Warszawa: półtorej godziny w kolejce po... rurki z kremem
"Zakaz spożywania posiłków na ulicy wbił nam nóż prosto w serce. Grozi nam bankructwo" - napisał w czwartek wieczorem na Facebooku właściciel kultowych warszawskich "Rurek z Wiatraka". Na odzew nie trzeba było długo czekać, od piątkowego ranka przed lokalem ustawiła się długa kolejka. Pojawiła się szansa, że cukiernia prowadzona od ponad 60 lat nie upadnie.
"Przetrwaliśmy okropne czasy PRL-u, byliście z nami, kiedy zmieniał się ustrój, zaznaczaliście, że jesteśmy dla Was ważni. Kilka lat temu, kiedy zawisło nad nami widmo wyburzenia pawilonów (w których znajdują się "Rurki" - red.), walczyliście o nas jak lwy i udało się wszystko odroczyć. Dziś też prosimy o pomoc" - napisał na Facebooku Piotr Przewłocki, aktualny właściciel cukierni, prawnuczek jej założyciela.
Jak zauważył, z ogromnymi trudnościami borykają się także inni przedsiębiorcy.
Drodzy! Jesteście z nami od 1958 roku, kiedy to dziadek Kostek wymyślił, że zamiast pączków będzie sprzedawał rurki z...
Opublikowany przez Rurki z Bitą Śmietaną Rondo Wiatraczna Czwartek, 5 listopada 2020
"Grozi nam bankructwo"
Cukiernia sprzedawała rurki i gofry przede wszystkim na wynos, klienci jedli je w drodze - teraz, przez zakaz spożywania posiłków na zewnątrz (i maseczki), to niemożliwe.
"Nasze rodzinne, tradycyjne przedsiębiorstwo ledwo dyszy. Zakaz spożywania posiłków na ulicy wbił nam nóż prosto w serce i mimo prób wyjścia z sytuacji obronną ręką, dodawano kolejne obostrzenia. Niestety grozi nam bankructwo. Jakoś dawaliśmy radę do tej pory, ale teraz nie mamy praktycznie wyjścia, dlatego postanowiliśmy zwrócić się do Was z apelem i prośbą, by wspierać lokalne przedsiębiorstwa" - czytamy we wpisie, który został udostępniony przez blisko 10 tys. osób.
Pojawiły się setki komentarzy. "To najlepsze rurki na świecie" - przekonują mieszkańcy stolicy.
ZOBACZ: Straty w wyniku zamknięcia cmentarzy. Do piątku można składać wnioski
Od piątkowego poranka przed cukiernią ustawiała się długa kolejka. Stoją młode osoby, jak i starsi, którzy wspominają smak rurek sprzed kilkudziesięciu lat.
- W kolejce stałem dokładnie godzinę i 20 minut - powiedział w rozmowie z polsatnews.pl pan Paweł, który w czwartek wieczorem przeczytał apel właściciela. - Rurki kupiłem po raz pierwszy. Chciałem w ten sposób okazać wsparcie i solidarność - dodał.
Klientów nie odstrasza ani długi czas oczekiwania, ani fakt, że można płacić tylko gotówką. Każdy kupuje po kilka czy nawet kilkanaście rurek z bitą śmietaną.
100 złotych utargu, kilka tysięcy czynszu
- Nasze problemy zaczęły się wiosną, gdy ogłoszono pierwszy lockdown, zdarzały się dni, że mieliśmy 100 złotych utargu - wspomina w rozmowie z polsatnews.pl Piotr Przewłocki. Sam czynsz za mały lokal to kilka tysięcy złotych.
Wiosnę udało się przetrwać dzięki oszczędnościom z poprzedniego roku. Właściciel nikogo nie zwolnił i nie obniżył pensji. W wakacje dotarło rządowe wsparcie, które na krótko poprawiło sytuację.
Właściciel "Rurek..." miał nadzieję, że uda się częściowo odrobić straty we Wszystkich Świętych - cukiernia znajduje się tuż przy pętli autobusowej na Rondzie Wiatraczna - powracający z cmentarzy co roku wstępowali po słodkości. Plany całkowicie pokrzyżowało zamknięcie cmentarzy.
ZOBACZ: Autobus zawiózł do szpitala pasażerkę, która straciła przytomność. Nie było wolnej karetki
- Pierwszy raz w życiu zwróciłem się o pomocną dłoń - podkreśla Przewłocki.
Jak mówi, w piątek pojawiło się światełko w tunelu, a zainteresowanie i liczba klientów przerosły jego najśmielsze oczekiwania. - Mam nadzieję, że w kolejnych dniach będzie podobnie i że dzięki temu przetrwamy - podsumowuje.
Czytaj więcej