W Czechach obowiązuje m.in. zakaz wychodzenia z domu poza usprawiedliwionymi wyjątkami, ograniczenia w handlu i usługach, zakaz zgromadzeń i godzina policyjna. Zamknięto również wszystkie szkoły, a uczniowie uczą się zdalnie.
ZOBACZ: "Lockdown light" w Niemczech, nowe restrykcje w Czechach. Europa walczy z koronawirusem
W Hiszpanii większość władz regionalnych wspólnot autonomicznych wezwała premiera Pedra Sancheza do zaostrzenia restrykcji epidemicznych i wprowadzenie m.in. zakazu wychodzenia z domu bez uzasadnionej potrzeby. Rząd nie wyklucza zgody na takie ograniczenie, mimo, że pod koniec czerwca, kiedy znoszono ograniczenia po pierwszej fali epidemii, zapewniano, że władze centralne zrobią wszystko, by tego uniknąć.
Ewentualne decyzje w tej sprawie mają zapaść w połowie listopada. W całej Hiszpanii obowiązuje godzina policyjna, dziesiątki miliony mieszkańców zostało objętych jakąś formą zakazu opuszczania miejscowości zamieszkania i swobodnego przemieszczania się po kraju. Siedem z 17 wspólnot autonomicznych wprowadziło na swoim terytorium częściowy lockdown obejmujący m.in. ograniczenie działalności handlowej, zamknięcie placówek gastronomicznych i rozrywkowych.
Czytaj więcej